Kinowe Uniwersum Marvela znów sięgnie w rejony do tej pory jedynie lekko zaznaczone, które mają szansę być największym novum pod względem światotwórczym od czasu wprowadzenia „prawdziwej” magii w „Doktorze Strange’u”. Mowa oczywiście o nadchodzącej premierze filmu „Black Panther” – solowych przygód pierwszego czarnoskórego superbohatera, którego postać i uwarunkowania fabularne w niezwykły sposób żenią ze sobą plemienny afrykański mistycyzm, futurystyczną technologię i kontrkulturowy sprzeciw względem rasistowskiej wizji „poczciwego dzikusa”.
Joanna Kułakowska, Łukasz M. Wiśniewski
JAK BARDZO MODYFIKOWANY SERIAL?
„Modyfikowany węgiel” Richarda Morgana z 2002 roku to świetna książka, łącząca post-cyberpunk z czarnym kryminałem, która ani trochę się nie zestarzała (pomijając kilka technologicznych drobiazgów, na które podczas lektury ledwie zwraca się uwagę). Bardzo szybko wykupiono prawa do ekranizacji, ale film nie powstał – za to niedługo przywitamy serial zrealizowany przez Netflix. Czy jego twórcy udźwigną jednak pokaźny intelektualny ładunek, opakowany w barwną powłokę świata przedstawionego?
Andrzej Kaczmarczyk
KOŚCI ZOSTAŁY RZUCONE
„Dungeons & Dragons” to nie tylko pierwsza w historii gra role-playing (RPG), ale jeden z kamieni węgielnych współczesnej fantastyki. Bez niej połowa regałów w dziale fantasy każdej księgarni stałaby pusta, a na komputerach można by pograć najwyżej w Ponga. Wpływ, jaki wywarła przez dekady na popkulturę gra stworzona przez dwóch pasjonatów nie ominął nikogo. Nawet jeśli nigdy nie mieliście w dłoni ikonicznej dwudziestościennej kostki i tak żyjecie w świecie „Lochów i smoków”. Ale dzieje „D&D”, jak każda dobra historia, nie są pozbawione trudów i nagłych zwrotów akcji.
Ponadto w numerze m.in.:
– wywiad z Julianem Gloverem;
– nowy felieton Petera Wattsa;
– opowiadania m.in. Joego Haldemana i Naomi Novik;
Cóż ja widzę w zapowiedzi przyszłego numeru? C.M. Valente? Wyszło fajne kombo razem z jej mikropowieścią z FWS. Rozpieszczacie mnie :) Zaczynacie rok z Dużym Plusem od Nazgula. Oby tak dalej.
No i oczywiście, za miesiąc, jeszcze Kucenty. Rad jestem na każdy nowy tekst od tej Pani. :)
I jeszcze jedna sprawa. Prenumerata. Chciałbym pochwalić czas jej dostarczania do mnie. Dziękuję Redakcji, że zajeła się tą sprawą. Znów u mnie punktujecie :)
Dobra, bo cały numer przede mną.
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Ojej, jestem w zapowiedzi? ^^ Jak super! (mój egzemplarz jeszcze nie dotarł)
Ni to Szatan, ni to Tęcza.
O, będzie Tensza? To kupię :D Jakoś niedopatrzyłam i prenumerata mi się skończyła i trzeba będzie się pofatygować osobiście, ech ;P
Dzieki, Bello, Nazgulu :)
Ni to Szatan, ni to Tęcza.
A wątku o FWS nie będzie? ;(
Już jest, tylko okładki się jeszcze nie zaktualizowały.
Tensza? Znooooooowu?^^
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/
Przepraszam? :P
Ni to Szatan, ni to Tęcza.
„Idzie luty, podkuj buty” – ech, gdzież te zimy? Odeszły… I gdzież ta literatura? Przeminęła… Nie, jednak nie, w „Nowej Fantastyce” da się znaleźć. Po tym wstępie „od czapy” przechodzimy do konkretów.
„Ciemność” Michała Ochnika – jak to pisze mc w stopce, rzecz dydaktyczna. Czyli – kochajmy się wzajemnie, tolerancja mon amour, kobieta też czło… znaczy, krasnolud. I, o dziwo, jak jestem uczulony na takie tematy (vide styczniowy „Dzień ślubu”), tak autorowi dość gładko udało się przepchnąć je w opku, unikając łopatologii. Trochę mnie tylko raziły aż trzy główne wątki (ludzki poseł, młoda alchemiczka i Paszcza), ale jakoś to Ochnik sfastrygował i szwy, choć wyczuwalne, strasznie nie kłują. Jednak z treści wynika, niekoniecznie zgodnie z intencjami autora, że tolerancja rodzi się tam, gdzie obie strony mają coś do ugrania. Czyli – raczej handlowy szacunek mu wyszedł.
„Z latopisów Białej Ziemi” Jakuba Juszyńskiego – świetne tło. Ten przedśredniowieczny świat, sprzed wędrówki ludów – coś pięknego. Fragmenty czegoś co znamy, uzupełnione fantazją autora. Naprawdę ten świat zasługuje na więcej opowiadań, a może i powieść. Niestety jest ale. Czyli tzw. „syndrom Przewodasa” – za dużo wszystkiego naraz. Bo i sceneria, i język (dla mnie sporo słów do rozgryzienia ze słownikiem – np. wołchw), i elementy fantastyczne (do końca nie wykoncypowałem, czy świat opowiadania ma kontakt z jakimiś światami równoległymi czy też co właściwie pokazało się na niebie). Ale może po prostu nie ogarnąłem całości? Na pewno za to uważam, że materiału znalazłoby się tu i na pięć opowiadań, a autor zbyt skomasował akcję. Wolałbym przeczytać wycinek opowieści z tego świata, mniej galopujący za to.
„Spacer po pustyni” S. R. Mastersa – znak czasów, kolejne opowiadanie o grze. Niezłe, przypomniało mi czasy młodości. Sympatyczny horror, bez jakichś wielkich zaskoczeń, ale całkiem przyjemne czytadło. Też z dydaktycznym przesłaniem.
„Zawsze w cenie” Naomi Novik – w sumie dobre, ale dość hermetyczne moim zdaniem. Bo cóż ja wiem o problemach mieszkalnictwa w Nowym Jorku? Gdzie lepiej mieszkać z uwagi na prestiż, a gdzie z uwagi na czynsz? Toteż pewnie ucieka mi z 70% dowcipów, jak ten o Trump Tower, który miał być w zamierzeniu autorki pewnie kończącym, soczystym żartem, ale dla mnie jest po prostu niezrozumiały (i nie, nie jest to cios w powszechnie znienawidzonego przez środowiska twórców prezydenta Trumpa – opowiadanie ukazało się w 2011 roku). Poza tym – bezbolesne czytadło, ale bez jakichś ochów i achów. Mała uwaga – pojawia się tu określenie „noże kucharskie”. Nie wiem czy to poprawne, bo dla mnie noże były zawsze „kuchenne”, ale może szefowie kuchni używają jakichś innych?
„Złączeni na wieczność” Joe Haldemana – stary mistrz w dobrej, acz nie rewelacyjnej, formie. Czyli – żołnierze, nowoczesna wojna, „łączenie jaźni” itp. I jest ok, aż do zakończenia, które właściwie nie kończy niczego. Taka urwana opowieść. Ale z komentarza mz wnoszę, że to być może celowy zabieg, bo opowiadanie to prequel do powieści „Wieczny pokój”. Czyli może tak miało być. W każdym razie – bardzo solidne rzemiosło.
W publicystyce – Kołodziejczaka czyta mi się coraz lepiej i lepiej. Chyba dlatego, że mamy podobne doświadczenia czytelnicze. Popieram czytanie antologii i żałuję, że takie typu „Don Wollheim proponuje…” już nie wychodzą. Acz, patrząc na zamiłowanie młodzieży do „tasiemców”, nie dziwię się, że wydawcy nie chcą ryzykować. I tu dygresyjnie przeskoczę do wstępniaka JeRzego – szukałem i nie znalazłem. A czego szukałem? Czytając o „Black Mirror” przypomniałem sobie o polskim opowiadaniu z lat 70-tych zamieszczonym w jakiejś antologii, którego bohater zarabiał na życie, dostarczając energii systemowi, pedałując na rowerku stacjonarnym. Czyli – w pomysłach jesteśmy jakieś 40 lat do przodu ;). Niestety, tytułu i autora tegoż opowiadania nie znalazłem. I jeszcze jedna dygresja – najbliższy przyszłej ekonomii był moim zdaniem Zajdel w „Limes inferior”. A te utopijne, amerykańskie pomysły… Pamiętam, jak dziwiłem się głupocie „Najazdu z przeszłości” Jamesa P. Hogana, kiedyś drukowanego w „F”. Wszyscy będą robić tylko to, co będą chcieli, a zapłatą będzie szacunek. Uhm, a w śmieciach kto się będzie babrał albo na kopalni pracował?
Wracając do publicystyki – ciekawy artykuł o „Modyfikowanym węglu”. Olbrzymie pole do dyskusji, ale rzucę tylko dwie uwagi. Co z rasizmem i feminizmem, zgrabnie przemilczanymi przez autorów? Bo jeśli w świecie „AC” można być praktycznie każdym, to opresyjność rasy i płci znika? Czy nie? I druga, poważniejsza wątpliwość. Wszystkie te zgrabne dywagacje autorów artykułu są prawdziwe tylko jeśli świat „AC” jest prawdziwy, czyli możliwy do zaistnienia. Bo jeśli upowłokowianie jest niemożliwe? Jeśli człowiek nie jest tylko pamięcią, jeśli pojemność pamięci jest ograniczona i nie można żyć wiecznie, jeśli nie można transferować się pomiędzy płciami np. to co wtedy? Wtedy mówimy o liczbie diabłów mogących się zmieścić na czubku szpilki. Oczywiście, takie “gdybanie” to rola fantastyki, ale trzeba mocno podkreślić – to tylko dywagacje, co by było gdyby!
Ojciec Redaktor niezwykle celnie – środowisko fantastów jest (było?) ostatnim, w którym da się dyskutować bez wrzasku i inwektyw na tematy wszelakie – od Boga do wyborów. Zdaje się jednak, że i u nas się to zmienia, bo „moja prawda jest najmojsza i już”. Obym się mylił…
O reszcie telegraficznie – AD&D nie gram, komiksów (w tym o Black Panther) nie przeglądam, toteż przeczytałem z kronikarskiego obowiązku. Watts wrócił, ale wrzucił na odczepnego jakąś część większej powieści, z której nic nie wynika. Kosik bardzo okrężnie dochodzi do wniosku, że nasze położenie geopolityczne jest marne, coraz bardziej leje wodę Orbitowski, Glover jakoś tak na odczepnego odpowiada JeRzemu. Oraz pewne kuriozum – pani Kułakowska z obrzydzenia aż chwali „Tropiciela”, o którym też pisałem.
Literówek 13, tym razem o dziwo więcej w części publicystycznej. Pojawiło się znowu „akapitowe ć”.
I tyle ode mnie.
EDIT: zainspirowany felietonem Kołodziejczaka, po latach sięgnąłem ponownie do antologii “Drugi próg życia”. Można się zapoznać :).
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
O, jak lubię takie szczegółowe recenzje. Dzięki!
Przepraszam ale czuję się zmuszony odnieść do komentarza Starucha w kwestii “Ojciec Redaktor niezwykle celnie – środowisko fantastów jest (było?) ostatnim, w którym da się dyskutować bez wrzasku i inwektyw na tematy wszelakie” – z lektury felietony Pana Macieja Parowskiego odniosłem wręcz przeciwne wrażenie. Felietonem “Szyfry, kamuflarze, komunikaty (4)” w moje skromnej opinii autor przeczy, wyżej postawionej tezie. Wypowiedzi o – polskich publicystycznych donosach na użytek rosyjskiej i niemieckiej publiczności – wywarły na mnie jak najgorsze wrażenie. Ani to wyważone, ani oparte na trzeźwej ocenie rzeczywistości. Być może warto bardziej zająć się kulturą, a mniej propagandą i agitacją polityczną, której nie brakuje w innych mediach, do których również pisuje Pan Parowski?
Fajnie, że wyrażasz swoją Gulthank opinię ale jakie “inne media” masz na myśli? Może “Czas Fantastyki”, a może zupełnie inne czasopismo, o którym szerzej nikt nie słyszał. Jeśli ktokolwiek z redaktorów dawnej Nowej Fantastyki ma prawo wyrażania się o środowisku fantastów, to są to właśnie tacy dziennikarze jak p. Parowski, Oramus czy Jęczmyk. Przy okazji to wszystko jest poparte solidnym bagażem doświadczenia twórczego, w którym przeciętny obserwator naszej rzeczywistości jest sobie w stanie po to dowolnie sięgać na przełomie dekad. Powinno się dziękować za takie felietony, a niekoniecznie zaraz krytykować, kolejny przykład? – choćby wywiad przeprowadzony z Lechem Jęczmykiem przez p. Macieja Parowskiego o czasach PRL-u oraz ks. J. Popiełuszko.
Oczywiście jest to wyłącznie moje opinia.
Pzdr
Koniec życia, ale nie miłość
“Ciemność” bardzo przyjemne i nienachalnie dydaktyczne opowiadanie. Przez “Z latopisów…” nie przebrnąłem niestety. “Spacer…” świetny, zwłaszcza że lubię gry a do strych mam pewien sentyment; w tym numerze podobało mi się najbardziej, choć mylę, że dałoby się jeszcze więcej wycisnąć. “Zawsze w cenie” sympatyczne, choć o dość egzotycznej dla polskiego czytelnika tematyce. “Złączeni…” – czuć, że napisane przez świetnego fantastę, pomysły bardzo dobre, fabularnie mnie nie do końca kupiło (np. autor zupełnie porzucił wątek uczestnictwa w wojnie, mordowaniu, implikacji z tego powodu, a ciekawie byłoby to przeczytać z perspektywy połączonych umysłów; skupił się na romansie i tego, jakie doznania powoduje technologia – dla mnie to tylko poruszenie połowy problemu, który powinien zostać przedstawiony w tekście).