- Opowiadanie: OneTwo - Lalka dla dorosłych

Lalka dla dorosłych

Na początku wielkie podziękowania dla stn, mojej mamy za heroiczną korektę. Bez ich wkładu opowiadanie nie miałoby racji bytu. Składam również honory, tym co wyłapią usterki po publikacji :)

Jestem szczęśliwy, że mimo pewnych zawirowań i trudniejszego okresu udało mi się dokończyć opowiadanie inspirowane muzyczną twórczością Paula Shapery. Mam nadzieje, że tym razem dłuższy i ambitniejszy tekst przypadnie wam do gustu.

Miłego czytania!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Naz, Użytkownicy III

Oceny

Lalka dla dorosłych

– Nadszedł już czas – powiedziała kobieta.

 Alfred odsunął wieko malutkiej drewnianej trumienki. Niegdyś piękne i delikatne ciało zgniło, leżąc przez długi czas. Trudno było szukać niewinnie spiętych w kucyk włosów. Odór uniósł się w powietrzu, przyprawiając o mdłości obecnych w pomieszczeniu. Nic ich nie mogło odwieść od ekshumacji dziecka.

– Tak, nadszedł już czas – przytaknął mężczyzna. – Obyś wróciła do nas, Tesso. Tęsknimy za tobą.

 Opieka nad kilkulatką kosztowała małżeństwo Gabfly masę wyrzeczeń. Nic im nie zwróci czasu, pieniędzy, jakie wydali na leczenie córki. Nie potrafili im pomóc najbardziej znani magiczni uzdrowiciele. Niestety, raczkująca medycyna oparta na biologii nie radziła sobie z tak beznadziejnym przypadkiem. Wszyscy lekarze byli bezradni. Objawy z każdym rokiem się nasilały. Dziecko coraz częściej się dławiło, kaszel przybierał na sile. Płacz w domu zdawał się nie kończyć. Prawdziwy żal.

 Państwo Gabfly nie potrafili się pogodzić ze stratą. Pragnęli jeszcze raz usłyszeć wspaniałe słowa z ust małej Tessy, wspaniałe „mama” i „tata”. Za wszelką cenę.

 Ojciec wyjął gnijące zwłoki. Położył je na stole obok tajemniczego urządzenia. Popatrzył na dzieło, nad którym ostatnio pracował, poświęcając mu niezliczone noce. Jako konstruktor zrezygnował ze wszystkich projektów, aby móc jak najszybciej dokończyć lalkę. Lalkę z mosiężnego materiału, przykrytą delikatną skórą, a końskie włosie imitowało prawdziwą fryzure. Zabawka straszyła martwymi ślepiami, a trybiki ukryte w urządzeniu czekały na ożywienie. To wszystko miało się poruszać dzięki małemu silnikowi parowemu. Odrobina rozgrzanego węgla wprawiła w ruch skomplikowane mechanizmy, jednak w zabawce nadal brakowało najważniejszego: pierwiastka życia.

 – Zacznijmy, oby się udało – odparł Alfred głosem pełnym troski i delikatnego przerażenia.

Priscilla skinęła głową. Niemal nie wytrzymała. Dotknęła główki martwej córki. Druga dłoń powędrowała w stronę mechanicznego ciała. Szepnęła pod nosem niezrozumiałe formuły. Jej głos z każdym słowem stawał się coraz głośniejszy.

Wokół dłoni kobiety pojawiała się ciemna maź.

– Al kare du es mort! – krzyknęła.

Rzuciła nekromanckie zaklęcie. Priscilla, chociaż należała do najlepszych adeptek sztuk akademii magicznej, to ostatnimi czasy zwróciła się w kierunku mających złą sławę, chociaż jeszcze legalnych praktyk. Wysysanie życia, animacja martwych, te rzeczy budziły odrazę wśród zwykłych ludzi. W zasadzie największym problemem przy ożywianiu ciała okazywał się martwy mózg niezdolny do utrzymania świadomości w sensownym kształcie. Priscilla wpadła na pomysł, aby umieścić umysł w bardziej stabilnym mechanicznym środowisku.

Kobieta ledwo trzymała się na nogach. Mąż natychmiast ją złapał. Oboje zamarli. Czekali na efekt zaklęcia. W największym skupieniu obserwowali lalkę wielkości dziecka. Ta po chwili zaczęła iskrzyć. Dotychczas spokojne mechanizmy zaczęły pracować jak szalone.

– My, my… Naprawdę tego dokonaliśmy – powiedziała matka.

– Tak, znów jesteśmy razem. – Ojcu pociekły łzy. Razem obserwowali. Czekali na najmniejszy ruch. Jak delikatnie mechaniczne palce zaczęły się zginać. Jak oczy ze szklanych kul zaczęły wodzić we wszystkie strony. W końcu usłyszeli pierwsze słowa z jej robocich ust.

– Mama, tata.

Natychmiast przytulili córeczkę.

 – Uratowaliśmy cię, już wszystko będzie dobrze. Stęskniłaś się za nami? – zapytał ojciec.

 – Tak. W pustce jest strasznie.

 – Och, tak cię kocham! – Mamusia przygarnęła dziecko. – Jutro pójdziemy na spacer do parku. Zobaczysz, jak wspaniale jest żyć.

 – Też cię kocham – odpowiedziała lalka metaliczną, lekko odrażającą barwą głosu. Wcześniej miała niewinne brzmienie. Jej wzrok powędrował w kierunku martwego ciała.

 – To ja? – zapytała.

 – Tak, ale teraz jesteś wyjątkowa. Już nigdy nie będziesz chorować – powiedział uśmiechnięty. – Stęskniłaś się pewnie za lalkami, które zostawiłaś? – zapytał. Dziecko kiwnęło głową. Zdawało się być radosne. – Wróciłaś do nas, nie po to aby leżeć w łóżku, ale być szczęśliwa.

 Tak minął najpiękniejszy dzień w rodzinie Gabfly. Mieszkali oni w stolicy królestwa Trentu, gdzie od kilkunastu lat panowała królowa wraz z Izbą Lordów i Czarodziei. Dzisiaj w mieście pełnym fabryk było nadzwyczaj spokojnie.

 

***

 

 Wspólnie siedzieli przy stole, jak dawniej. Aromat pieczonych warzyw unosił się w powietrzu, pobudzając apetyt. Wprawdzie jedzenie nie należało do najbogatszych, to delektowano się każdym kęsem. Niewysoki mężczyzna o czarnych, krótkich włosach obierał powoli jajko ze skorupki. Jadł powoli. Zagryzał czarnym chlebem.

 Kobieta odgarnęła na bok głowy jasną burzę loków i zaparzyła herbatę. Następnie poczęstowała nią męża. Zamieszała łyżką. Pociągnęła orzeźwiający łyk wyjątkowo ciemnego i gorzkiego napoju.

 Śniadanie smakowało wybornie, mimo że pozostawało skromne. Rodzina ostatnio nie mogła sobie pozwolić nawet na kawałek luksusowego mięsa.

 – A dla mnie? – zapytała dziewczynka. Wprawiła tym w niemałą konsternację rodziców. Patrzyli na siebie, czekając na jakiekolwiek słowa partnera.

 – Córeczko kochana – zaczęła mama.

 – Już nie musisz jeść. Jesteś wyjątkowa. – dokończył ojciec.

 – Ale ja chcę! – krzyknęła tak głośno, jak mogła, chociaż jej głos przypominał przytłumiony pisk. – Biegać też nie mogę!? – Tupała nieznośnie małymi mechanicznymi nóżkami. Silnik napędzający jej ciało pracował na najwyższych obrotach. Działo się coś niepokojącego. Wkrótce z jej głowy zaczął wydobywać się dym. Tessa przestała się poruszać. Matka zamarła.

 Alfred wstał. Szczęśliwie niedaleko miał narzędzia. Wiedział, że jego dzieło nie należało do doskonałych, nie znał do końca ograniczeń konstrukcji. Wziął lalkę na kolana. Powoli rozkręcał, stopniowo dobierając się do mechanicznego serca. Poprawił przewody w jej wnętrzu, a z czasem zamarłe szklane kule zaczęły wędrować w kierunku taty.

 – Jesteś niezwykła, skarbie. Zrobiliśmy wiele, aby cię uratować – mówił spokojnie. – Wiemy, że nie jesteś doskonała. Wielu rzeczy jeszcze nie potrafisz. Pozwól, że coś ci obiecam.

 Myślami wrócił do wczorajszej sceny w miejscowym parku, gdzie Tessa chciała jak inne dzieci biegać między drzewami. Niestety, co najwyżej dreptała, z trudem łapiąc równowagę. To w najlepszym wypadku, bo zazwyczaj każda próba szybszego chodu skutkowała upadkiem. Szczęśliwie rodzice zadbali o trwałość konstrukcji lalki. Jej mosiężny szkielet dawał poczucie, że dziewczynka nie zabije się podczas karkołomnych prób chodzenia.

 – Obiecuję, że ulepszę cię tak, abyś mogła bez trudu biegać. – Tatuś cały czas trzymał dziecko na kolanach.

 – Naprawdę? – W końcu na twarzy Tessy zagościł uśmiech.

 – Jesteś dla nas największym skarbem. Zrobimy dla ciebie wszystko – powiedziała wzruszona matka.

 Przy stole zrobiło się spokojniej, ale wtedy domowników zaskoczyło pukanie do drzwi. Dziś państwo Gabfly mieli się spotkać z mecenasem techniki w związku z nowymi projektami. Brakowało im pieniędzy. Nieudane leczenie dziecka oraz późniejsza konstrukcja lalki nie dość, że pochłonęły całe oszczędności, to jeszcze wpędziły rodzinę w długi.

 To tłumaczyło, dlaczego Priscilla ubrała się w odświętną zieloną suknię. Alfred raczej nie różnił się strojem od typowego robotnika, chociaż założył w miarę zadbaną marynarkę i ozdobił koszulę czarną muchą.

 Rodzice uznali, że dziecko nie powinno brać udziału w sprawach dorosłych. Zostało odprowadzone do pokoju.

 Do salonu wkroczył pan Fink z charakterystycznie zakręconym wąsem. Modnie ubrany gentelman powiesił na wieszaku gustowny cylinder.

 – Witam, pani Gabfly, to dla mnie zaszczyt być u was. – Priscilla podała rękę do pocałunku. Następnie mecenas przywitał się z Alfredem. Obaj wymienili przyjazny uścisk.

 – Może herbaty? – zapytała gospodyni.

 – Nie sposób odmówić wspaniałej damie.

Usiedli do stołu, gdzie panowała nadzwyczaj przyjazna atmosfera.

 – My tutaj spokojnie rozmawiamy. Wiecie, że uwielbiam z wami spędzać czas, jednak nie mam całego dnia. – przypomniał Fink. – Alfredzie, że tak pozwolę się spytać. Ma pan jakieś ciekawe konstrukcje do pokazania?

Wynalazca wyciągnął niezwykle rozbudowany szkic techniczny, z wizerunkiem wielkiej maszyny i położył go przed obliczem zainteresowanego. Niestety, nie dało się połapać w poplątanej wizji wynalazcy pełnej niepotrzebnych dopisków i skomplikowanych matematycznych wzorów.

– To rozbudowana maszyna licząca – zaczął tłumaczyć. – Umożliwia ona zaplanowanie obliczeń, a następnie ich wykonanie z dokładnością do kilkunastu cyfr po przecinku, nie wspominając jeszcze o funkcjach trygonometrycznych…

Fink nie sprawiał wrażenia podekscytowanego futurystycznym liczydłem. Kolejne nudno przedstawione możliwości maszyny w tym nie pomagały. W pewnym momencie nie wytrzymał. Przerwał delikatnie.

– Alfredzie pozwól, że zapytam. Czy przygotowałeś prototyp?

– Niestety nie. – Pokręcił zrezygnowany głową.

– Szanuję, twoje umiejętności, przyjacielu, jednak trudno mi oceniać przydatność wynalazku na podstawie ambitnych planów. To się nie kalkuluje. Ja tu nie widzę pieniędzy.

– Panie Fink! – odezwała się Priscilla. – Proszę nam zaufać. Mąż wielokrotnie udowadniał swoją wartość. Prosimy. – Kobieta z desperacją szukała tchu, jakichkolwiek słów. – Mamy problemy, mamy długi w banku. Błagam! Proszę zrobić ten jedyny raz wyjątek!

Mecenas jednak pozostawał głuchy na rozpaczliwy głos adeptki magii.

– Rozumiem złą sytuację, jednak nie mogę ryzykować. Tu nie ma potencjału. Ta maszyna nie działa samodzielnie, więc nie rozwiązuje to problemu zatrudnienia rachmistrza. Nic nie oszczędzamy, a ta szafa licząca jest wielka. Cena jej potencjalnej sprzedaży będzie ogromna.

Fink dodatkowo przeliczył, że ostatnio wraz z poprawą nauczania arytmetyki w szkołach cena komputerów-osób, które zajmowały się fachowo liczeniem znacząco spadła. Za kilka pensów bez problemu dało się wynająć wykwalifikowanego specjalistę na dzień. Według prawideł rynku nijak się nie kalkulowało.

 – Ale, ale – Alfred się zająknął. – To docelowo ma większe możliwości. Proszę pomyśleć, jaki istnieje w tym potencjał.

 – Przyjacielu, wybacz. Zupełnie tego nie widzę. Nie mogę inwestować w każdy projekt na ładne oczy. Może pomyślimy o innym rozwiązaniu?

 Jakkolwiek małżeństwo chciało jeszcze delikatnie wrócić do tematu maszyny liczącej, to mecenas pozostawał głuchy na ich argumenty. Sytuacja zrobiła się dość nieprzyjemna. Z sąsiedniego pokoju dobiegał cichy tupot. Tessa w pewnym momencie weszła do pokoju, przerywając nerwową konwersację. Teraz to na niej skupiono cały wzrok.

 – Tato! Kiedy mnie ulepszysz? – zapytała.

 – Nie teraz kochanie! Mamy ważną rozmowę – odezwała się mamusia i odprowadziła niesforne dziecko za drzwi. – Panie Fink wybaczy nam pan zachowanie małej.

 Mecenas był oszołomiony, zgubił pewność. Głos mu się załamał.

 – To mała Tessa? – zapytał. Pamiętał, jak uczestniczył w jej pogrzebie. Widział niewielką trumienkę wraz z delikatnym ciałem. Absolutnie przygnębiające przeżycie. Z bezradnością patrzył na dramat rodziców i ich znajomych.

 – W zasadzie tak – odparł Alfred. Obserwował mężczyznę, który nadal nie dowierzał. – Znaczy zbudowaliśmy jej nowe ciało i z pomocą mojej małżonki przywróciliśmy ją do życia.

 – Nekromancja połączona z techniką? – zapytał, nadal nie wierząc w mechaniczną lalkę, która na chwilę mignęła mu przed oczami.

 – No tak, ale to nic nielegalnego – odparła zadowolona.

 – Znaczy, znaczy, oczywiście nie. Najwyżej coś niemile widzianego. Chwileczkę, uporządkujmy fakty. – Fink gubił się w słowach, gestykulował. – Naprawdę przywróciliście córkę do życia, tak?

 – Tak – odparł krótko Alfred.

 – Niesamowite, chylę czoła. Nie sądziłem, że to możliwe. – Fink złapał się za głowę. Wrócił myślami do mechanicznej dziewczynki, która zapadła w pamięć. Musiał w umyśle poukładać pewne rzeczy. – Czy to znaczy, że potraficie przywrócić do życia każdą osobę? – zapytał.

 – Jeżeli dostalibyśmy namacalny kawałek ciała zmarłego, to byłoby to możliwe. Zaklęcie jest trudne, jednak każdy uzdolniony czarodziej mógłby się go z łatwością nauczyć – potwierdziła nekromantka.

 – Nad czym my się zastanawiamy? – Mecenas wstał. – Przecież to jest kolejna rewolucja, rewolucja życia! Ludzie zrobią wszystko, aby przywrócić zmarłych. Na pewno za to zapłacą, mam rację? – Spojrzał na rodziców, którzy wpadli w długi, aby wyleczyć dziecko. Ich determinacja była tak wielka, że posunęli się do zrobienia niemożliwego. W całym królestwie codziennie ginęli ludzie, codziennie odbywały się pogrzeby, codziennie na cmentarzach odbywały się tragedie. Teraz mogłoby się wydawać, że za odpowiednią zapłatą dałoby się wymazać z życia te okropne przeżycia.

– Faktycznie! – Priscilla doznała olśnienia. – Musimy dla dobra wszystkich podzielić się naszym odkryciem!

– Chwileczkę, to tylko prototyp. Tessa żyje zaledwie kilka dni w nowym ciele, a już występują problemy. – Myślami wrócił do dzisiejszego napadu złości córki. – Nie wiem, czy powinniśmy ryzykować życiem innych.

– Przecież oni i tak nie żyją! Możemy dać innym radość – zauważyła błyskotliwie małżonka. – Kochanie, potrzebujemy pieniędzy. Wiesz, że w każdej chwili mogą nam zabrać mieszkanie. – Ostatnio rodzina pozostawała bez pracy, ponieważ wszystko poświęcili największemu skarbowi. Wspólnie zaciągnęli kredyt na specjalistyczną terapię. Do tego dochodziły opłaty za czynsz, jedzenie, opłaty za korzystanie z dużego mieszkania. Ostatnio nie mieli nawet na wygodne życie, nie wspominając a wspólnym wyjściu do teatru.

– Rozumiem, jednak w naszej lalce jest jeszcze dużo do poprawy. Nie chciałbym oferować czegoś, z czego nie jestem zadowolony. Nie wiem, czy ludzie są gotowi.

– Alfredzie mój przyjacielu. – Fink poklepał po plecach wspaniałego wynalazcę. – Kojarzysz pana McCornmicka? – zapytał.

– Nie. Dlaczego pytasz?

– Widzisz, bo praktycznie nikt nie kojarzy pana McCornmicka, a on był pierwszym, który stworzył maszynę parową, jednak jego osiągnięcia w zasadzie nikt nie pamięta. Całkowicie niezasłużenie. – Westchnął. – To on stworzył wspaniałą konstrukcję, którą dopracowywał przez lata. Tylko co z tego. Skoro niejaki Bates w tym samym czasie znalazł inwestora i zalał rynek paskudnymi, zawodnymi urządzeniami, tak że nikt już nie pamiętał o niezwykłym innowatorze. – Fink popatrzył Alfredowi głęboko w oczy. – Możemy siedzieć tutaj przez kolejny rok i poprawiać lalkę, tylko w każdej chwili ktoś mógłby nas ubiec. Nie chcesz zostać kimś zapomnianym, prawda? – Również los dla starego wynalazcy nie okazał się łaskawy. Pan McCornmick nie potrafił znieść, że świat nie docenił jego wspaniałego odkrycia. Popadł w alkoholizm, stoczył się na samo dno. Od lat nikt go nie widział, w tym sam pan Fink.

– Masz rację, nie powinniśmy czekać. Zawsze możemy poprawić konstrukcję w trakcie. – Alfred patrzył tylko, jak pozostali kiwali głowami.

– To jutro zaczynamy? – zachęcał starszy mecenas.

Wszyscy zgodzili się i wystarczyło dopiąć jedynie techniczne szczegóły. Małżeństwo miało zająć się przez najbliższy tydzień budową jak największej ilości lalek dla potencjalnych klientów. Pan Fink miał zadbać o odpowiedni rozgłos w mieście oraz przyszykować lokal do sprzedaży niezwykłej usługi.

Ustalili jeszcze równy podział zysków na trzech wspólników. Stawiało to rodzinę w uprzywilejowanej sytuacji, jednak Fink uznał to za uczciwe rozwiązanie.

 Biznes mógł ruszyć pełną parą. Rewolucja życia miała niebawem nastąpić.

 

***

 

 Plotki szybko zaczęły się rozchodzić po mieście. Wielu z mieszkańców nie chciało wierzyć, że ktoś dokonał rzeczy niemożliwej. To, że ktoś przywracał zmarłych za opłatą, brzmiało absolutnie nieprawdopodobnie.

 

 “Śmierć zabrała bliskich? Weź po kawałku każdego z nich, a powstaną z martwych!”

 

“Do każdej lalki dorzucamy węgiel na rozgrzanie!”

 

 Taki napis zawisł na jednej kamienicy przy ruchliwej ulicy. Usługę reklamowały uśmiechnięte kukiełki, spoglądające zza szyby sklepu, w każdej niemal konfiguracji od mężczyzny, przez kobietę, po wizerunki starców, na modelach dzieci skończywszy. Niektórzy reagowali z obrzydzeniem. Wiele osób zatrzymywało się przy sklepie, nie mogąc uwierzyć w takie cuda.

 Nawet opłata w wysokości dziesięciu szylingów nie mogła odstraszyć potencjalnych nabywców. Wprawdzie to około trzymiesięczny dochód przeciętnej rodziny, jednak czy to była wygórowana cena za przedłużenie życia? Za powrót najbliższej osoby?

 W przeddzień wielkiego otwarcia zanotowano liczne przypadki rozkopywania grobów na cmentarzach. Grabarze zgłaszali sprawę na policję, jednak zgodnie z prawem zwłoki należały do bliskich. Funkcjonariusze nic nie mogli zrobić. Zainteresowanie wydawało się ogromne. Najwytrwalsi czekali z trupem bliskiej osoby całą noc.

 Rankiem, przy otwarciu, zjawił się ogromny tłum. Śmierdziało. Cuchnęło trupim odorem na całej ulicy. Dochodziło do bójek o lepsze miejsce w kolejce. Nikogo zdawało się nie brakować. Kochające wnuki trzymały ciała dziadków. Ktoś miał w portfelu włos kochanka, licząc na cud zmartwychwstania. Nawet znalazło się miejsce dla matki z poronionym płodem. Nie brakowało też osoby ze świeżo poderżniętym gardłem. Wszyscy pragnęli tego samego, każdy miał do tego powód. Trudno oceniać, kto najbardziej potrzebował pomocy.

 Fink uchylił drzwi. Tłum wdarł się do środka.

 – Wchodzimy po kolei! – krzyknął mężczyzna. Za nim stało dwóch osiłków, którzy umięśnionymi barami zatrzymali napór ludzi. – Państwo tutaj wchodzą pierwsi! – wskazał na młodych, trzymających zwłoki starszej pani, którzy weszli do lokalu, skupiając na sobie nienawistne spojrzenia pozostałych klientów.

 – Czy babcia wróci do życia? – zapytali, nie mogąc do końca w to uwierzyć. Czuli się zagubieni w pomieszczeniu, gdzie czekała na nich para nieznajomych i wielki stół, przypominający ten operacyjny ze szpitala.

 – Jak najbardziej za minimum dziesięć szylingów – uśmiechnął się Pan Fink. –  Tylko tyle, a wasza babcia znów poczuje zew życia. – Wziął ze stanowiska model dziewczynki. – Będzie chodzić, będzie się uśmiechać, nie będziecie żałować. – Dał młodym do zapoznania mechaniczny prototyp. – Natomiast za dwanaście szylingów babcia może być w modelu dorosłego.

 Klienci okazali się nieco zmieszani. Cicho wymieniali sprzeczne opinie na temat usługi. Za taką kwotę mogli pojechać w daleką podróż.

– Nie da się opuścić ceny za model dorosłego? To nasze wszystkie pieniądze. – Pokazali oszczędności, jakie mieli. Te ledwo przekraczały cenę za najtańszy model.

– Widzicie, jaką mamy kolejkę? – Za szybą czekał tłum, który wyjątkowo się niecierpliwił. – Krótka sprawa, płacicie, czy wychodzicie? – zapytał Fink.

– Przywróćcie wpierw babcię, a zapłacimy – odparł chłopak.

Położyli rozkładające się zwłoki na stole. Obok czekał model niewinnej mechanicznej lalki. Wyglądała tak, jakby bawiły się nią małe dziewczynki. Alfred nie czuł się komfortowo, chociaż z drugiej strony jego żona nie mogła się doczekać wykonania rytuału pokonania śmierci raz jeszcze. Dodatkowo mobilizowała ją myśl godnego zarobku.

Klientom zza szyby rysował się wspaniały widok na nekromancki rytuał. Fink zadbał, aby lokal był doskonale widoczny z ulicy. Następni w kolejce w całej okazałości oglądali cud przywrócenia zmarłego.

– Babcia zawsze mi mówiła, że była niewinną dziewczynką. Będzie więc miała takie ciało jakie ty wybrałeś. Ty się będziesz tłumaczył – podsumowała rozżalona kobieta.

Rytuał przebiegł bez zakłóceń. Wielu nie potrafiło uwierzyć w prawdziwy cud. Podekscytowani ludzie dotykali szyby, aby być jak najbliżej.

Imitacje rąk lalki zaczęły delikatnie się poruszać, a głowa podniosła się z zimnego blatu. Krzyk niedowierzania rozniósł się po całym mieście.

– Co się stało? Czy to grób? Tam było z pewnością wygodniej! – odezwała się kukiełka. Bez gadania para wręczyła pieniądze, nie mogąc skończyć z litanią podziękowań.

– Następny! – Kolejka była ogromna. Z każdą osobą lalkarze nabierali wprawę. Część petentów wygonili, bo nie mieli odpowiedniego ciała albo – co gorsza – pieniędzy. Niektórzy błagali na kolanach, aby bliska sercu osoba wróciła. Płacz miejscami dla Alfreda i Priscilli był nie do zniesienia. Niemniej Fink pozostał nieugięty, nie dawał on nikomu rabatu na piękne oczy. Na zainteresowanie biznes nie narzekał, a i tak zamknęli sklep w godzinach wczesnopopołudniowych.

– Przykro nam, zapraszamy za tydzień! Nie mamy już lalek, dziękujemy za zainteresowanie! – oznajmił Fink. Ochroniarze opanowali rozgoryczone towarzystwo, które chciało wtargnąć do sklepu. Na koniec mecenas wywiesił odpowiednią tabliczkę, zasłonił okna wystawowe.

– Świetna robota. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem! – Fink otarł pot z czoła. To był wyjątkowo wyczerpujący dzień. Również jego wspólnicy mieli dość. Chcieli usiąść, zaczerpnąć tchu. Adwokat zaczął liczyć pieniądze, a następnie rozdysponował je zgodnie z udziałami.

– Aż tyle? – Priscilla zdawała się nie dowierzać. Zdała sobie sprawę, że jeszcze jeden taki dzień pracy pozwoliłby spokojnie spłacić wszelkie długi.

– Zastanawiam się, czy jakoś nie moglibyśmy usprawnić naszego biznesu. Wydaje mi się, że oferujemy nasz produkt za zbyt wysoką cenę – wspomniał Fink.

– Tylko nijak jesteśmy w stanie coś zmienić. Mechanizm lalki jest niezwykle zaawansowany. Dotyczy to ruszania rękami, a zwłaszcza nogami – tłumaczył wynalazca. Miał rację. Ten mechanizm mimo wielu prób nadal powodował problemy, a odpowiednie złączenie umysłu lalki z kończynami wymagało wiele pracy.

Jedyne co się udało odwzorować, to narząd mowy, jednak ten wyglądał wyjątkowo sztucznie. Kukiełka poruszała tylko żuchwą, a nie jak człowiek wieloma mięśniami twarzy. Jedynie po wypowiadanych słowach odczytywano emocje. Cóż do doskonałości projektu brakowało wiele.

– Zastanawiam się, czy jeśli zrezygnowalibyśmy z poruszania kończynami u lalek, to czy nie wyprodukowalibyśmy ich więcej i taniej? – zapytał Fink.

– Że jak? Tylko co to wtedy za ludzie? – odezwał się agresywnie Alfred. Myśl o byciu nieruchomym go przeraziła.

– Jakie to ma znaczenie? – odparła Priscilla. – W ten sposób możemy pomóc większej liczbie ludzi, prawda? Pamiętasz tę kobietę, co groziła, że się zabije, jak nie uratujemy jej męża?

– Pamiętam – zająknął się wynalazca. Do głowy wtargnęły mu wspomnienia z wczorajszego dnia. W pewnym momencie młoda kobieta przyłożyła pistolet do głowy. Krzyczała wniebogłosy, że się zabije, bo bez partnera nie potrafiła żyć. Zrobiło się niebezpiecznie, jednak udało się opanować sytuację. Niestety dziewczyna nie miała dość pieniędzy na kurację. Nie wiedział też czy później kobieta nie zrobiła sobie krzywdy.

– Tak się zastanawiam – kobieta przerwała chwilę ciszy. – Czy naszym obowiązkiem nie byłoby wskrzeszenie wszystkich tych, co niegdyś umarli? Czy wtedy świat nie stałby się piękniejszym miejscem?

– Dokładnie, a im bardziej obniżymy koszty, tym szybciej osiągniemy cel. – Przytaknął głową gentleman z wąsem. – Nie oszukujmy się, nie pracujemy za darmo.

Alfred nie zareagował. Nie należał do przebojowych osób.

Dręczyło go dziwne uczucie. Jakkolwiek nie patrzeć, chciał aby jak najwięcej ludzi wróciło do życia. Nikt nie chciał przegrać ze śmiercią. Każdy się jej bał od prostego robotnika, po najpotężniejszych tego globu.

Alfred zastanawiał się, gdzie leżała granica ożywiania zmarłych. Kiedy przywracał córkę czuł, że robił najpiękniejszą rzecz na świecie. Nie mógł tego samego powiedzieć o przywracaniu ludzi do statycznych lalek, jednak każda nawet najwspanialsza idea musiała się finansować. Realizacja utopijnych wizji niosła ze sobą pewne kompromisy.

– Dobrze, chyba musimy tak zrobić – odparł po chwili, jednak nie miał pełnego przekonania do swoich słów.

 

***

 

 Kolejny tydzień minął na produkcji coraz większej liczby lalek. Tym razem praca pochłonęła małżeństwo bez granic. Tworzyli kolejne sztuki mechanicznych powłok. Do pomocy zatrudniono tymczasowo kilku robotników.

Fink wprowadził kolejne usprawnienia. Mecenas słusznie zaobserwował, że sklep nie potrzebował różnych modeli z wizerunkami dzieci, dorosłych i starców obu płci. W rozrachunku i tak najszybciej sprzedał się typ najtańszy, kierowany na zmarłe dzieci. Przez to zredukowano liczbę dostępnych modeli do dwóch na męski i damski. Lalka była wielkości dziecka, chociaż miała rysy dorosłej osoby. To wszystko zrobiono w imię redukcji kosztów produkcji.

– Precz z lalkami! Precz z nekromancją! – skandował hasła. Manifestujący przechodzili ulicami miasta. Na wielu transparentach widniały hasła, aby powrócić do ogólnie przyjętej białej magii.

– Niedobrze. – Priscilla popatrzyła na protestujących, którzy gęsto zebrali się pod sklepem. Ilość nie robiła na niej wrażenia, jednak rozpoznała, że poza grabarzami większość manifestujących miała powiązanie ze szpitalami magicznymi. Nekromantka widziała, że demonstrujący nosili spiczaste czapki i tradycyjne białe szaty. Zazwyczaj magowie ubierali się tak, gdy leczyli pacjentów, bo zazwyczaj nie dało się ich odróżnić na ulicy od zwykłych ludzi.

– Wręcz przeciwnie – stwierdził Fink. Z uśmiechem obserwował jak manifestacja stała przed sklepem. – Robią nam tylko darmową reklamę. Teraz nie potrzebujemy nikogo do promocji.

– Tak myślisz? Magowie mają przedstawicieli w Izbie Lordów! W każdej chwili mogą nas zamknąć!

– Nie przejmuj się, na razie nic nam nie zrobią. – Zakazanie działalności tylko z uwagi na prośbę czarodziei byłoby precedensem. Fakt, że magowie tworzyli silną frakcję w Izbie, jednak sami nie mogli nic zrobić. Musieliby dogadać się z arystokracją lub kapitalistami, dlatego taka legislacja nie zostałaby wprowadzona z dnia na dzień.

– Nie znasz ich! Jak się na coś uprą, to dopną swego za wszelką cenę! – drążyła Priscilla.

– Dobrze chyba powinniśmy zyskać jakieś wsparcie. Pomyślę nad tym. – Fink stracił nieco entuzjazmu. W jego głosie wdarła się zauważalna nerwowość.

– Tak właściwie to dlaczego protestują? – zapytał zdziwiony Alfred.

– Jak to dlaczego? – odparła nekromantka. – Przeszkadzamy im w biznesie! To oni prowadzą większość placówek leczniczych, szpitali.

– No tak grabarze, też nie znaleźli się tu przypadkiem – skwitował wynalazca.

Zapowiadała się spokojna noc. Lalkarze po ciężkiej pracy udali się na zasłużony odpoczynek do domów, bo w tym dniu zbudowali kilkadziesiąt gotowych do sprzedaży kukiełek.

Dwie zakapturzone postacie podeszły pod zakład.

– To co, zaczynamy? – zapytała filigranowa kobieta starsza wiekiem. Nosiła na szyi tajemniczy złoty medalion.

– Tak – odparł zdawkowo młodszy mężczyzna. Uważnie popatrzył czy w okolicy nie było niepotrzebnych gapiów. Następnie zaczął mówić w niezrozumiałym języku. Dotknął witryny sklepowej. Ta w mgnieniu oka zaczęła się rozpadać na niezliczone kawałki szkła. Trzask słyszano w najbliższej okolicy. Droga do zakładu stała przed czarodziejami otworem. Oboje weszli do środka.

Mag przenosił wszystkie kukiełki w jedno miejsce. Trwało to dość długo. Czarodziejka mu w tym pomogła, używając zaklęcia telekinezy. W ten sposób drobna kobieta siłą umysłu kontrolowała ciężkie lalki. Gdy położyli wszystkie martwe mechanizmy w jedno miejsce, mężczyzna rozsypał niebieski proch wokół nich.

Następnie kobieta zaczęła inkantacje. Jej naszyjnik zyskał błękitną poświatę. W całym zakładzie pojawiło się oślepiające światło. Kilkadziesiąt lalek było pod kontrolą jednej czarodziejki. Kobieta siłą woli wyprowadziła ze sklepu wszystkie kukiełki.

– Idźcie! Atakujcie! – wydała rozkaz. Marionetki posłuchały. Wybiegły na ulice miasta. Starały się zbliżyć do zaskoczonych przechodniów, nawet w nocy nie brakowało przypadkowych ludzi na głównych alejach miasta. W większości ludzie uciekali w panice przed z pozoru groźnymi lalkami. Telekineza czarodziejki posiadała ograniczenia, zwłaszcza gdy dotyczyło to grupowej wersji zaklęcia.

Część przechodniów była zaskoczona widokiem zbliżających się maszyn. Ci, którzy stali oszołomieni zostali zaatakowani. Wyglądało to groźnie. Lalki starały się okładać przypadkowych ludzi swoimi kończynami. Robiły to nieudolnie. Ich ręce nie chciały się odpowiednio zginać po ostatnich zmianach. Wyglądało to tak, jakby małe dziecko klepało dorosłego. To jednak wystarczyło, aby rozpętać panikę.

Ludzie krzyczeli. Nikt nie wiedział co się wydarzyło. Całe zamieszanie trwało godzinę, zanim czarodziejka w zakładzie niemal padła z wycieńczenia. Ostatecznie nikt nie ucierpiał, jednak w stolicy Trentu zaczęły szerzyć się plotki o groźnych lalkach.

 

***

 

Fink obudził się w doskonałym nastroju, jednak po przejrzeniu najnowszej gazety wpadł w szał. Zgniótł ją w papierową kulkę.

 – Co!? Kto za to odpowiada! – krzyknął. Jak najszybciej pobiegł do zakładu, po drodze budząc małżeństwo Gabfly wczesnym rankiem.

 – Mówiłam, że czarodzieje nie cofną się przed niczym. To na pewno ich sprawka! – mówiła wściekła Priscilla. Upewniła się w tym przekonaniu, gdy trafiła na miejsce. Nikt bez pomocy magii nie wybiłby tak dobrze całej witryny sklepowej.

 Mecenas wybiegł, nie mógł uwierzyć, że ktoś zdemolował lokal. Witryna to nie wszystko, również wnętrze pozostawiało wiele do życzenia. Zakład wyglądał, jak po wybuchu bomby.

 – Zapłacą za to! – Fink uderzył pięścią w stolik.

 – Raczej my zapłacimy – ocenił Alfred z kwaśną miną.

 – Zamknij się!

 – Spokojnie, spokojnie. Zawsze mogło być gorzej – oceniła Priscilla. Okazało się, że nie wszystkie lalki wybiegły ze sklepu. Nekromantka zlokalizowała trzy nietknięte kukły. Niestety wczorajsza praca lalkarzy poszła na marne, a za cztery dni sklep miał być ponownie otwarty.

 Pod sklepem zaczęli zbierać się ludzie, którzy wiedzieli o wczorajszym zajściu. Szukali winnych.

 – Precz z waszą magią i technologią! – krzyczała grupa.

 Fink poczuł się zobowiązany do załagodzenia sytuacji.

 – Nie widzicie, że zostaliśmy zaatakowani? – pytał Fink. Pokazywał szkody w zakładzie. To nie pomogło.

 – To wasza technologia jest niebezpieczna! Nie macie nad nią kontroli! – odezwała się osoba z protestu. Fink zdał sobie sprawę, że nie przekona tych ludzi racjonalnymi argumentami.

 – Macie rację, nasza technologia nie jest idealna… Tylko, że wiele urządzeń nie jest doskonałych, prawda? Jak mamy dokonywać postępu, kiedy nie będziemy próbować rozwijać techniki. – Mecenas wziął jedną z lalek, która przetrwała atak. – To jest nowy model. Tylko popatrzcie na te kończyny. – Mężczyzna poruszył palcem wiotkiej nogi, które nie mogły utrzymać ciężaru maszyny. – Nasza nowa generacja lalek nie będzie potrafiła się poruszać, więc stanie się bezpieczna dla wszystkich! A co najważniejsze będzie dostępna za połowę dotychczasowej ceny! Czy to nie jest to, czego oczekujecie? – Musiał odetchnąć. Podczas przemowy dał z siebie wszystko.

 Garstka protestujących popatrzyła się wzajemnie na siebie. Sytuacja została opanowana, skoro kolejne lalki nie potrafiły chodzić, to nie stanowiły żadnego zagrożenia dla postronnych. Ludzie rozeszli się do domów.

 Wkrótce przybyła policja, która zaleciła zamknięcie lokalu ze względu na bezpieczeństwo lalkarzy. Fink odmówił, bo chciał za wszelką cenę otworzyć sklep za cztery dni, tak jak obiecał klientom. Wiedział, że jeśli teraz wycofa się z biznesu, to mógł do niego nie wrócić.

 Problemem stało się odnowienie zakładu, który przypominał obecnie ruinę. Sytuacja była tak dramatyczna, że Fink, który stronił od pracy fizycznej, zaczął malować ściany sklepu. Ubytki w podłodze zatuszowano dywanami, a meble gentelman przyniósł z własnego domu. Nowym wejściem stała się rozbita witryna sklepowa. Lokal wyglądał okropnie, jednak był funkcjonalny. Mecenas, aby załagodzić sytuację, przygotował nowy baner reklamowy.

 

“Twoi bezpieczni ożywieni bliscy, nie chodzą, nie biją!”

 

“Teraz dostępni za pół ceny!”

 

 Państwo Gabfly pracowali bez wytchnienia, aby nadrobić straty. Składali lalki niemal bez przerwy. Alfred i Priscilla mieli dość po drugim dniu, a musieli wytrzymać po szesnaście godzin pracy przez cztery dni. Ten tydzień okazał się niezwykle wyczerpujący.

Dzisiaj miał nastąpić dzień prawdy. Fink poprosił o wsparcie policji przy ponownym otwarciu sklepu, bo mogło zrobić się gorąco. Po drugiej stronie ulicy czekali protestujący przeciwko plugawej nekromancji. Demonstranci skandowali swoje hasła, jednak zwolennicy białej magii byli w mniejszości. Policja starała się załagodzić sytuację. Nie obyło się bez incydentów.

Ludzi bardziej interesowało ożywianie zmarłych. Nowa cena przekonała klientów do usługi wskrzeszenia. Nawet dyskusyjny wygląd sklepu im nie przeszkadzał. Co chwilę zakład sprzedawał nowe lalki, potwierdzające cud ożywienia. Klienci wychodzili szczęśliwi. Zmarli, którzy wrócili do życia, zazwyczaj wyglądali na zagubionych. Mogli jedynie poruszać mechaniczną głową i wypowiadać słowa z paskudnym piskiem mechanicznych ust. Martwych nikt nie przepraszał, najważniejsze, że biznes się kręcił.

– Jesteśmy uratowani! Podwoiliśmy nasz przychód. Doskonała robota mości panie i panowie! – przemówił triumfalnie Fink. Mecenas był cały spocony po męczącym tygodniu, jednak uśmiech nie schodził mu z twarzy. Dzisiaj sklep był otwarty niemal cały dzień, zanim asortyment nie został wyprzedany.

– Kochanie, wiesz, co to oznacza? Nie mamy długów! – Dawno mąż nie widział tak szczęśliwej Priscilli.

– Teraz powinniśmy odsapnąć. – Alfred miał dość. Przez ostatni tydzień pracował wyjątkowo ciężko. Najpierw składanie lalek, następnie asysta w sklepie przez cały dzień. Zwłaszcza to ostatnie i kontakt z ludźmi sprawiał, że nie miał energii.

– Ha ha ha! – zaśmiał się Fink. – To dopiero początek! Myślę, że celujemy w wielki biznes z placówkami w całym kraju i fabrykami produkującymi niezliczone ilości lalek!

Alfred poczuł się nieswojo.

– Znaczy…

– Spokojnie, jak rozhulamy interes, to później będziemy mieli czas na wszystko. To niestety może potrwać. Nikt nie mówił, że będzie łatwo! – mówił Fink. Poklepał wynalazcę po plecach.

Żona Alfreda wyglądała na pogrążoną w marzeniach. Priscilla zawsze chciała udać się w niezwykłą podróż, najlepiej dookoła świata. Kto wie, może wraz z nowoczesną technologią mogłaby tego dokonać, nawet w osiemdziesiąt dni.

Do sklepu rozległo się donośne pukanie.

– A wybaczcie, że nie wspomniałem. Dzisiaj miał zjawić się u nas przedstawiciel ratusza. – Otworzył drzwi i przywitał się z wysokim mężczyzną w gustownym fraku.

– Panie George, wybaczy pan wygląd lokalu, ale jesteśmy świeżo po zamknięciu. – Fink miał na myśli niezliczone odciski zabłoconych butów na posadzce sklepu. Dodatkowo pozostałości po mechanicznych częściach nie sprzyjały atmosferze poważnego spotkania.

– Panie Fink, jest już dość późno. Przejdźmy do rzeczy – stwierdził przybysz.

– Jak najbardziej. Może usiądziemy. – Zaproponował mecenas. W kąciku sklepu znajdowała się poczekalnia dla klientów. Nic wielkiego – sofa, mały drewniany stoliczek z gazetami.

– Więc na czym miał polegać interes? Przyznam, że do tej pory nie mogę uwierzyć w wasze możliwości – odpowiedział przedstawiciel miasta.

– Sprawa jest prosta. – Fink błyskawicznie zabrał głos. – Na cmentarzu miejskim leży wiele wspaniałych osobistości. Dzięki naszym umiejętnościom, możemy przywrócić do życia prawdziwe legendy. Proszę sobie wyobrazić jakim zainteresowaniem cieszyłaby się wystawa żywych postaci historycznych!

– A ile możemy się nauczyć od zmarłych! – wtrąciła Priscillla.

O ile łatwiej poznalibyśmy historię, gdybyśmy wskrzesili najpotężniejszych władców. Czy gdyby wróciły najwspanialsze umysły, nie byłoby lepiej dla ludzkości? Teraz i tak martwi leżeli bezczynnie w grobach…

– Rozumiem, że chcecie zakląć je w te, jak to powiedzieć… – George nie potrafił dobrze określić mechanicznej powłoki, na którą patrzył z lekką nieufnością.

– Najłatwiej nazwać je lalkami. Po prostu! – przyznał Fink.

– Zrobicie to za darmo? Wiem, że chcecie coś w zamian? – zapytał.

– Chcemy otrzymać całodobową ochronę zakładu. Ostatnio mają miejsce protesty, ostatnio doszło do zamachu na nasz lokal. Przyzna Pan, że razem możemy zrobić coś wielkiego!

– Jak najbardziej! Brzmi sensownie!

Alfred siedział nieco poddenerwowany. Coś go gryzło. Dwóch gentelmenów dopinało formalne szczegóły. Obaj szykowali się do uścisku dłoni. W pewnym momencie nieśmiały mężczyzna wstał.

– Czy to na pewno etyczne? – zapytał. Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem. – Tak wskrzeszamy, ale z reguły decyduje o tym najbliższa rodzina. Tutaj jest inaczej, prawda? Skąd wiemy, że zmarli chcą wrócić?

– To nonsens! Uważasz, że brak życia jest lepszy od życia! – Szykowała się małżeńska sprzeczka, jednak Fink błyskawicznie zareagował. Rozdzielił dwójkę, która chciała skoczyć sobie do gardeł.

– Uspokójcie się, pokłócicie się później!

– Ze swojej strony nadmienię, że istnieją prywatne groby, które są własnością obywateli. Niemniej pragnę zauważyć, że wybitne postacie otrzymały pochówek od miasta. Tutaj pod względem prawnym wszystko się zgadza.

Umowa została podpisana. Alfred nie miał nic do gadania. W jej ramach mieli wskrzesić kilka ważnych postaci, które od kilkuset lat leżały w katakumbach pod ratuszem.

Nie wszyscy z takiego układu byli zadowoleni.

 

***

 

 Alfred chodził codziennie do warsztatu, jakby pracował w fabryce przy najbardziej rutynowych czynnościach. Miał wrażenie, że we własnym przedsięwzięciu harował za karę, jednak miał ustalone zobowiązania. Nie umiał przebić się z własnym zdaniem. Był w mniejszości.

 Dzisiaj lalkarze podążali w kierunku nowo zbudowanego czerwonego ratusza. Swój wyrazisty kolor zawdzięczał specjalnie palonej cegle. Na miejskim rynku górowała kamienna kolumna wystawiona na tysiąclecie urodzin króla Cedrika Szlachetnego. Według legendy, to on dał początek zorganizowanej państwowości na tych ziemiach. Postawny mężczyzna władczym wzrokiem przyglądał się miastu, które rozrosło się do rozmiarów ogromnej metropolii, dochodząc do dwóch milionów mieszkańców. Gdyby Cedrik mógł przejść się po wąskich uliczkach miasta, to nie potrafiłby uwierzyć jak wiele się zmieniło.

 Niebawem fantastyczny akt ożywienia miał się dokonać. Dostrzegli wielką kopułę. To dach pięknej świątyni. Do wnętrza prowadziło wejście między kolumnami. Weszli do mauzoleum.

 – Witajcie! Wszystko przygotowaliśmy. – przywitał ich George. – Zejdziemy do katakumb. Zapraszam. – Pokazał im drogę, która prowadziła po wyjątkowo stromych schodach.

 – Przepraszam, myślałam, że Cedrik spoczywa w jednej z sal. – zdziwiła się pięknie wyszykowana Priscilla.

 – Tam tylko jest odnowiony sarkofag dla turystów – zaśmiał się George. – Mało kto wie, że prawdziwe ciało spoczywa w podziemiach. Chodźmy.

 Zeszli bardzo wąskim przejściem do katakumb. Czas odcisnął swoje piętno na kamiennych stropach. Któż nie leżał w grocie? Nie brakowało całej dynastii władców, która niepodzielnie rządziła kilka stuleci w zamierzchłych czasach, zasłużeni uczeni, nawet znalazło się miejsce dla kilku wybitnych arcymagów.

Lalkarze wodzili po napisach na sarkofagach. Napisy na nich były ledwo czytelne.

 – Cedric, dobrze widzę, to tutaj? – zapytał Fink.

 – Tak. Rozumiem, że zaczynamy? – odparł George.

 – Potrzebujemy, tylko jakieś części ciała – wtórowała nekromantka.

 Bohaterowie odsunęli płytę nagrobną, aby dostać się do szczątków w grobie. Z trudem tego dokonali. Kurzyło się niesamowicie. Ich oczom ukazała się sterta kości, która nie układała się w prawdziwy szkielet. Dość powiedzieć, że kość udowa leżała obok czaszki.

 – Co za brak szacunku – wspomniał cichutko Alfred. To smutne, że na górze ludzie zachwycali się odrestaurowanym marmurowym grobem. Wyrzeźbiona sylwetka z długą brodą, a wraz z nią zdobiona szlachetnymi kamieniami korona. Natomiast tutaj grób ogołocono ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość.

 Wynalazca stworzył specjalnie dla legendarnego władcy lepszą wersję lalki, która potrafiła poruszać rękami. Początkowo mecenas był niechętny usprawnieniom, jednak nalegania Alfreda na królewską wersję zdały się go przekonać.

 Należało zacząć rytuał.

 – Nie… – próbował coś powiedzieć, jednak przenikliwy, nieco groźny wzrok Finka sprowadził go do pionu.

 – To niezwykłe. Jesteśmy świadkami historycznej chwili. – George nie miał okazji widzieć cudu wskrzeszenia. Odrobina magii potrafiła wprawić laików w zdumienie. Należało tylko czekać na pierwsze oznaki życia. Jak po raz pierwszy od wieków legenda poruszy dłonią? Jakie wygłosi pierwsze od milenium słowa?

 – Co? Co? Wy diabli!

 Silnik zaczął pracować. Skrzyp zębatek słychać było w całym pomieszczeniu. Lalka z trudem podniosła rękę.

 – On rusza ręką! Nadal nie potrafię w to uwierzyć. Interesy z panem to prawdziwa przyjemność. Naprawdę!

 – Wszystko dla dobra miasta! Jesteśmy otwarci na dalszą współpracę. – Panowie uścisnęli dłonie, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.

 – Co to za ciało!? Wy przeklęci! – król starał się mówić głośno, jednak jego metaliczny krzyk nie budził szacunku.

 – Proszę się uspokoić, to szok przy poznawaniu nowego ciała. Z czasem przemija. Zdecydowaliśmy, że lepiej będzie, jak szlachetny król wróci do życia – Priscilla wygłosiła dość standardową formułę przy przywracaniu z martwych. Niektórzy po ożywieniu mówili agresywne rzeczy, na szczęście byli dość ograniczeni, aby w szoku nie zrobić nikomu krzywdy.

 – Moi słudzy was zabiją za to!

 Władca był bezradny, nikt go nie słuchał… Fink z Georgem tylko śmiali się pod nosem.

 – Dla dobra monarchii przywróciliśmy króla do życia. Wierzę, że wspólnie możemy zrobić wiele dobrego – mówiła.

 – A ja nie chcę dobra, tylko spokoju! – powiedział, jednak decyzja o jego żywocie zapadła wcześniej, dlatego w tej sprawie nie miał nic do gadania. Mimo że niegdyś znaczył więcej, teraz był zaledwie cieniem dawnej potęgi.

Alfred nie chciał być świadkiem tej sceny. Musiał wyjść, zaczerpnąć powietrza. Pocieszał się, że wyszedł z długów i miał względny spokój w kwestii finansowej.

Wynalazca mógł sobie nawet pozwolić, aby kupić coś dla siebie. Jego stare ciuchy nie świadczyły o jego wysokim statusie. Niestety nic nie mógł znaleźć dla siebie. Żadna nowa marynarka nie leżała tak dobrze, jak stara znoszona. W sklepach nie czuł się tak dobrze, jak jego żona. Zawsze wolał bardziej praktyczne rzeczy, tylko nie za bardzo chciał coś kupić, kiedy posiadał sprawne narzędzia. A może dręczyło go coś innego? Czuł się paskudnie.

Alfred nie potrafił się odnaleźć. Ciągła praca w pogoni za pieniędzmi mu nie leżała. Mijał trzeci tydzień ciągłego składania lalek, a on ciągle skręcał te same zębatki, ciągle łączył te same mechanizmy. Tym razem w sklepie oczekiwali rekordowej liczby klientów. O ich przedsięwzięciu pisały gazety.

 

Jeszcze nigdy nie widziano takich tłumów w muzeum. Legendarny Cedrik powrócił do życia w nowej formie. Teraz każdy mógł popatrzeć na jakby żywego władcę zaklętego w mechanicznej lalce. Przyznam, że gdy usłyszałem od szlachetnego króla, abym się wychędożył, to poczułem niezwykłą satysfakcję. Takie przeżycie było warte każdej ceny. Dodatkowo pracownicy muzeum rzucali nowe tropy na historyczny rys wybitnej postaci. Rada miejska, wraz z właścicielami unikalnego zakładu lalkarskiego, ma w planach wskrzeszenie kolejnych wielkich tego świata.

 

Wynalazca czytał, nie do końca wiedząc, czy cieszyć się z sukcesu, czy zapłakać. Miał wrażenie, że moralna granica ożywiania została przekroczona. Przewrócił dziennik na kolejną stronę.

 

Wrogi Cesarz zwiększył cła nałożone na nasze państwo. Izba Lordów i Czarodziei po błyskawicznej sesji parlamentu nałożyła embargo z powodu tej zniewagi. Nasz minister spraw zagranicznych wyrzucił dyplomatów sąsiedniego państwa. Statki ze wschodnich krain będą musiały opływać cały kontynent, co odbije się na cenach egzotycznych dóbr, takich jak kawa, czekolada, herbata, przyprawy. Sytuacja pozostaje napięta.

 

– Ładnie wyglądasz – stwierdził nieśmiało Alfred. Odłożył nieciekawą lekturę. Kreacja Priscilli robiła wrażenie, a zwłaszcza biały kapelusz z piórami. Wyglądała uroczo.

– Dziękuję – powiedziała z wymuszoną uprzejmością.

– Czuję się wyczerpany. Prosiłem Finka o chwilę odpoczynku, szczęśliwie się zgodził w kolejnym tygodniu. Myślę, że zbyt dużo pracujemy, a za mało spędzamy czasu ze sobą… – żalił się, chociaż jego żona cierpliwie słuchała, to pozostała niewzruszona.

– Mnie naprawdę to wszystko pochłonęło. Cieszy mnie, że robię tyle dobrego. To dla mnie najważniejsze! Wiesz, słyszałam, że nasi historycy przesłuchali Cedrika. Tyle rzeczy okazało się błędnych… – mówiła z pasją. – Zdajesz sobie sprawę, że on wcale nie założył miasta, tylko je najechał i wybił niemal wszystkich mieszkańców. Teraz tęgie głowy się zastanawiają, czy nie zmienić mu przydomka na Cerdrika Brutalnego.

– Właśnie to mnie martwi, ja zupełnie nie czuję tego dobra – przerwał Alfred. Wziął głęboki oddech. – Nie wiem, czy my powinniśmy decydować o życiu i śmierci.

– A kto? – natychmiast odezwała się Priscilla, jej rozmówca tylko milczał. – Czy lepiej, aby ludzie dalej leżeli w grobach?

– Nie wiem…

– Widzisz, sam sobie odpowiedziałeś! Czy sam, jako prawdziwy wynalazca, nie mówiłeś, że postęp naukowy jest najważniejszy? – mówiła z ironią w głosie. Przytoczyła jego dawne słowa, chociaż teraz by nigdy takich nie wypowiedział. Zamilkł. Jego żona patrzyła z politowaniem.

– Priscillo kochana, czy nie zapomniałaś o czymś naprawdę ważnym w życiu? – wypowiedział z trudem słowa, chociaż nie wiedział, czy dalsza rozmowa miała sens. Ich priorytety w życiu się różniły.

 Do pracowni wszedł Fink. Nie miał tęgiej miny. Towarzyszył mu bogaty jegomość oraz drugi mężczyzna ubrany w purpurowe szaty. Jego sędziwy wygląd oraz długa broda wskazywały, że był ważnym czarodziejem.

 – Alfredzie, Priscillo, przestańcie pracować. Plany się zmieniły…

 – Co się stało? – zapytała nekromantka.

 – Od czego tu zacząć – odparł mężczyzna we wspaniałym fraku, pod nią miał czarną gustowną kamizelkę. – Nazywam się James Moore. Jestem przedstawicielem Ministerstwa Wojny. Wasze odkrycie spowodowało niemałe poruszenie w Izbie Lordów i Czarodziei. Jestem pod wrażeniem, bo wieści o przywróceniu Cedrika do życia obiegły cały kraj. Wszystkie gazety pisały o przełomie w nauce.

 – Jako arcymag piątego kręgu nie sądziłem, że nekromancja ma taki nieokiełzany potencjał. – Starzec delikatnie pieścił brodę, która sięgała mu do pasa. – Nie sądziłem, że posłuży do czegoś więcej niż do animacji okropnych abominacji. – Miał tu na myśli bezmyślne szkielety, zombie. Bezwładne masy niegodne prawdziwego czarodzieja.

 – W imieniu Najwyższej Rady Królestwa przejmujemy ten zakład oraz go odpowiednio wesprzemy. Wasze odkrycie, jest dla królestwa niezwykle cenne.

 – Tak… To miłe słowa, tylko co robi tu arcymag? – zadała pytanie Priscilla. Kobieta uważnie przyglądała się mistrzowi magii. Z reguły osoby parające się białą magią nie przepadały za nekromancją, zwłaszcza te zasiadające na wysokich stanowiskach.

 – Z przyjemnością potwierdzam słowa szanownego Jamesa. Po owocnych negocjacjach kuratelę nad projektem przejmuje Akademia Magiczna. Dodatkowo magowie otrzymają na wyłączność wskrzeszanie zmarłych, a to oznacza, że muzeum legend z Cedrikiem na czele trafi pod opiekę czarodziei. Wierzę, szanowna damo, że razem osiągniemy naprawdę wiele w arkanach wiedzy tajemnej. – Nekromantka nie mogła uwierzyć w ten spokojny ton arcymaga. Dawna adeptka akademii otrzymała nobilitację od jednego z najpotężniejszych czarodziei na świecie. Po chwili wytchnienia Priscilla zdała sobie sprawę, że wszystko układało się w całość. Czarodzieje załatwili lukratywny kontrakt z ministerstwem. Samo muzeum, gdzie zostaną wskrzeszone najwspanialsze osobistości tego świata, stanowiło prawdziwą żyłę złota.

Pewne rzeczy nabrały rozpędu, o lalkach pisały największe gazety, a protesty oraz inne formy nacisków przeciwko nowemu zjawisku nie przyniosły rezultatów. Czarodzieje obawiali się nekromancji, która wsparta przez przemysł lalkarski mogła zaszkodzić szpitalom prowadzonym przez adeptów magii. Wniosek nasuwał się jeden: czy nie lepiej było przejąć nad wrogiem pełnej kontroli?

 – Przepraszam, że tak zapytam – wtrącił Alfred. – Jaki właściwie jest plan, co powinniśmy robić?

 – Jako priorytet – odezwał się James – chcemy poprawić wydolność kończyn, aby lalki mogły zacząć biegać, lepiej łapać przedmioty. Pan Fink zapewniał, że będzie pan tym zainteresowany.

 Nie czuł się dobrze, tworząc kukiełki, które potrafiły tylko mówić. Od samego początku istnienia pomysłu chciał ulepszać lalki, aby zapewnić jak najlepsze warunki potencjalnym zmarłym. Niestety, jego poglądy się zmieniły. Alfred nie chciał decydować o życiu innych, miał dosyć pracy jako lalkarz. Niemniej jego wrodzona ciekawość kazała mu zapytać.

 – Jaki jest cel tych usprawnień?

 – Ciekawość pana zżera, prawda? Jak panu powiem, nie będzie już odwrotu. – Alfred się odsunął. Popatrzył uważnie na odznakę pracownika Ministerstwa Wojny. Do czego korona mogłaby wykorzystać usprawnione lalki?

 – Potrzebujecie żołnierzy, tak? – odparł drżącym głosem.

 – Jak każda armia! – James zaśmiał się pod nosem. Alfred złapał się za głowę. Pewnie Korona liczyła na budowę nowego wojska w oparciu o ożywionych. Cóż, pewnie by usłyszał słodką historię o tym, że żołnierze na cmentarzach wojennych w zasadzie nie skończyli służby. A najlepiej, aby ją dokończyli, jak głosiła żołnierska przysięga.

 – Nie, nie, to za wiele…

 – Powiem, że płacimy godziwie. Poza tym Panie Alfredzie mam wrażenie, że wie pan nieco za dużo. Proszę się jeszcze zastanowić. – spokojnie mówił pracownik Korony. Alfred widział po oczach, że nikt nie zamierzał go wesprzeć.

 – Nie! Nie! Istnieje jeszcze coś… honor! – krzyknął.

 Ci, którzy go słuchali, westchnęli.

 – Drzwi są tam. – Wskazał Fink.

 – Oczywiście! – pospiesznie nałożył starą marynarkę. Kierował się do wyjścia, jednak zrobił krok w kierunku swojej ukochanej. O ile mógł ją jeszcze tak nazwać.

 – Naprawdę myślisz, że czynisz dobro? – zapytał.

 – Wynoś się z mojego życia! Poradzę sobie bez ciebie!

 Czego Alfred mógł oczekiwać? Gdy w grę wchodziły ogromne kwoty, każda przyjaźń, miłość musiała ustąpić.

Odszedł. Trzasnął drzwiami. Był wieczór. Zimne, jesienne powietrze przyniosło mu jedynie chwilową ulgę. Potem czuł mocne ukłucie żalu, straty. Spacerował ulicami. Mijał kolejne kamienice. Szedł znaną sobie tylko drogą. Długo nie mógł uporządkować myśli. Jak życie mogło runąć? Jak najpiękniejsza idea mogła zmienić się w koszmar?

 Intuicja prowadziła go w kierunku własnego mieszkania. Niestety dom nie należał do niego, a jego związek należał już do przeszłości. Musiał uporządkować kilka spraw. Powoli wchodził po masywnych schodach. Uchylił drzwi. Delikatne światło prześwitywało przez okna. W domu nie znalazł żywego ducha.

 – Tato, kiedy mnie ulepszysz?

 Alfreda doszedł ledwo słyszalny głos. Serce zaczęło mu walić jak opętane. Czuł niespotykany żal. Spojrzał w kąt. Tam czekała na niego córeczka, rzucona w kąt jak niechciana zabawka. Ostatnio nie mieli na nią zbyt wiele czasu. Wszak biznes miał pierwszeństwo. Widział jak jej silnik parowy ledwo pracował. Paliwo było w nim na wykończeniu.

 Tatuś otworzył lalkę i dorzucił węgla. Z otworów lalki wydostawała się para. Tessa zyskała siłę. Mogła krzyknąć.

 – Obiecałeś!

 – Tak wiem… – Łzy zaczęły mu napływać do oczu. – Chciałbym cię przeprosić.

 Lalka patrzyła martwymi oczami.

 – Tatusiu, co się stało? – Ojciec objął mechaniczne ciało. Zębatki delikatnie poruszały rączki dziecka.

 – Przywróciliśmy cię dlatego, że bez ciebie nie mogliśmy żyć. – Myślami wracał do chwil, jak Priscilla nie mogła spać przez pierwszy miesiąc, jak przechodziła najgorsze męki. Nie potrafiła poradzić sobie ze śmiercią dziecka. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby kochana córeczka do niej wróciła. Pokusiła się nawet o dokonanie niemożliwego. To wszystko z czystego egoizmu.

 To wszystko się różniło jedynie skalą. Nikt nie robił tego dla zmarłego, a dla siebie. Jak inaczej można było wytłumaczyć wskrzeszanie władców w imię nauki. Czy podwyższenie ceł i konieczność pływania drogą morską dookoła kontynentu? Czy to wystarczający powód, by mącić spokój tysięcy żołnierzy na cmentarzu wojennym?

 – Tatusiu. Mam prośbę – odparła Tessa. Gdyby mogła, to by zapłakała, jednak ten dar był jej obcy.

 – Tak, kochana?

 – Ja tęsknię. Ja tęsknię za pustką…

 – Ja żałuje tego, co się stało – Alfred ledwo wypowiadał słowa, ciężko mu było zdobyć odrobinę tchu. – Jak jest w pustce? – zapytał.

 – Jest spokojniej niż tutaj, chcę tam wrócić. Proszę, tato.

 – Pamiętaj tylko, że cię kocham. – Popatrzył jeszcze raz na mechaniczne oczy, pogłaskał ją po główce. Podjął decyzje.

 – Tatusiu ja ciebie też kocham.

 Ręce Alfreda zatrzymały się na szyi lalki. Zawahał się, jednak Tessa kiwnęła głową. Silnym szarpnięciem tatuś rozerwał kukiełkę. Trzask zębatek rozniósł się po pomieszczeniu. Wynalazca jeszcze raz popatrzył na oderwaną główkę lalki. W umyśle pojawiły mu się niezliczone wspomnienia. Po tym akcie poczuł pustkę. Zapłakał.

 – Przyjdę do ciebie. Obiecuję. Nie chcę żyć w świecie, który zostawiłem. – Alfred ostatni raz popatrzył na szczątki lalki. Mógł odejść na zawsze z tego świata.

 Nie powinien robić tego tutaj, to byłoby zbyt niebezpieczne. Z chwilą śmierci straciłby kontrolę nad ciałem, a nie chciał zostać zakuty w mechaniczny posąg. Chciał świętego spokoju, a nie czuł, że spisany testament mógł go przed tym uratować. Musiał zniknąć całkowicie.

 Niedaleko od rodzinnego domu znajdował się kamienny most. Pomyślał, że śmierć w rzece płynącej przez miasto nie brzmiała najgorzej. Najważniejsze, że raczej nikt nie zabijałby się o to, aby wydobyć zwłoki z zanieczyszczonej wody.

 Usiadł na kamiennej balustradzie. Popatrzył ostatni raz na piękną panoramę miasta. Słońce powoli zachodziło, topiło się wśród spokojnych fal rzeki. Alfred bał się, jak w przyszłości jego odkrycie zmieni nie tylko miasto, ale cały świat. Nie chciał brać za nie odpowiedzialności. Wolał zostać zapomniany na wieki. Nie chciał tak, jak Cedrik powrócić do świata żywych, jako żywa atrakcja dla gapiów.

 – Niech pan tego nie robi! – krzyknął przechodzący mężczyzna. – Każde życie jest wartościowe! – Biegł ile sił, aby uratować samobójcę.

 – Nie każde! – Alfred zeskoczył. Poczuł ulgę. Nie czuł już strachu. Spadał w kierunku tafli wody. Błagał jedynie myślach, by nie zostać legendą. Wiedział, że to los najgorszy ze wszystkich możliwych.

Koniec

Komentarze

Ok, to od razu do rzeczy: Napisane dobrze. Za to z podstawowym błędem logicznym i erudycyjnym na początku, który niestety, mocno popsuł mi pozostałe, poza estetycznymi, wrażenia z lektury. Otóż ojciec wynalazca magią pezywołuje duszę dziecka. Skąd? Z pustki, czyli niebytu. W dodatku pustki obojętnej, czyli nicości.Tak się nie da – bo skoro Tam nie ma nuc, to i duszy nie ma, i jakiegokolwiek życia pozagrobowego. A zatem: Nie ma także magii i możliwości ściągania do maszyny czegokolwiek poza parową frakcją H2O.Żaden ludzki system religijny nie pezewiduje jednocześnie istnienia duszy i braku życia pozagrobowego. Nawet Hindusi mają Nirwanę, czyli roztopienie się duszy w Bóstwie, ale SZCZĘŚLIWE roztopienie się! Słowem: z pisania mocna czwórka z plusem. Ale z tzw założeń i researchu – niestety dwója! Przykro mi.

 

Rybaku dziękuje za przeczytanie. Cieszy mnie, że tekst nie stanowił problemu w warstwie stylistycznej. Bardzo się o to martwiłem przy publikacji.

 

Przyznaje, nie robiłem researchu koncepcji życia pozagrobowego. Od razu postawiłem na wymyślony świat w klimacie steampunk wzorowany na wiktoriańską anglię, gdzie magia pełni istotną rolę. System pozagrobowy został dostosowany pod fabułę opowiadania, a nie odwrotnie. Mogę się tylko bronić tym że tak pesymistyczny pogląd na życie pozagrobowe nie miał możliwości przebicia, aby stać się religią. Niemniej rozumiem argumenty, że taki koncept jak podrążymy nadal nie ma sensu i to może przeszkadzać.

Oczywiście gdybym w opowiadaniu brał duszę dajmy na to ze szczęśliwego Edenu, to wydźwięk tekstu byłby zupełnie inny i poruszałby podobny, jednak inny temat. Wtedy dylemat na końcu opowiadania stałby się oczywisty. W mojej koncepcji taki mam nadzieje nie jest.

Tymczasowy lakoński król

Wiesz, po mojemu znacznie lepiej byłoby (w ramach wyjścia z impasu logicznego), gdyby dziecko-lalka powiedziała, że nie pamięta szczegółów, a jedynie to, że było jej tam spokojnie. Bo wtedy nie tylko byłoby to spójne z istniejącymi systemami religijno-filozoficznymi (niesprzeczne), ale przy okazji wyjaśniałoby to sensownie i logicznie zjawisko metampsychozy duszy w mechanizm. A przy okazji nadałoby opowiadaniu głębi psychologicznej oraz tragizmu – ojciec ściągnął w miarę szczęśliwą duszę Stamtąd, gdzie było jej dobrze (małe dzieci, dzieci, jako istoty bezgrzeszne jeszcze, wszystkie systemy religijne traktują co najmniej ulgowo w przewidywaniach ich “życia po życiu”, tu, gdzie jest jej źle, wbrew jej chęciom, przy okazji tracąc własną eduszę (na skutek uprawiania magii. W sumie zmiana dotycząca dosłownie góra dwóch-trzech słów maksimum, a jakiż efekt! :)

Co Ty na to?

Bardzo podobało mi się to opowiadanie. Fajny pomysł, ciekawie poprowadzona myśl, poszczególne części zazębiają się, i w ten sposób przeniosłem się do świata ożywionych lalek, do swoistego teatrzyku grozy. Zakończenie – mądre, z całkiem licznymi konotacjami. Naprawdę mi się podobało. Gdybyż nie ci magicy. Wolałbym, żeby to domorośli wynalazcy, tacy dziewiętnastowieczni szaleni naukowcy, rodem z Frankensteina, obdarzali lalki świadomością. To jednak tylko moje widzimisię. Wciąż jestem pod miłym wrażeniem lektury.

Wrażliwości na słowo i wszystkiego, co jest dobre w moim pisaniu, nauczyła mnie Reg. Dziękuję:)*

@Cornelius

Cieszę się, że lektura ci się spodobała. Rad słyszeć takie słowa!

Jako autor dodałem magię do opowiadania, bo uznałem że ożywianie martwych za pomocą techniki XIX wieku zbyt wysoko zawiesza niewiarę. Rozumiem, że to kwestia gustu, bo mi prywatnie brakuje opowiadań gdzie magia przenika się z technnologią.

 

@Rybak

Cieszę się, że nie ograniczyłeś się do krytyki i proponujesz rozwiązanie impasu. Muszę się z tym problemem przespać, poczekać na opienie innych, bo owszem zmiana jest niewielka, jednak nie było to coś co wyszło przypadkiem. Zbudowanie takiego, a nie innego świata pozagrobowego było całkowicie świadome.

Przedstawiłem pesymistyczną wizję świata pozagrobowego po to aby dodać niejednoznaczności w działaniu lalkarzy. Gdyby wyciągali z raju/nirwany/(innego życia), to temat byłby w moim przekonaniu oczywisty. Gdy wyciągają z pustki/nicości, to sprawa robi się ciekawsza i wtedy ich “robienie dobra” jest ciężko ocenić. Albo przynajmniej każdy oceni po swojemu.

Fakt Tessa niewiele mówi o życiu pozagrobowym. W ten sposób nakierowuje na pewne rzeczy. Pustka może oznaczać wiele rzeczy. Jak dobrze pamiętam w trylogii Złotego Kompasu była wizja miejsca Czyściec, gdzie duszę snują się po pustkowiu, gdzie nic nie ma. Raczej nie chciałbyś tam trafić. Żadna religia takiej wizji, by nie zaakceptowała. Sama książka jak czytałem za dzieciaka była w moim odczuciu antyreligijna. Nic dziwnego, bo po latach widzę, że to wizja paradoksalnie ateistyczna.

 

Tymczasowy lakoński król

Oczywiście gdybym w opowiadaniu brał duszę dajmy na to ze szczęśliwego Edenu

Ale dlaczego od razu z krainy szczęścia? W mitologiach znajdziesz wystarczająco dużo mało atrakcyjnych światów pozagrobowych. Może brać z Helheimu, gdzie jest zimno i nie dzieje się nic. Wystarczy też Hades, gdzie za wyjątkiem Pól Elizejskich, dusze nie są ani szczęśliwe, ani nieszczęśliwe. Przeczytaj sobie w Odysei, co duch Achillesa mówi Odyseuszowi. Nie mówiąc już o tym, że w świecie wymyślonym możesz wymyślić własne zaświaty z dowolnymi cechami, byle one były, bo jak ich nie ma, to, jak słusznie zauważył rybak, cały koncept opowiadania bierze w łeb. Nie do końca przemawia też do mnie połączenie tej w zasadzie ludowej magii z techniką – może w powieści, gdzie można by to lepiej opisać, wytłumaczyć, jak działa, by zagrało.

 

“W zasadzie największym problemem przy ożywianiu ciała okazywał się martwy mózg niezdolny do utrzymania świadomości w sensownym kształcie. Priscilla wpadła na pomysł aby umieścić umysł w bardziej stabilnym mechanicznym środowisku.” – to jest chyba ten moment, w którym magia+technika mi najbardziej zgrzyta. Też bym chyba poszła w ostrzejszy steampunk.

 

Ogólnie: pomysł niezły, choć daleki od oryginalności. Świat jest jak dla mnie niespójny, cały ten bardzo długi kawałek o kolejnych ożywieniach i biznesie pozbawiony dramaturgii i nudny. Jest potencjał, wykonanie zawiodło.

 

Językowo też bywa różnie. Dialogi dość drętwe – zwłaszcza rozmowa z Finkiem, bardzo nienaturalna, oni wygłaszają mowy a nie rozmawiają. Konkrety (wybrane):

 

“ Opieka nad maluchem kosztowała małżeństwo…” – dla mnie to sygnał, że Tessa jest niemowlęciem, a ona potem mówi.

 

“koński włosień imitował perukę“ – jedyne znane mi znaczenie słowa włosień, to włosień kręty, wyjątkowo paskudny pasożyt. Końskie może być włosie. Na dodatek średnio się ono nadaje na włosy lalek, bo jest bardzo sztywne – w XIX w. robiono je głównie z ludzkich lub z moheru.

 

“– Al kare du es mort! – krzyknęła.

Nekromancka inkantacja dobiegła końca.”

Raczej zaklęcie, skoro po prostu krzyknęła, no i o tak krótkim tekście trudno powiedzieć, że dobiegł do końca.

 

“Mąż natychmiastowo ją złapał.“ → natychmiast

 

“Tak minął najpiękniejszy dzień w rodzinie Gabfly. Mieszkali oni w stolicy królestwa Trentu, gdzie od kilkunastu lat panowała królowa wraz z Izbą Lordów i Czarodziei. Dzisiaj w mieście pełnym fabryk, gdzie kwitła rewolucja przemysłowa było nadzwyczaj spokojnie.” – Kompletnie nie rozumiem, po co ten infodump nagle w tym miejscu. Moje zawodowe zboczenie w “królestwie Trentu” każde mi widzieć północną Italię (Trento = Trydent), a to twoje to odpowiednik Anglii, sądząc po imionach, nazwiskach, pensach i uzusie steampunkowym :/ Stylistycznie też to jakiejś nie takie z tym powtórzeniem gdzie, a po przemysłowa brakuje przecinka.

 

“Kobieta odgarnęła na bok głowy jasną burzę loków” – jak z harlekina, nie pasuje

 

“Wkrótce z jej głowy wydobywał się dym.“ – raczej zaczął się wydobywać

 

“Witam panią Gabfly, to dla mnie zaszczyt być u was” → Witam panią, pani Gabfly / Witam, pani Gabfly

 

“– Nekromancja połączona z techniką? – zapytał, nadal nie wierząc w mechaniczną lalkę, która na chwilę mignęła mu przed oczami.” – skoro ona ledwie się rusza, to miała małe szanse mignąć. Poza tym w całej tej scenie zgrzyta mi, że czasem masz punkt widzenia Finka i nagle wiemy, co on myśli.

 

“Usługę reklamowały uśmiechnięte kukiełki“ – kukiełka to bardzo specyficzny rodzaj lalki, więc tylko, jeśli tak właśnie ma być, że nie mają nic wspólnego z ostatecznym produktem

 

“W przeddzień wielkiego otwarcia zanotowano liczne przypadki rozkopywania grobów na cmentarzach. Grabarze zgłaszali sprawę na policję, jednak zgodnie z prawem zwłoki należały do bliskich.” Nie wyobrażam sobie prawa, które w związku z tym ostatnim zezwala na swobodne wykopywanie zwłok. Poza wszystkim to nie tylko problem własności, ale również epidemiologiczny, o czym wiedziano w zasadzie zawsze. Wiem, wiem, inny świat, inne prawa itd. Ale to jest tak absurdalne, że nie kupuję. Skądinąd polecam serial “Frankenstein Chronicles”, którego pierwszy sezon jest głównie o prawodawstwie angielskim, jeszcze przedwiktoriańskim, dotyczącym kradzieży zwłok.

 

“Mecenas zaczął liczyć pieniądze“ – już poprzednio ten mecenas techniki brzmiał mi średnio, bo raczej się tego słowa używa w odniesieniu do sztuki, ale niech by było , niemniej tu zdecydowanie brzmi jak adwokat

 

“Marionetki się jej posłuchały.“ → Marionetki posłuchały

 

“Zgniótł lekturę w papierową kulkę.” – niezbyt to dobre. Mógł zgnieść papier, gazetę, można dać sam zaimek, ale nie lekturę

 

Wskrzeszenie dawnego króla – przecież to wywoła kryzys państwowy! Tu już się robi kompletnie generic fantasyland, pozbawiony wewnętrznej spójności, skoro jest rząd i władca. A oni po prostu przechodzą nad tym do porządku dziennego i konfiskują zakład…

 

“Czy podwyższenie ceł i konieczność pływania drogą morską dookoła kontynentu?” – ??? nijak nieuzasadnione w tekście

http://altronapoleone.home.blog

No właśnie: albo Twoje opowiadanie fantastyczne, w którym postanowiłeś napisać o duszy, jako osi całego utworu, ma jakikolwiek sens – więc JAKIEŚ zaświaty MUSZĄ w nim w takim razie być, nawet przez Ciebie wymyślone ad hoc

albo…

… jak słusznie napisała także Drakaina – cały Twój koncept bierze w łeb, bo logiczna implikacja jest TYLKO jedna: ISTNIENIE duszy WYMUSZA jakieś zaświaty a BRAK jakichkolwiek zaświatów WYMUSZA nieistnienie duszy, którą można by do kukiełki przetransferować. I tu się nie ma co śmiać – to podstawowy koncept i oś KAŻDEJ ziemskiej obecnej religii, wyznającej wiarę w nieśmiertelną duszę: Skoro dusza nieśmiertelna jest, to zaświaty TEŻ tym samym być MUSZĄ, jako miejsce jej pośmiertnego bytowania, nawet jeśli tylko chwilowego, przed kolejnym ziemskim wcieleniem jak w hinduiżmie. 

Ale jeśli nie ma po śmierci u Ciebie ewidentnie NIC, co jasno napisałeś w swoim opowiadaniu – to tym samym stworzyłeś świat bez żadnych wątpliwości czysto ateistyczny, materiaialny, bez żadnego pierwiastka duchowości, a więc i bez magii, i bez dusz do ściągnięcia itd itp. A więc i całe Twoje opowiadanie robi się tym jednym mykiem kompletnie pozbawione sensu… Albo (i tertium non datur) – w końcówce MUSI się okazać albo halucynacjami, albo chorym snem zrozpaczonego rodzica.

Czysta logika, nic więcej… Coś, czego kiedyś, kiedym jeszcze tury i niedżwiedzie po lasach z oszczepem ganiał;) – uczyli już w kolegiackich szkółkach – i to jak sam teraz widzisz – nie bez powodu ;). Pozdr.

 

p.s. tak nawiasem mówiąc – zadziwiające jest, jak wielu miłośników fantasy, określających się jako ludzie niewierzący i ateiści – łyka rzeczywistość którą rządzi MAGIA – choć i tu ciąg logiczny jest WYŁĄCZNIE jeden:

Magia=>istnienie świata pozamaterialnego=>istnienie duszy=>istnienie zaświatów=> istnienie Boga. Jakiegokolwiek ;)

 

(dla nieobznajmionych;) – znak => oznacza słowa “a zatem”, albo ‘W efekcie”, a czytając od tego znaku: Jeżeli magia, to istnienie świata pozamatarialnego, jeżeli istnienie świata pozamaterialnego to istnienie duszy i tak dalej :D )

 

Ciekawa dyskusja z tego wynikła :)

 

Zaczynam się skłaniać ku waszym argumentom, bo faktycznie nie myślałem nad tym w takim zakresie. Niemniej poprawa, chociaż niewielka powinna być spójna. Nie jest to zadanie, którego teraz się podejmę, raczej dopiero na jutrzejszy dzień.

 

@rybak

Nie wiem czy ten pstryczek o ateistach był dla mnie, bo za takiego się nie uważam. Istnieje też coś takiego jak geneza magii. Może mieć ona korzenie czysto techniczne (pradawna technologia, tajemnicze surowce itp), wtedy ta implikacja może nie zachodzić. Oczywiście to nie ma zastowania w moim opowiadaniu, bo leci dość standardowo i nic nie tłumaczę na ten temat, więc implikacja wychodzi zwyczajna.

 

@drakaina

Dziękuje za przeczytanie i wypisanie problemów, naniosłem uwagi które przedstawiłaś przynajmniej te łatwiejsze. Do trudniejszych jeszcze wrócę.

Szkoda, że koncept cię nie chwycił i nie przejełaś się losem lalek. Widzę, że to mogło być pokłosie problemów ze spójnością. Pisałem kierując się dostosowaniem świata do własnej wizji, a realia XIX i wiarygodność zeszły na drugi plan.

 

 

Kompletnie nie rozumiem, po co ten infodump nagle w tym miejscu. Moje zawodowe zboczenie w “królestwie Trentu” każde mi widzieć północną Italię (Trento = Trydent), a to twoje to odpowiednik Anglii, sądząc po imionach, nazwiskach, pensach i uzusie steampunkowym :/ Stylistycznie też to jakiejś nie takie z tym powtórzeniem gdzie, a po przemysłowa brakuje przecinka.

Zabawne, bo Trent to rzeka w Anglii. Sam infodump tu wynikł z uwagi mamy, że brakowało jej określenia czy to jakaś alternatywna historia czy jakiś świat własny wraz z odniesieniem do epoki. Może to nie było najszczęśliwsze miejsce. Sam prywatnie jestem przeciwnikiem infodump.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Trent_(rzeka_w_Anglii)

 

Wskrzeszenie dawnego króla – przecież to wywoła kryzys państwowy! Tu już się robi kompletnie generic fantasyland, pozbawiony wewnętrznej spójności, skoro jest rząd i władca. A oni po prostu przechodzą nad tym do porządku dziennego i konfiskują zakład…

Cedrik został wskrzeszony i stanowi atrakcję turystyczną. Nie ma siły politycznej, militarnej, by być zagrożeniem dla monarchii nawet jeśli ma jakieś prawa do Królestwa. Zauważ też że państwo dogaduje się z czarodziejami aby kontrolować wskrzeszanie, może właśnie po to ani uniknąć komplikacji o jakich mówisz? O tym jest też przejęcie zakładu.

 

Tymczasowy lakoński król

Ok, z Trentem, jak pisałam, moje zboczenie zawodowe, zajmuję się Europą kontynentalną bardzo zdecydowanie ;)

 

Nie zgodzę się natomiast z kwestią wskrzeszenia króla. To państwo, skoro ma parlament i władcę, musi mieć jakieś zasady polityczne, nawet jeśli nie jest to konstytucja, skoro mamy do czynienia z alternatywną Anglią, a raczej jej niedużym kawałkiem (?). Zresztą jeśli to jest tylko obszar rzeki Trent, to jakoś mi to królestwo ery przemysłowej nie styka, ale trudno, zboczenie zawodowe może znowu. Wracając jednak do sprawy króla. Dawny król nigdy nie będzie tylko atrakcją turystyczną, ponieważ dopóki nie abdykował, sprawia problem legitymizacyjny. Powinien wywołać popłoch na dworze i w parlamencie, poważny kryzys państwowości. Bo nagle formalnie w królestwie jest dwóch mających pełne prawo do władzy ludzi. To jest zresztą fenomenalny temat na opowiadanie.

 

Szkoda, że koncept cię nie chwycił i nie przejełaś się losem lalek.

Może dlatego, że o lalkach jest tu tak naprawdę niewiele, bo akcja tego przydługiego kawałka w środku skupia się na finansowych sprawach przedsiębiorstwa, zamiast na problemach z ontologią tych nowych bytów, moralnym aspektem procederu, obserwacją ich zachowań i reakcji na nie tych, którzy wskrzesili swoich zmarłych… Przy takiej formie, w jakiej bliscy ich dostają, widziałabym problem psychologiczny pt. “to nie on”, który albo został pominięty całkiem, albo całkowicie przytłoczyła go ekonomiczno-techniczna część, którą czytałam trochę po łebkach, bo mnie nudziła. Żeby było zabawniej, w XIX w. produkowano niezwykle realistyczne lalki np. z porcelany, a nawet tańszych materiałów. Rozumiem, że tu taniość produktu jest tematem, ale ten psychologiczny problem pozostaje.

 

I jeszcze jedno: nie jest jasno powiedziane, z czego da się wskrzesić i jak to w ogóle działa.

http://altronapoleone.home.blog

OneTwo: magia oparta na technologii to Grzędowicz i jego Pan Lodowego Ogrodu – dlatego i on sam uważa to raczej za sci-fi a nie fantasy tak do końca. Bo jego świat nanobotów “robiących magię” to prawie to samo, tylko jeszcze bardziej utechnologiczniony świat “bystrów” Lema z wizji lokalnej.

Ale u ciebie to zupełnie coś innego: to właśnie klasyczna magia rytualno-religijna, na co wskazują obrzydliwe, zresztą, praktyki nekromanckie na cmentarzu. A jesli tak – patrz moja opinia powyżej. Nie zmieniam w niej ani słowa.

To o ateistach niebacznie wpadających w pułapkę krain fantasy to nie do Ciebie, ino do wielu autorów innych tutejszych. A imię ich Legion ;).

Co do KONSEKWENTNEGO tworzenia fantastycznych światów – nadal podziwiam Dukaja za jego Inne Pieśni. Zbudować cały wszechświat, co do ostatniego atomu i strużki etheru, na ontologicznych i astronomicznych teoriach Arystotelesa – toż to majstersztyk, dzieło geniuszu! :).

Tym bardziej my – twórcy amatorzy – powinniśmy dbać o research (w wolnej chwili zachęcam do lektury mojego tekściku w Poradniku – krzynka autoreklamy ;D ). Bo może i Dukaja naszymi tworami nie dopędzimy, ale tak czy siak – starać się trzeba, jak mawiają Rosjanie ;)

Wracając jednak do sprawy króla. Dawny król nigdy nie będzie tylko atrakcją turystyczną, ponieważ dopóki nie abdykował, sprawia problem legitymizacyjny. Powinien wywołać popłoch na dworze i w parlamencie, poważny kryzys państwowości. Bo nagle formalnie w królestwie jest dwóch mających pełne prawo do władzy ludzi. To jest zresztą fenomenalny temat na opowiadanie.

Rzeczywiście ten wątek jest wyjątkowo ciekawy na opowiadanie :) W moim świecie panuje być może sprzeczna z prawodastwem historycznym, a może i nawet elementarną logiką zasada “Czyj grób tego zwłoki” wyszło tak że Cedrik leżał w mauzoleum miejskim i to że go wksrzesili to sprawiło że stał się atrakcją turystyczną miasta. Wątek niegdyś potężnego władcy zaklętego w lalkę wydał mi się nad wyraz ciekawy i pasował do wątku konkursowego.

A że jak mówisz nawet taki władca w lalce jest niezbezpieczny to czarodzieje i państwo zrobili sobie monopol na wskrzeszanie. W zasadzie ta izba może uchwalić wraz z monarchą co chcę, może go abdykować, lalki mogą zostać pozbawione praw dziedziczenia, chociaż dla mnie wynika to z kontekstu, że ożywieni są traktowani jak podludzie i nie mają nic go gadania. Okej mogę tu coś jeszcze dopisać, by to doprecyzować.

Pytanie czy gdyby w Wielkiej Brytanii został teraz wskrzeszony Wilhelm Zdobywca, to teżby to wywołało kryzys? Czy zostałoby potraktowanie poważnie?

 

Może dlatego, że o lalkach jest tu tak naprawdę niewiele, bo akcja tego przydługiego kawałka w środku skupia się na finansowych sprawach przedsiębiorstwa, zamiast na problemach z ontologią tych nowych bytów, moralnym aspektem procederu, obserwacją ich zachowań i reakcji na nie tych, którzy wskrzesili swoich zmarłych… Przy takiej formie, w jakiej bliscy ich dostają, widziałabym problem psychologiczny pt. “to nie on”, który albo został pominięty całkiem, albo całkowicie przytłoczyła go ekonomiczno-techniczna część, którą czytałam trochę po łebkach, bo mnie nudziła.

Faktycznie jak oddawałem to do publikacji mój brat powiedział mi, że ten temat bardziej nadawałby się na książkę tak by pokazać więcej lalkowych dylematów. Jestem pewny, że z wielu zarysowanych tu wątków można więcej wyciągnąć. Siłą rzeczy historia jest nieco spłaszczona ze względu na limit. Owszem mógłbym jeszcze dopisać ze dwie strony, ale to musiałbym jakoś sensownie wpasować.

 

@rybak Świetnie się czyta. Na pewno kolejne moje światy postaram się lepiej dopracować. Teraz ze względu na zbliżający się deadline raczej wprowadzimy jedynie niezbędne poprawki.

Tymczasowy lakoński król

Sorry, ale ja w światotwórstwie, także fantasy, najwyżej cenię sobie dogłębne przemyślenie, jak świat funkcjonuje, a nie interpretację tego, co się już napisało, bo może się w coś sklei.

 

Pytanie czy gdyby w Wielkiej Brytanii został teraz wskrzeszony Wilhelm Zdobywca, to teżby to wywołało kryzys? Czy zostałoby potraktowanie poważnie?

Myślę, że z bardzo wielu powodów tak. (i: też by)

http://altronapoleone.home.blog

Steampunk magiczny? Może być, ale… Tu mam wrażenia odwrotne niż zwykle – zakończenie o niebo lepsze niż mozolnie budowana fabuła. I byłoby nieźle, ale językowo jest fatalnie.

Para buch, babole w ruch:

– “Nic ich jednak nie mogło odwieść od ekshumacji ich dziecka” – powtarzasz “ich”, w następnych zdaniach powtarzasz “mężczyzna”;

– “Nic im nie zwóci czasu, pieniędzy, jakie wydali na leczenie córki” – zabrzmiało, jakby ktoś mógł im zwrócić wydany czas; oraz literówka – “zwróci”;

– “a koński włosień” – włosień to nie włosie;

– “adeptek sztuk na akademii magicznej”;

 – “Ojcu pociekły szczęśliwe łzy” – łzy mają uczucia?;

– “Jej bez emocji wzrok” – niepoprawny szyk;

– “poczęstowała ją męża” – nią;

– “z trudem łapiąc jakąkolwiek równowagę”;

– “brać udziału dorosłych sprawach” – w sprawach dorosłych;

– “Niesposób odmówić”;

– “Wymienili kurtuazyjne pogaduszek” – pogaduszek się nie wymienia, wymienili informacje, poplotkowali lub coś takiego;

– “Alfredzie, że tak pozwolę się spytać. Ma Pan jakieś ciekawe konstrukcje do pokazania?” – to zdanie niepotrzebnie rozbito na dwa;

– “wynająć wykwalifikowanego specjalistę za dzień” – raczej “na dzień” albo “na godziny”;

– “Według prawideł rynku nijak to się kalkulowało” – się nie kalkulowało;

– “która zapadła mu w pamięci” – zapadła w pamięć;

– “codziennie na cmentarzach odbywały się tragedie” – tragedie dzieją się przy łożach śmierci, na cmentarzach – właściwie kończą; w każdym razie – to nie brzmi;

– “pozostali kiwają głową” – mieli wspólną głowę?;

– “to była cena wygórowana” – wygórowana cena;

– “Babcia zawsze mi mówiła, że byłam niewinną dziewczynką” – była;

– “Fakt, że magowie dysponowali silną frakcją w Izbie, jednak sami nie mogli nic zrobić.” – chyba magowie tworzyli frakcję albo byli frakcją?;

– “W jego głosie wdarło się zauważalna nerwowość” – w jego głos wdarła się;

– “Mecenas wybiegł przed szereg nie mógł uwierzyć” – w jakim szeregu stał czy szedł mecenas?;

– “Wiedział, że jeśli teraz wycofa się z biznesu, to już mógł do niego nie wrócić” – może do niego;

– “Do sklepu rozległo się donośne pukanie” – nie po polsku;

– “Dzięki naszym znamienitymi umiejętnościami” – nie wyobrażam sobie “znamienitych umiejętności”? i – dzięki naszym umiejętnościom;

– “Alfred szedł codziennie do pracy” – chodził;

– “w zamieszłych czasach” – brrr, zamierzchłych;

– “Co za brak szacunku – wspominał cichutko Alfred” – co tu Alfred wspomina?;

– “Nie… – zdawał się coś powiedzieć” – próbował coś powiedzieć;

– “na szczęście byli dość ograniczeni, aby w szoku nie zrobić nikomu krzywdy” – nie rozumiem tego zdania – ich możliwości były ograniczone raczej;

– “Alfred nie mógł dłużej słuchać tej sceny” – to oczy miał zamknięte i tylko słuchał?; nie chciał być świadkiem chyba;

– “biały kapelusz z piórami o wielkim rondlu” – hm, rondel na głowie? jak ci to umknęło?;

– “wodziła ironią w głosie” – to już kompletnie coś od czapy;

– “Po zimnym wyrazie twarzy ukochanej nie zdołał już zaznać tego samego pożądania, jakie miał przez ostatni czas” – znowu – zdanie, które nie jest po polsku;

– “odparł mężczyzna we wspaniałym fraku, pod nią miał czarną gustowną kamizelkę” – pod nim;

– “Mam na imię James Moore” – imię to James, a Moore? “nazywam się”;

– “Z reguły osoby parające się białą magią nie przepadały za nekromancją, zwłaszcza ci zasiadający na wysokich stanowiskach” – skoro osoby, to zasiadające;

– “Alfred nie chciał decydować za życie innych” – o życiu;

– “Ciekawość Pana zżera, prawda?” – w dialogach nie stosujemy wielkich liter;

– “rzucona w kącie jak niechciana zabawka” – rzucona w kąt;

– “Ostatnio nie mieli na nią zbyt wiele czasu” – dla niej;

– “Łzy zaczęły mu napływać” – gdzie? do ucha?;

– “Zębatki delikatnie poruszały rączki dziecka. Ich palce zaczęły się wzajemnie przenikać” – zębatki poruszały rączkami; a któreś z nich było duchem, że ich palce się przenikały?;

– “Myślami wracał do chwil, jak Priscilla nie mogła spać przez pierwszy miesiąc, jak przechodziła najgorsze męki” – zamiast “jak” powinno być ”gdy”;

– “ten dar był dla niej obcy.” – był jej obcy;

– “W umyśle prześwitywały mu niezliczone wspomnienia” – wspomnienia prześwitują?;

– “Błagał jedynie myślach, aby nie został legendą” – by nie zostać.

 

Moje podsumowanie – są zaczątki pomysłu, zamordowane wykonaniem.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bardzo fajny pomysł skrzywdzony wykonaniem. A potencjał pomysłu taki, że klękajcie narody. Chociażby cała draka z wskrzeszaniem koronowanych głów. Ja bym dołożyła do tego jeszcze religię – pomazaniec boży został nasmarowany specjalnymi olejami, uroczyście nałożono mu koronę. Robi się to ciału czy duszy? Bo ciało lalki styczności z tymi kosmetykami nie miało… Do tego nieuchronna walka o prawa lalek… Naprawdę, potencjał jest ogromny.

Fabuła niezła, ale początek ma słaby. Powtarzasz informacje. Policz sobie, ile razy wspominasz o kosztach leczenia i długach. Potem się rozkręca, ale już nie masz znaków na te ciekawe i ważne rzeczy.

Bohaterowie średni. Z jednej strony ładnie zarysowani i zróżnicowani, ale z drugiej stereotypowi. Zwłaszcza Fink (jak Finkla? ;-) ). Tylko wąsy go odrobinę ratują. Poza tym – zachłanny przedsiębiorca myślący wyłącznie o kasie.

Pomysł na wykorzystanie legend naprawdę interesujący. Aż szkoda, że tylko jednego króla wskrzesiłeś…

Wykonanie słabe. Niewyrobione konstrukcje, mnóstwo powtórzeń, błędy w zapisie dialogów…

 Państwo Gabfly nie potrafiło się pogodzić ze stratą.

Jeśli państwo w znaczeniu “małżeństwo”, to potrafili. Potrafiło to państwo Peru.

Ma Pan jakieś ciekawe konstrukcje do pokazania?

Ty, twój, pan itp. w dialogach małą literą. W listach dużą.

 – Oczywiście! – pospiesznie ubrał starą marynarkę.

Ubrań się nie ubiera.

Babska logika rządzi!

Ubrań się nie ubiera.

W Krakowie się ubiera :P Ale nie wiedziałam, że w Szczecinie również!

http://altronapoleone.home.blog

To jak zaczniecie pisać teksty wyłącznie dla krakusów, to róbcie sobie z ubraniami, co chcecie. ;-)

Babska logika rządzi!

Z zakładaniem to mam mniejszy problem niż z wychodzeniem na zewnątrz – “na dwór” mi przez klawiaturę nie przejdzie…

http://altronapoleone.home.blog

My, łodzianie, też mamy swoje migawki, krańcówki, angielki… ;-)

Babska logika rządzi!

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony fajny pomysł, wciągająca fabuła, a z drugiej… no właśnie. Na poziomie języka nie jest najlepiej, ale o tym wspominali już poprzednicy. Niektóre zdania i sformułowania zgrzytały, ale to już Drakaina i Saruch wypunktowali.

Tak mniej więcej w połowie tekstu zaczęłam się zastanawiać, co się stało z dzieckiem, od którego wszystko się zaczęło? Co z najukochańszą Tessą? Nie kupuję tego, że rodzice, którzy byli w stanie tyle poświęcić, aby “wskrzesić” dziecko, nagle o nim zapominają, bo muszą zarobić trochę kasy, żeby oddać długi. Nie. Nawet fakt, że tatuś w końcu sobie o niej przypomniał, nie ratuje moim zdaniem sytuacji.

Zakończenie dobre, to znaczy byłoby dobre, gdyby nie to o czym wspomniałam wcześniej. Podsumowując, wydaje mi się, że nie do końca wszystko przemyślałeś i dlatego brak mi tu większego realizmu w zachowaniach bohaterów. Pomysł jest, potencjał jest, tylko jakoś nie do końca wykorzystany.

 

PS

Kurczę, ja z Krakowa i wstyd się przyznać, ale ubieram ubrania, więc jak piszę, to muszę się bardzo pilnować. ;) No i oczywiście wychodzę “na pole”. :)

My, łodzianie, też mamy swoje migawki, krańcówki, angielki… ;-)

Eeee… a co to jest?

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Migawka – bilet miesięczny.

Krańcówka – pętla na końcu trasy.

Angielka – rodzaj pieczywa; pszenne jak bułka, ale w kształcie długiego chleba, trochę mniejsze.

Babska logika rządzi!

Dzięki, Finkla. :)

Angielka, znaczy weka. ;)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Angielka to tzw. baton? U nas to się nazywa – lynga, a w Krakowie – weka (co było strasznie mylące dla studenta ;)). 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Na Żywiecczyźnie to nie jest weka, tylko wek. Ale tutaj mają też porę, zamiast pora. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Coś ściemniacie. Weki to słoiki. ;-)

Babska logika rządzi!

A Angielki, to baby z Anglii. ;)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Ale bzdurzycie. Słoiki to krauzy :P.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wek to słoik, weka – bułka :)

http://altronapoleone.home.blog

Bułka jest okrągła. ;-)

Babska logika rządzi!

A weki w liczbie mnogiej to czym są? Strasznie mało precyzyjny ten krakowski język.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A w liczbie mnogiej to mają dwa znaczenia: bułki (podłużne) i słoiki (ale takie z gumką i szklaną pokrywką). ;P

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Słoiki z gumką? AQQ, znowu zaczynasz świntuszyć?

Poza tym – chyba przeniosłaś tu szałtboksa ze swojego opowiadania :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ja świntuszę?!

Staruchu – świntuchu, toż o takim słoiku myślałam. :D

 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Skoro już zeszło na słoiki z gumką, to może ja wreszcie uzewnętrznię coś, co mnie w związku z tym opowiadaniem gryzie od samego początku, mianowicie tytuł. Lalka dla dorosłych kojarzy mi się albowiem, ehem, dość jednoznacznie…

 

A ten słoik powyżej toż to właśnie wek.

 

PS. Okrągła bułka to kajzerka.

http://altronapoleone.home.blog

Z całym szacunkiem – to zwykło krauza!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

PS. Okrągła bułka to kajzerka.

Ale nie każda okrągła bułka to kajzerka. Musi mieć taką… eee… gwiazdkę? bruzdy? Czy jak to się nazywa?

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

AQQ słusznie gada. Polać jej wódki do weka!

Może być bułka jak zadek alba taka do hamburgerów…

Babska logika rządzi!

Wybaczcie brak odpowiedzi, ale musiałem ochłonąć. Zwyczajnie mi smutno, że poświęciłem masę czasu, wolne weekendy na pisanie, a efekt nie jest najlepszy. Poległ na linii researchu, poprawności językowej i konstrukcji fabularnej. Ostatecznie mogę się pocieszać, że mam sporo komentarzy, nie do końca związanych z tematem :) No i Cornelius docenił twórzczość, więc chociaż jednej osobie sprawiłem radość.

Pal licho, gdyby to był pierwszy raz. To się niestety powtarza. Każdy mój dłuższy tekst cierpi na podobne problemy. Zupełnie nie wiem dlaczego. To nie jest chyba tak, że nie potarfie pisać. Moje krótsze teksty potrafiły wejść do biblioteki, a jak przekraczam 20k znaków to przychodzi tylko rozczarowanie.

Może to brzmi dziwnie, ale ogłaszam, że rezygnuje z udziału w konkrusie na “Słuchowisko” nie dlatego, że w konkursie mi się coś nie podoba, bo jest super i mam już na niego wstępny zarys. Jednak widzę, że nie dorosłem literacko do pisania dłuższej formy. Muszę prywatnie popracować nad krótszymi formami własnym tempem bez konkursowych deadlinów, stopniowo podnosząc próg znaków.

No chyba, że pisałbym w duecie z reg ;) Może wtedy miałbym szanse!

 

Litanie od starucha poprawiłem z rana. Szkoda, że to również nie pomogło i błędy nadal uniemożliwiają miłą lekturę. Ten tekst musiałbym napisać od początku, aby miał szanse w konkursie, na to niestety nie mam czasu i siły. Może kiedyś w przyszłości, bo ten koncept zdecydowanie ma potencjał.

 

Skoro już zeszło na słoiki z gumką, to może ja wreszcie uzewnętrznię coś, co mnie w związku z tym opowiadaniem gryzie od samego początku, mianowicie tytuł. Lalka dla dorosłych kojarzy mi się albowiem, ehem, dość jednoznacznie…

Przyznaję, że tytuł miał przyciągać uwagę. Prywatnie nie uważam go za przesadzony, błędny, biorąc pod uwagę traktowanie lalek przez ludzi.

 

W Krakowie się ubiera :P Ale nie wiedziałam, że w Szczecinie również!

Nie wiem jak w Szczecinie, ale w moim umyślnie się ubiera. Przynajmniej na tą chwilę, kiedy pisałem.

 

@Staruch

Jeszcze raz dziękuje za litanie błędów. Ciesze się, że chociaż zakończenie przypadło do gustu.

 

@Finkla, @AQQ

To prawda o czym mówicie, wiele wątków zostało potraktowanych po macoszemu. Aby wyciągnąć pełen potencjał z pomysłu trzeba by było napisać książkę o rewolucji lalkarskiej. Ja się skupiłem jedynie na niektórych kwestiach ze względu na limit.

Tymczasowy lakoński król

OneTwo, dlaczego chcesz zrezygnować? Wszak trening czyni mistrza! Nie zastanawiałeś się przypadkiem nad betowaniem swoich tekstów? Myślę, że w ten sposób jeszcze przed publikacją ktoś mógłby wskazać ci, co jest w tekście nie tak. Nie odpuszczaj, bo masz świetne pomysły, które trzeba tylko doszlifować.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Że zacytuję klasyczkę:

A potencjał pomysłu taki, że klękajcie narody

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

AQQ słusznie gada. Polać jej wódki do weka!

Możecie też polać do krauzy. :P

Wasze zdrowie!

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Pytanie podstawowe: ile tego czasu naprawdę było? Jeśli kilka lat, to istotnie ból, ale jeśli kilka tygodni (weekendów), to bez przesady. Czasem zresztą warto posłuchać rady Horacego sprzed dwóch tysięcy lat, wpakować gotowe dzieło do skrzyni, niech się uleży, i dopiero jakiś czas potem zajrzeć do niego ponownie, żeby samemu zobaczyć niedociągnięcia.

 

A na styl oraz kompozycję jest jedna rada: czytać, czytać, czytać. Ale rzeczy dobrze napisane (językowo) lub choćby przetłumaczone, najlepiej klasykę.

 

Nie wiem jak w Szczecinie, ale w moim umyślnie się ubiera.

I to byłoby super, gdyby opowiadanie działo się w Polsce, choćby i alternatywnej. Jeśli dzieje się w Anglii, to realnie bohaterowie mówią po angielsku, więc takie zabawy nie mają sensu.

http://altronapoleone.home.blog

OneTwo, dlaczego chcesz zrezygnować? Wszak trening czyni mistrza! Nie zastanawiałeś się przypadkiem nad betowaniem swoich tekstów? Myślę, że w ten sposób jeszcze przed publikacją ktoś mógłby wskazać ci, co jest w tekście nie tak. Nie odpuszczaj, bo masz świetne pomysły, które trzeba tylko doszlifować.

Ten tekst był betowany przez stn. Wskazał ogromną liczbę usterek, które zostały poprawione. Chwała mu za to.

Brak pisania na konkurs nie wyklucza treningu pisania innych rzeczy niekonkursowych. Ostatnio Na to chwile limit 40k-60k wydaje mi się być zbyt duży. Po prostu boje się, że kolejny ambitny koncept zostanie zniweczony, bo napisanie tych 50k znaków wyjęło bardzo dużo mojego wolnego czasu z życiorysu. Nie chce mówić konretnie ile, bo każdy może zarezerwować inną ilość na pisanie.

Oczywiście piszę to teraz pod wpływem emocji, więc jutro mogę jeszcze zmienić zdanie niczym polityk.

 

Rada z czytaniem oczywiście słuszna. 

Tymczasowy lakoński król

Oczywiście piszę to teraz pod wpływem emocji, więc jutro mogę jeszcze zmienić zdanie niczym polityk.

Ochłoń, polej sobie do weka albo do krauzy, wyluzuj. Jutro zupełnie inaczej poparzysz na całą sprawę. Głowa do góry! :D

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Btw, motywacyjnie: odgrzebałam niedawno wydruk powieści, którą napisałam będąc niedługo po maturze (plik niestety zaginął). Oczywiście fantasy, oczywiście z przewidywalnymi do bólu imionami bohaterów pełnymi th i apostrofów. Z nieco natchnionym językiem i zadęciem na pięcioczęściową sagę. Oraz mapą. Napisałam tego dwie części pierwszego tomu. Przeczytałam ostatnio jedną z tych części i uznałam, że jak wyrzucę te th i apostrofy oraz odegzaltuję język, to sama historia jest tam całkiem całkiem – ale na kompletnie inną powieść. Kameralną, jeden tom, bez wielkiej politycznej intrygi, za to z interesującą interakcją między główną bohaterką a bohaterem, który miał być tylko mało ważnym epizodem :D

http://altronapoleone.home.blog

Generalnie zgodzę się po całości z opinią Finkli. Jest tu naprawdę spory potencjał nawet nie na opowiadanie, ale na minipowieść. Jednak w tekście próbowałeś chwycić wiele srok za ogon – a to o stronie biznesowej, a to o upadku uczucia między rodzicami, a to w końcu o tragicznym końcu. Skaczesz między skalami, przedstawiając trochę tego, trochę tamtego i w efekcie okazuje się, że żadna sprawa nie została poruszona w zadowalający sposób. Najlepiej wyszedł dla mnie pierwszy i ostatni fragment, bo opowiada historię mocno osobistą, a uczucia pokazałeś w sposób zadowalający.

Cobold podczas betowania dał mi radę, bym zdecydował się, o czym ma być tekst i pod tym kątem pisał treść. Myślę, że Tobie i tu by się przydała :)

Natomiast co do problemów, to naturalnie czytaj, ale też zapoznawaj się z historią, szukaj informacji o czymś podobnym. Miałeś królestwo na wzór angielski – i dobrze. Natomiast już sama zmiana społeczna mogłaby być z powodzeniem wzorowana na rewolucji przemysłowej, a zastosowania lalek – z filmu anime Empire of corpses (był tam bardzo podobny motyw, tylko że ze zwłokami).

Mi jak brakuje pomysłu na konflikt czy tło, otwarcie sięgam po dzieje przeszłe najlepiej krajów nieeuropejskich. Innymi słowy – nie ma lepszej inspiracji niż historia ludzkości. Jasne, nie przepisane 1:1, ale baza już jest :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przeczytałam opowiadanie. Kwalifikuje się do konkursu.

 

Uwagi:

 

Muszę odnieść się do komentarzy, ponieważ moja wiedza tudzież przekonania są skrajnie odmienne np. od rybaka. Będę mówić jako filozofka i fantastka.

Tak, moim zdaniem można przywoływać z pustki. Pustka (nie mająca nic wspólnego z pustą przestrzenią kosmiczną) jak i dusza to pojęcia czysto abstrakcyjne, a sądy o nich są absolutnie nieostateczne. Również w różnych koncepcjach filozoficznych pustka np. jako nie-byt nie implikuje zniknięcia istoty, tudzież zaprzestania istnienia, a zmianę. Polecam Parmenidesa, który określał, iż niebytu nie ma albo Heideggera, który twierdził, że wszystko jest niebytem. No i jest jeszcze Tomasz ze swoim <niebyt to zło>. A więc nadal coś.

Założenie o istnieniu duszy nie wymusza założenia o istnieniu zaświatów.

Ateizm nie implikuje braku duchowości ani braku magii. Mówienie o jednej logice w abstrakcyjnych koncepcjach dusz i zaświatów jest dla mnie dość dyskusyjne. OneTwo, możesz sobie wymyślić nowe dusze, nową pustkę, nowe czary i nową logikę, o ile to będzie spójne, tak jak rzeczywistość jest spójna i coś wynika z czegoś.

Nie wydaje mi się, OneTwo, aby zawiódł cię risercz. Twoja koncepcja imo jest spójna. Co innego wykonanie ;) Ale wykonanie zawsze można poprawić. Przynajmniej jeszcze przez dwa dni. Walcz! :)

 

Obyś wróciła do nas(+,) Tesso.

Nie potrafili im pomóc najbardziej znani magiczni uzdrowiciele. Niestety, raczkująca medycyna oparta na biologii nie potrafiła poradzić

wspaniałe „mama i tata”. ← “mama” i “tata”

Dotknęła główki martwej córki(+.) Druga

Priscilla wpadła na pomysł(+,) aby umieścić

zaczęły wodzić we wszystkie strony.. ← albo jedna kropka, albo trzy, ale nie dwie

 – Jesteś niezwykła(+,) skarbie.

Zrobiliśmy wiele(+,) aby cię uratować

– Niestety nie. – Pokiwał zrezygnowany głową. ← kurczę, a nie pokręcił?

Szanujeę, twoje umiejętności(+,) przyjacielu

 – Nie teraz(+,) kochanie!

– Alfredzie(+,) mój przyjacielu.

Kojarzysz Ppana McCornmicka? – zapytał.

Tylko co z tego. sSkoro niejaki Bates

Nie chcesz chyba zostać kimś zapomnianym? Również los dla starego wynalazcy nie okazał się łaskawy. pPan McCornmick nie potrafił

zaczerpnąć tchu. aAdwokat zaczął

coraz większej ilości lalek. ← liczby?

– drążyła Priscilla(+.)

– Jak to dlaczego? – odparła nekromantka(+.)  ← mam nadzieję, że w tych dwóch przypadkach chodziło mi o kropki, za mało skopiowałam :( Zorientujesz się przy poprawianiu.

– To co(+,) zaczynamy?

pod sklepem zaczęły się zbierać przechodnie ← zaczęli

Doskonała robota(+,) mości Panie i Panowie! ← zmieniaj tych panów i panie na małą literę, duża tylko w listach!

wybaczy Pan wygląd lokalu ← j.w.

Panie Fink(+,) jest już dość późno.

– A ile możemy się nauczyć od zmarłych! – wtrąciła Priscillla. O ile łatwiej poznalibyśmy historię ← zapomniałeś nowej półpauzy dialogowej

Im oczom ukazała się sterta kości ← ich oczom

Interesy z panem to prawdziwa przyjemność(+,) Ppanie Fink.

Czasem niektórzy przywróceniu mówili agresywne rzeczy ← do przebudowy

– Ładnie wyglądasz w tym kapeluszu – Sstwierdził nieśmiało Alfred.

Po zimnym wyrazie twarzy ukochanej nie zdołał już zaznać tego samego pożądania, jakie miał przez ostatni czas. ← do przebudowy

Wasze odkrycie, jest dla królestwa niezwykle cenne.

Daj więcej gwiazdek – czasem kończysz sceny i dajesz tylko nowy akapit.

 – Powiem, tylko(+,) że płacimy godziwie.

Panie Alfredzie(+,) mam wrażenie, że wie Ppan nieco za dużo.

Tessa poczuła jak zyskała siły, tak by mogła krzyknąć:. ← do przebudowy

 – Tak wiem… Łzy zaczęły mu napływać. – Chciałbym cię przeprosić. ← zapomniałeś półpauzy i napisać, gdzie napłynęły łzy

jak jest w pustce? – zapytał. ← domyśl się, co tu jest nie tak, jak będziesz patrzył w tekst ;>

Proszę(+,) tato.

Nie chcę żyć w świecie, który zostawiłem(+.) – Alfred ostatni raz popatrzył na szczątki lalki.

 

Początkowo masz niewiele potknięć, a potem chyba spieszyłeś się i coraz mniej uważnie pisałeś. Przeczytaj sobie to opowiadanie jeszcze raz, spokojnie, i popoprawiaj :) Może też trzeba będzie coś wywalić, wedle porad innych użytkowników?

 

Opinia o fabule po zakończeniu konkursu.

Życzę powodzenia.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

@NoWhereMan

Może kiedyś wrócę do tematu lalek mądrzejszy o popełnione błędy. Ostatecznie cieszę się, że opublikowałem tekst, bo daliście naprawdę dobre rady.

Generalnie tekst miałbyć krytyką Nikołaja Fiodorowa, który postulował wskrzeszanie wszystkich ludzi. Chciałem stworzyć świat, że nawet kiedy założymy pesymistyczny wariant o zaświatach, to niekoniecznie będzie to chwalebny czyn. Dodałem też wątek dziewczynki, bo wydawał mi się dobrze zawiązywać opowieść i posłużył do mocnego zakończenia.

Niestety wygląda na to, że po prostu przeładowałem opowieść i należałoby ją bez limitu pisać ponownie.

 

@Naz

Cóż z niecierpliwością czekam na kolejny komentarz. Błędy, które zostawiłaś poprawiłem. Dziękuje za łapankę. Jestem w szoku, że trafiły mi się tak oczywiste błędy w dialogach.

 

Ostatecznie nie zmieniłem nic w koncepcji pustki, duszy. Być może gdybym pisał jeszcze raz, to stworzyłbym coś innego.

Jutro czytam tekst jeszcze raz w fabule nic nie zmieniam, jedynie poprawiam błędy, ulepszam stylistycznie zdania.

Tymczasowy lakoński król

Generalnie tekst miałbyć krytyką Nikołaja Fiodorowa

Może należało to jakoś w tekście uwzględnić, pokazać? Świat niby jest alternatywny, ale jednak zakotwiczony w naszym, więc można. Zamiast refleksji nad sensownością i etycznością wskrzeszania wyszła opowieść o pazerności i szemranym biznesie w ramie emocjonalnej. W sumie szkoda, bo najwyraźniej miałeś w związku z tym opowiadaniem ambitniejszy zamysł.

http://altronapoleone.home.blog

OneTwo, według mnie dobrze, że nie zmieniasz swoich koncepcji (broń ich i nie rezygnuj, a ulepszaj ich wyrażanie) i nie zgadzam się z krytyką rybaka, dlatego rozpisałam się o pustkach i duszach. Zarzucanie braku logiki jest bardzo poważnym oskarżeniem technicznym – tutaj, według mnie, całkowicie bezzasadnym. 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

@drakaina

Wydawało mi się że Priscilla była takim głosem transhumanizmu. Naszym moralnym obowiązkiem jest wskrzeszenie wszystkich ludzi, wspomina że tak będzie lepiej dla świata itp. Wydawało mi się być tego wystarczająco bez dziwnego przesytu.

Szkoda że wrażenia są takie, że zdominował biznes, ale jakoś ludzie musieli być przez coś wskrzeszani. Nikt tego by nie ufundował, to musiało IMO iść przez sklep. Zresztą do steampunkowych lalek to pasowało.

 

Gdzie jest granica, kiedy uznamy wskrzeszanie za moralnie akceptowalne?

→ Kiedy wskrzeszamy chorowitą dziewczynkę?

→ Kiedy wskrzeszamy bliskich?

→ Kiedy wskeszamy bliskich, tylko nic nie mogą robić poza poruszaniem głową i wypowiadaniem słów?

→ Kiedy wskrzeszamy kogoś, by stanowił atrakcje turystyczną?

→ Kiedy wskrzeszamy po to aby służył w armii?

 

To jest w tekście. Przynajmniej występuje tam taka gradacja wydarzeń. Wydawało mi się być to jasne, ale jakoś nie wybiło się na pierwszy plan. Może faktycznie powinny pójść jeszcze jakieś przemyślenia Alfreda, narratora gdzieś tam.

Tymczasowy lakoński król

Ależ ja całkowicie wierzę, że ty chciałeś to wszystko zawrzeć w tekście i może nawet zawarłeś, tylko że jako czytelnika przytłoczyła mnie część “biznesowa”, więc tamto odeszło w niepamięć. To jest kwestia proporcji i akcentów. Czytelnik nie zawsze jest w stanie wyczytać intencje autora, więc w interesie autora jest wyrazić je jak najbardziej czytelnie. To forum daje doskonałą okazję do poznania opinii czytelników i zrewidowania swoich wyobrażeń o zrozumiałości własnego tekstu. Oczywiście istnieje granica kompromisu, ale warto tych czytelniczych głosów słuchać, bo tu możesz wykładać swoje intencje, ale jeśli wydasz powieść czy opowiadanie w normalnym obiegu, to będzie ono wydane na los niezrozumienia autorskich intencji :)

 

Na przykład ta gradacja wydarzeń rzeczywiście jest, jak już na nią zwróciłeś uwagę. Ale mógłbyś ją jakoś fajnie wypunktować (nie rozdziałami, czymś charakterystycznym w tekście), żeby rzucała się w oczy.

 

W tej historii, a raczej w pomyśle na świat, jest duży potencjał, ale opowiadanie nie jest spójne, a idea się gubi w przegadaniu.

http://altronapoleone.home.blog

Dzisiaj pracowałem nad porawkami. Znalazłem tyle błędów ile byłem w stanie. Jedyne co dopisałem to jeden akapit.

Być może dało się zrobić więcej, jednak jestem całkowicie emocjonalnie wyczerpany po publikacji tego tekstu.

 

@Naz

Dziękuje za obronę konpcepcji pustki i klika do biblioteki. Twoje słowa zmobilizowały mnie do pracy.

 

@drakaina

Komentarze czytelników okazały się cenniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Z pewnością mój kolejny dłuższy tekst będzie miał lepiej rozłożone te akcenty. Ja zawsze z szacunkiem podchodzę do uwag komentujących, mogę co najwyżej być zaskoczony, że na pewne rzeczy nie wpadłem. Niestety nie zawsze pewne rzeczy można poprawić po publikacji.

Przykładowo nijak się da uwiarygodnić roli Cedrika i chaosu władzy, bez całkowitej przebudowy. To zbyt integralna część tekstu. Najwyżej mógłbym zastosować jakieś półśrodki, a nie jestem przekonany, czy miałoby to sens.

Tymczasowy lakoński król

Wszyscy lekarze byli bezradni. Objawy z każdym rokiem się nasilały. Dziecko coraz częściej się dławiło, kaszel przybierał na sile. Płacz w domu zdawał się nie kończyć. Prawdziwy żal.

Z czystego czepialstwa: ten prawdziwy żal wydaje mi się określeniem nieco zbyt… słabym. Nie wiem, rozpacz jakaś, coś mocniejszego. Dziecko im umiera.

Państwo Gabfly nie potrafiłi się pogodzić ze stratą. Pragnęli jeszcze raz usłyszeć wspaniałe słowa z ust małej Tessy, wspaniałe „mama” i „tata”.

Czy to celowe powtórzenie? Literówka.

Alfredzie, że tak pozwolę się spytać.

To jest pytanie?

– Szanuję[-,] twoje umiejętności, przyjacielu, jednak trudno mi oceniać przydatność wynalazku na podstawie ambitnych planów.

Zbędny przecinek.

 – Nie teraz[+,] kochanie! Mamy ważną rozmowę – odezwała się mamusia i odprowadziła niesforne dziecko za drzwi. – Panie Fink[+,] wybaczy nam Pan zachowanie małej.

Duże litery w zwrotach grzecznościowych stosujemy w listach.

 

Wiesz, że w każdej chwili mogą nam zabrać mieszkanie. – Ostatnio rodzina pozostawała bez pracy, ponieważ wszystko poświęcili największemu skarbowi. Wspólnie zaciągnęli kredyt na specjalistyczną terapię. Do tego dochodziły opłaty za czynsz, jedzenie, opłaty za korzystanie z dużego mieszkania.

Powtórzenie.

 – Alfredzie[+,] mój przyjacielu.

 Niemniej Fink pozostał nieugięty, nie dawał on nikomu rabatu na piękne oczy.

 – Tylko nijak jesteśmy w stanie coś zmienić.

Coś jest nie tak z tym zdaniem. Nijak nie jesteśmy w stanie nic zmienić?

– Tylko nijak jesteśmy w stanie coś zmienić. Mechanizm lalki jest niezwykle zaawansowany. Dotyczy to ruszania rękami, a zwłaszcza nogami – tłumaczył wynalazca. Miał rację. Ten mechanizm mimo wielu prób nadal powodował problemy, a odpowiednie złączenie umysłu lalki z kończynami wymagało wiele pracy.

Cóż[+,] do doskonałości projektu brakowało wiele.

Zatrzymało mnie to zdanie. Wiele brakowało doskonałości projektu czy projektowi do doskonałości? 

Jakkolwiek nie patrzeć, chciał[+,] aby jak najwięcej ludzi wróciło do życia. Nikt nie chciał przegrać ze śmiercią. Każdy się jej bał[+,] od prostego robotnika[-,] po najpotężniejszych tego globu.

Zazwyczaj magowie ubierali się tak, gdy leczyli pacjentów, bo zazwyczaj nie dało się ich odróżnić na ulicy od zwykłych ludzi.

Ci, którzy stali oszołomieni[+,] zostali zaatakowani.

Nikt nie wiedział[+,] co się wydarzyło.

Jak lalki mogły wybiec na ulicę i bić ludzi, skoro były już wersją numer dwa (nie poruszały kończynami)?

 – Co!? Kto za to odpowiada!

To też jest pytanie.

Zakład wyglądał[-,] jak po wybuchu bomby.

 – To wasza technologia jest niebezpieczna! Nie macie nad nią kontroli! – odezwała się osoba z protestu. Fink zdał sobie sprawę, że nie przekona tych ludzi racjonalnymi argumentami.

Hmmm… To protestujący mają racjonalny argument: brak kontroli nad technologią, o której już wiadomo, że może być niebezpieczna.

Ogólnie podoba mi się pomysł, aczkolwiek mam wrażenie, że spokojnie mógłbyś z niego zrobić całą książkę ;)

Przynoszę radość :)

Przykładowo nijak się da uwiarygodnić roli Cedrika i chaosu władzy, bez całkowitej przebudowy.

Im bardziej o tym wszystkim myślę, tym bardziej wychodzi mi, że miałeś materiał na powieść, niekoniecznie bardzo długą, ale jednak powieść – z wieloma punktami widzenia, z wieloma wątkami, które powinny należeć do różnych bohaterów – i upchnięcie w limit konkursowy zabiło fabułę. Na opowiadanie to byłaby historia jednej konkretnej lalki… Ale nic straconego, możesz to rozwinąć w powieść. W przeciwieństwie do Kwiatów dla Algernona efekt powinien być pozytywny.

http://altronapoleone.home.blog

@Anet

Dziękuje za przeczytanie i wskazanie błędów. Naniosłem poprawki.

Z tym zamachem i kolejnymi protestami scena została dopisana na samym końcu, aby pokazać że protesty mają znaczenie. Przez to temat nie został najlepiej wykorzystany. Po ostatnich zmianach lalki nie mogłby być niebezpiecznie, więc oczernienie lalkarzy przez czarodziei nie odniosło skutku. Przyznaję, że miałem największe wątpliwości do tego fragmentu.

Wyczekuj proszę debiutu za X lat na temat steampunkowych lalek. Wtedy postaram się wyczerpać pewne wątki :)

Tymczasowy lakoński król

Powodzenia :)

Przynoszę radość :)

No więc tak (specjalnie zaczynam w ten sposób bo w szkole mnie uczono że nie zaczyna się zdania od “no więc”​, ale to jest moja wypowiedź, na moich warunkach i to ja się pod nią podpisuję). W pełni popieram Naz która słusznie stwierdziła że o ile można Ci było wytknąć błędy stylistyczne czy językowe to rzeczowe niekoniecznie, bo to jest Twoja wizja świata, Twoja pustka i zamiast się przyznawać do błędów powinieneś bronić swojej wizji. To jest fantastyka i każdy ma to co sobie wymyślił. Może to się podobać czytelnikom bardziej lub mniej, ale masz to w swojej głowie i napisałeś tak a nie inaczej. Co nie znaczy że pod wpływem opinii nie możesz zmienić podejścia, lub uwzględnić coś o czym nie pomyślałeś ;)

A teraz coś o tekście. Jako że dopiero teraz do niego dotarłem to nie widziałem tych wszystkich baboli które zdążyłeś poprawić, ale dalej jakieś tam literówki mi się rzuciły w oczy (drobiazgi). Samo opowiadanie całkiem dobrze napisane, ale mi się od początku ożywione lalki kojarzyły z laleczką chucky ;))) Co ciekawe, drugie nawiązanie jest jeszcze świeższe, bo w międzyczasie (żeby odpocząć od legendy) czytam też Fantastykę wydanie specjalne nr 2/2018 i tu jest bardzo podobne opowiadanie K.A. Tierina “​Elegia Kanta” – polecam, zobacz jak ona to zrobiła;)

Pomysł niebanalny, całkiem fajnie się to czytało, ale faktycznie poruszyłeś za dużo wątków – ​niepotrzebnie. I przez to żadnego tak naprawdę do końca nie rozwinąłeś. Wystarczyło skupić się na jednej rodzinie i jej przeżyciach z ożywionym, a nie sorki, bo teraz ja Ci mówię co powinieneś napisać ;)

 

@enderek

Dziękuje za przeczytanie. Przyznam, że krytyka świata pozagrobowego bardzo mnie zaskoczyła. Traktuje serio opinie czytlników poprawiam błędy, a że nie były to narzekania jednej osoby i miały logiczne podstawy, to nie potrafiłem tego zignorować.

Spodziewałem się raczej, że ludzie mogą wyktnąć błędy z wiadygodności XIX wieku i błędy wszelakie w pisaniu. Ostatecznienic nie zmieniłem w koncepcji, bo tak naprawdę o tych zaświatach praktycznie nic nie mówię, a rozwijanie tego wątku tylko unaoczniło by problem o którym piszesz, czyli ilości poruszanych tematów.

Faktycznie z perspektywy czasu zrobienie historii jednej laki wydawało się być optymalnym rozwiązaniem, tylko wtedy nie istaniał by wątek legendy. Celowo chciałem stworzyć taki świat w którym bycie legendą stałoby się czymś innym, przerarząjącym. Niestety aby to w pełni wykorzystać potrzebowałbym większej ilości znaków.

Dzięki! Zupełnie nie wzorowałem się na laleczce chucky. Nie przepadam za horrorami ;) Opowiadanie z fantastyki, jak dorwę numer to postaram się przeczytać.

Cieszę się, że lektura sprawiła przyjemnością i po poprawkach można ją czytać.

Tymczasowy lakoński król

Laleczka Chucky to tylko takie luźne skojarzenie w żadnym razie nie nawiązujące do Twojego opowiadania ;)

Przejrzałam opowiadanie i znalazłam jeszcze coś, ale na twoją liczbę znaków do wybaczenia. Dzielnie poprawiałeś swoją masę tekstu i będziesz na liście zakwalifikowanych opowiadań.

 

 – Och(+,) tak cię kocham!

 – Już nie musisz jeść. Jesteś wyjątkowa. – Ddokończył ojciec.

nie mam całego dnia. – Pprzypomniał Fink.

– To jutro zaczynamy? – Zzachęcał starszy wiekiem mecenas.

– Precz z lalkami! Precz z nekromancją! – Tłum skandował tłumhasła.

– No tak(+,) grabarze, też nie znaleźli się tu przypadkiem

– Spokojnie, jak rozhulamy interes, to później będziemy mieli czas na wszystko. To niestety może potrwać. Nikt nie mówił, że będzie łatwo! – uśmiechnął się Fink. ← kłócą się ze mną, że można “uśmiechnąć” zaliczyć do czynności gębowych związanych z mówieniem (z małej); uważam, że przy tak długiej wypowiedzi nie. Albo napisz: Fink się uśmiechnął, albo mówił Fink, uśmiechając się.

– Witajcie! Wszystko przygotowaliśmy.We wnętrzu przywitał ich George.

 – Przepraszam, myślałam, że Cedrik spoczywa w jednej z sal.Zzdziwiła się pięknie wyszykowana Priscilla.

– Co to za ciało! ← brakuje pytajnika 

czy miał się ucieszyć z sukcesu, czy zapłakać. Miał wrażenie ← czy cieszyć się z sukcesu

Jak Ppanu powiem, nie będzie już odwrotu.

James się zaśmiał się pod nosem.

Proszę się jeszcze zastanowić. – Pracownik Korony spokojnie mówił pracownik Korony.

 

 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

@Naz

Dziękuje za ponowną lekturę i zakwalifikowanie do konkursu. Znalazłem chwile aby wprowadzić drobne zmiany bez wpływu na historie.

Tymczasowy lakoński król

Opisałeś historię produkowania lalek i ożywiania ich za sprawą magii, z czego państwo Gabfly i ich prawnik uczynili sobie źródło niebagatelnych dochodów. Co prawda do czasu, bo sprawą zainteresowali się czarodzieje i położyli łapę na biznesie. Uważam, że miałeś porządny pomysł na tę historię i choć momentami opowieść zdawała mi się przegadana, a wykonanie pozostawiało wiele do życzenia, czytało się całkiem nieźle.

Brakło mi natomiast wątku, z którego dowiedziałabym się, jak wyglądało  bytowanie ożywionych lalek wśród ich bliskich. Po losie Tessy wnoszę, że rodzice nie potrafili zadbać o jej szczęśliwe dzieciństwo. A jaki był los innych lalek…? Szkoda, że nie pokusiłeś się o przedstawienie sprawy także z punktu widzenia wskrzeszonych.

 

Muszę prywatnie popracować nad krótszymi formami własnym tempem bez konkursowych deadlinów, stopniowo podnosząc próg znaków.

No chyba, że pisałbym w duecie z reg ;) Może wtedy miałbym szanse!

No cóż, OneTwo, musisz się pogodzić z myślą, że taki duet nigdy nie powstanie, a to z tej prostej przyczyny, że ja w ogóle nie piszę. ;)

 

 

Pań­stwo Gab­fly nie po­tra­fi­łi się po­go­dzić ze stra­tą. –> Literówka. 

 

a koń­skie wło­sie imi­to­wa­ło pe­ru­kę. –> Peruka z definicji jest imitacją prawdziwej fryzury, wiec włosie mogło imitować tylko prawdziwe włosy.

 

– Za­cznij­my, oby się udało – od­parł Al­fred gło­sem peł­nym tro­ski i de­li­kat­ne­go prze­ra­że­nia. –> Komu odparł, skoro ostatnią kwestię sam wypowiadał?

 

Tu­pa­ła nie­zno­śnie ma­ły­mi me­cha­nicz­ny­mi nóż­ka­mi. –> Czy tupała nieznośnie, czy stópki były nieznośnie małe?

 

Przy stole zro­bi­ło się spo­koj­niej, cho­ciaż do­mow­ni­ków za­sko­czy­ło pu­ka­nie do drzwi. –> Przy stole zro­bi­ło się spo­koj­niej, ale wtedy do­mow­ni­ków za­sko­czy­ło pu­ka­nie do drzwi.

 

Do sa­lo­nu wkro­czył pan Fink z cha­rak­te­ry­stycz­nie za­krę­co­nym wąsem. Mod­nie ubra­ny gen­tel­man po­wie­sił na wie­sza­ku gu­stow­ny cy­lin­der. –> Czy to znaczy, że państwo Gab­fly mieli wieszak w salonie? Wydaje mi się, że pan Fink powinien zostawić cylinder w przedpokoju/ holu.

 

Obaj wy­mie­ni­li się przy­ja­znym uści­skiem. –> Obaj wy­mie­ni­li przy­ja­zny uści­sk.

Wymieniamy się czymś wtedy, kiedy zamieniamy się z kimś posiadanymi rzeczami/ wiadomościami.

 

Wy­na­laz­ca wy­cią­gnął nie­zwy­kle roz­bu­do­wa­ny szkic tech­nicz­ny, z wi­ze­run­kiem wiel­kiej ma­szy­ny i po­ło­żył przed ob­li­czem za­in­te­re­so­wa­ne­go. –> Piszesz o szkicu, a ten jest rodzaju męskiego, więc: …i po­ło­żył go przed ob­li­czem za­in­te­re­so­wa­ne­go.

 

cena kom­pu­te­rów-osób, które zaj­mo­wa­ły się fa­cho­wo li­cze­niem…–> Wspominasz w komentarzu, że rzecz dzieje się w czasach podobnych do wiktoriańskich, więc uważam, że słowo komputer nie ma tutaj racji bytu.

 

Z są­sied­nie­go po­ko­ju do­bie­gał cichy tupot nóżek. –> Wystarczy: Z są­sied­nie­go po­ko­ju do­bie­gał cichy tupot.

Tupać można wyłącznie nogami/nóżkami.

 

Panie Fink wy­ba­czy nam Pan za­cho­wa­nie małej. –> Panie Fink, wy­ba­czy nam pan za­cho­wa­nie małej.

Formy grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się jeszcze kilkakrotnie w dalszej części tekstu.

 

– Fak­tycz­nie! – Pri­scil­la do­sta­ła olśnie­nia. –> Raczej: – Fak­tycz­nie! – Pri­scil­la do­zna­ła olśnie­nia.

 

nie wspo­mi­na­jąc wspól­nym wyj­ściu do te­atru. –> Literówka.

 

Usta­li­li jesz­cze równy po­dział zy­sków na trzech wspól­ni­ków. –> Usta­li­li jesz­cze równy po­dział zy­sków na troje wspól­ni­ków.

Trzech to sami mężczyźni, a tu mamy także kobietę.

 

– Przy­wróć­cie wpierw bab­cię, a za­pła­ci­my – od­parł chło­pak –> Brak kropki na końcu zdania

 

Prze­ka­za­li roz­kła­da­ją­ce się zwło­ki na stół. –> Raczej: Położyli roz­kła­da­ją­ce się zwło­ki na stole.

 

[…] Nie wie­dział też czy póź­niej ko­bie­ta nie zro­bi­ła sobie krzyw­dy.

– Tak się za­sta­na­wiam – ko­bie­ta prze­rwa­ła chwi­lę ciszy. –> Wygląda to tak, jakby ciszę przerwała wcześniej wspomniana kobieta z rewolwerem.

 

Przy­tak­nął głową gen­tle­man z wąsem. –> Kim jest gen­tle­man z wąsem?

 

Kiedy przy­wra­cał córkę czuł, że robił naj­pięk­nięj­szą rzecz na świe­cie. –> Literówka.

 

– Precz z lal­ka­mi! Precz z ne­kro­man­cją! – skan­do­wał hasła. –> Kto skandował?

 

po dro­dzę bu­dząc mał­żeń­stwo… –> Literówka.

 

a meble gen­tel­man przy­niósł z wła­sne­go domu. –> Jaki gen­tel­man?

 

Me­ce­nas, aby za­ła­go­dzić sy­tu­ację, przy­go­to­wał nowy baner re­kla­mo­wy. –> Czy to na pewno był baner?

 

– Je­ste­śmy ura­to­wa­ni! Po­dwo­ili­śmy nasz przy­chód. Do­sko­na­ła ro­bo­ta mości panie i pa­no­wie! – prze­mó­wił trium­fal­nie Fink. –> Do kogo zwraca się Fink, mówiąc panie i panowie, skoro tam jest tylko jedna pani i jeden pan?

 

Nikt nie mówił, że bę­dzie łatwo! – mówił Fink. –> Nie brzmi to najlepiej.

 

Dzi­siaj miał zja­wić się u nas przed­sta­wi­ciel ra­tu­sza. –> Dzi­siaj miał zja­wić się u nas przed­sta­wi­ciel Ra­tu­sza.

Zakładam, że oczekiwano nie przedstawiciela budynku, a raczej przedstawiciela miejscowej Władzy.

 

– Panie Geo­r­ge, wy­ba­czy pan wy­gląd lo­ka­lu, ale je­ste­śmy świe­żo po za­mknię­ciu. – Fink miał na oku nie­zli­czo­ne od­ci­ski za­bło­co­nych butów na po­sadz­ce skle­pu. –> Mówiąc o czymś, mamy to na myśli, nie na oku.

 

Al­fred cho­dził co­dzien­nie do pracy, jakby pra­co­wał w fa­bry­ce przy naj­bar­dziej ru­ty­no­wych czyn­no­ściach. Miał wra­że­nie, że we wła­snym przed­się­wzię­ciu pra­co­wał za karę… –> Powtórzenia.

 

Do wnę­trza pro­wa­dzi­ło wej­ście pod ko­lum­na­mi. –> Raczej: Do wnę­trza pro­wa­dzi­ło wej­ście między ko­lum­na­mi/ pod arkadami.

 

– Po­trze­bu­je­my, tylko ja­kieś czę­ści ciała – wtó­ro­wa­ła ne­kro­mant­ka. –> Komu wtórowała nekromantka?

 

 Bo­ha­te­ro­wie od­su­nę­li płytę na­grob­ną… –> Skąd wzięli się bohaterowie?

 

– Co za brak sza­cun­ku – wspom­nał ci­chut­ko Al­fred. –> Literówka.

 

Al­fred nie chciał być świad­kiej tej sceny. –> Literówka.

 

Jego stare ciu­chy nie świad­czy­ły o jego wy­so­kim sta­tu­sie. –> Czy oba zaimki są konieczne?

 

Cią­gła praca w po­go­ni za pie­niędz­mi mu nie le­ża­ła. –> To dość współczesne, kolokwialne współczesne wyrażenie.

 

Mijał trze­ci ty­dzień cią­głe­go skła­da­nia lalek, gdzie skrę­cał te same zę­bat­ki… –> Ze zdania wynika, że miejscem skręcania zębatek były tygodnie.

Proponuję: Mijał trze­ci ty­dzień cią­głe­go skła­da­nia lalek, a on ciągle skrę­cał te same zę­bat­ki

 

Prze­wró­cił dzien­nik na ko­lej­ną stro­nę. –> Raczej: Prze­wró­cił ko­lej­ną stro­nę dziennika.

 

męż­czy­zna we wspa­nia­łym fraku, pod nią miał czar­ną gu­stow­ną ka­mi­zel­kę. –> …pod nim miał białą gu­stow­ną ka­mi­zel­kę.

Frak jest bardzo eleganckim strojem męskim i nosi się go na wyjątkowe okazje. Nie wydaje mi się, aby urzędnik biegał po mieście we fraku. O ile mi wiadomo, do fraka nosi się białą kamizelkę.

 

Miał tu na myśli bez­myśl­ne szkie­le­ty, zombi. –> Miał tu na myśli bez­myśl­ne szkie­le­ty, zombie.

 

In­tu­icja kie­ro­wa­ła go w kie­run­ku wła­sne­go miesz­ka­nia. –> Brzmi to fatalnie.

Proponuję: In­tu­icja kie­ro­wa­ła go w stronę wła­sne­go miesz­ka­nia.

 

 Al­fred usły­szał ledwo sły­szal­ny głos. –> Tu też nie najlepiej.

Proponuję:  Al­freda doszedł ledwo sły­szal­ny głos.

 

Nie­da­le­ko od ro­dzin­nej ka­mie­ni­cy znaj­do­wał się ka­mien­ny most. –> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Nie­da­le­ko od ro­dzin­nego domu znaj­do­wał się ka­mien­ny most.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuje za przeczytanie regulatorzy

Wprowadziłem część poprawek. Niestety jest po konkursie i nie mogę za bardzo zmieniać tekstu.

 

Cóż wnioski się powtarzają, że jest za dużo elementów na tak małą liczbę znaków. Mimo że rozpisałem się na niemal 53k. A takie wątki jak wiarygodność psychologiczna lalek, rozwinięcie wątku Tessy. To wszystko dobre koncepcje, tylko musiałbym mieć minimum 100k znaków abym mógł coś więcej wykszesać z tej opowieści.

 

Co do deutu zawsze to może działać na prostej. zasadzie.

ja piszę → reg wyłapuje błędy → ja wprowadzam poprawki.

Cykl się powtarza :)

Tymczasowy lakoński król

Prepetuum mobile? ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uch, powinienem bardziej się pośpieszyć i przeczytać wcześniej. Bo pisanie komentarza pod tekstem, który owych komentarzy zebrał bazylion… Fakt ma pewne plusy, choćby to, że autor wprowadził poprawki i tekst jest zdecydowanie lepszy, niż wersja pierwotna. Odpada więc potykanie się o babole, nie mówiąc o mozolnym cytowaniu ich.

Ale sprawą wielce irytującą jest to, iż gdy tylko podczas lektury pojawiają się istotne, ważkie a może i nawet odkrywcze pytania i myśli, okazuje się, że któryś z uprzednio komentujących już o tym napisał.

Dlatego nie będę międlił tych samych spostrzeżeń i napiszę krótko (czego właściwie również nie lubię) – pomysł świetny, przepojemny wręcz, świat interesujący, filozofia zawarta w tekście może i do podyskutowania, ale całkiem spójna i ciekawa. Gorzej z kompozycją, również uważam, że mikropowieść byłaby znacznie odpowiedniejszą formą dla tak rozbudowanego pomysłu. A tutaj nie dość, że za krótko, to jeszcze położyłeś nacisk na mniej interesujące strony fabuły i obrazu świata – cała strona biznesowa przedsięwzięcia najmniej mnie interesowała. 

Co nie zmienia faktu, że tekst ciekawy.

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

@thargone

Dzięki za odkopanie wątku. Dziękuje za rozbudowaną opinie. Widzisz ja też mam problem, co ci odpisać kiedy już wszystko powiedziałem. Chyba wszystko.

Może powiem że jestem najbardziej zaskoczony tym, że strona biznesowa, którą uznałem za największy atut przed publikacją okazała się najmniej interesującym elementem układanki. Może zawiodła prezentacja, może zawiodły zawarte tam pomysłu. Trudno powiedzieć. Widać, że bardzo łatwo się rozminąć z oczekiwaniami czytelników. Sądziłem, że realne wprowadzanie utopilnych wizji będzie wyjątkowo zajmujące.

Będę musiał do tego konceptu kiedyś wrócić, mając na oku zawarte tu uwagi.

Pierwsza myśl na inną opowieść jest taka.

Wywalić magie, umieścić akcje w carskiej Rosji w przedniu wojny/rewolucji. Bardziej nawiązać do postaci Nikołaja Fiodorowa, który zapoczątkował filozofie transhumanizmu (wskrzeszenie zmarłych, podbój kosmosu). W samej historii skupić się bardziej na relacjach lalki – ludzie. Ot luźne myśli na stworzenie książki.

Tymczasowy lakoński król

No właśnie – bardzo obiecujący pomysł, zepsuty wykonaniem. Wiem, wiem, ze już to czytałeś wyżej, ale spróbuję coś doradzić od siebie. Czytałem, już po wielu poprawkach i wciąż tekst razi słabością języka, powtórzeniami i wykorzystaniem (w środkowej części) zgranych kalek. Na styl nie ma rady, to jest jak z angielskim trawnikiem – musisz czytać i pisać, i czytać i pisać, i… będzie coraz lepiej. Ale nikt nie powiedział, że satysfakcjonujące czytadło musi mieć oryginalną formę. Wystarczy by ten styl był przejrzysty, by nie przeszkadzał w lekturze. Dla równowagi warto wtedy jednak posłuży się oryginalnymi dekoracjami. Pseudoanglia w czasach pseudorewolucji przemysłowej to najbardziej typowe tło dla steampunka, tym nie zachwycisz. Ale wspomniana wyżej carska Rosja – o, to by mogło być ciekawe!

Rasputin i jego seks-lalki, stworzone z dusz powieszonych rewolucjonistów?

A niechby i ;)

Sama nieśmiertelność Rasputina to piękny motyw. :-)

Babska logika rządzi!

No proszę nawet nie myślałem o Rasputinie w swoim pomyśle. To był tylko wstępny zamysł, jednak widzę że tkwi w tym potencjał. Będę musiał z tego jakiś prototyp wielkości opowiadania stworzyć. Tylko wtedy to nie byłby steampunk, tylko dieselpunk. W zasadzie to łatwiejsze niż tworzenie własnego unikalnego uniwersum, tylko trzeba dobrze znać historie rewolucji.

 

@cobold

Dziękuje za dobre rady Cobold. Teraz zabieram się za pisanie tekstu na magiczne hasło jakie dostałem. Zobaczymy jak mi tam pójdzie.

Tymczasowy lakoński król

Cieszę się, że mogłam zapoznać się z tekstem po wszystkich przebojach, bo udało Ci się wyłuskać fajną historię. Wciągnęłam się od razu motywem wskrzeszania córki do lalki, zakończenie też uważam za świetnie zamykające całość – naprawdę poczułam wzruszenie, kiedy główny bohater wrócił do córki. Nieco gorzej jest ze środkiem i kwestią Pustki. Wydaje mi się to niedopracowane, ale ma potencjał. Twój pomysł na pewno byłby ciekawą mikropowieścią.

Już na początku uderzyło mnie, dlaczego bohaterowie nie pytaną wskrzeszonej o życie po życiu. Przez większość opowiadania temat został przemilczany, co atutem nie jest. Potem dopiero dochodzi wątek pustki. Odniosę się do poprzednich komentarzy – wydaje mi się, że w fantastyce uratowanie duszy z pustki jest możliwe. Przez myśl nie przeszło mi, aby było inaczej! Szczególnie wrażenie zrobiła prośba córki o powrót do pustki – może nie płakałem, ale jest to naprawdę dobra scena.

Takich opowiadań nie czyta się tylko dla fabuły. Od początku czułem klimat – lalka i ożywianie. Mogłeś zarysować go bardziej, ale i tak jest coś w „Lalce dla dorosłych”. Coś tam wiem wyczuwa. Może nie wszedłem w to całkowicie, ale poczułem zapach ;)

Pomysł nie wiem, czy oryginalny, ale na pewno bardzo ciekawy. Już samo przywrócenie córki spodobało mi się, ale gdy uczynili z tego biznes, to stało się to jednym z lepszych konceptów konkursowych. Późniejsze przywracanie wielkich tego świata, było już w ogóle bombą. To już coś poważniejszego. Na tym rzeczywiście możnaby zrobić biznes. Kto nie chciałby iść na jeszcze jeden koncert Nirvany z Kurtem Cobainem czy porozmawiać z Einsteinem? (Wiem, że lalka nie oddałaby wokalu Cobaina, ale mogliby to potem rozbudować).

Historia ma swoje plusy i minusy. Wątek pieniędzy pokonujących miłość jest do bólu oklepany, więc nad tym zachwycał się nie będę. Ale już zakończenie, w którym Alfred popełnia samobójstwo i nie chce być przywrócony do życia, zasługuje na uwagę. 

Wykonanie jak już wspomniano, jest tragiczne. Błędy to jedno, a jak już wspomniałem nie udało Ci się oddać klimatu. Tytuł wskazuje na coś zupełnie innego niż wynika z opowiadania ;)

Ide oddać klika, ale że zagłosuję to nie mogę obiecać. Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Wybaczcie, że się długo nie pojawiałem. Ostatnio jestem zawolony dziwnymi rzeczami.

 

@Deirdriu

Dziękuje za komentarz. Wnioskuje, że tekst ci się spodobał, mimo wielu usterek i braku rozbudowaniu pewnych wątków.

 

@Pietrek Lecter

Niezwykle mnie cieszy, że ktoś jeszcze zajrzał do tego tekstu konkursowego i pozostawił tak rozbudowany komentarz i klika. Dziękuje za to.

Faktycznie olanie na środek tekstu córki to mój błąd. Złe rozłożenie wątków, wspominałem o tym.

Jesteś jedną z nielicznych osób, która doceniła tak jak ja wątek biznesowowy :) Faktycznie na ożywaniu zmarłych dałoby dobrze zarobić. Pytanie gdzie leżałaby granica w takim działaniu? Techniczne aspekty to rzecz drugorzędna. W naszym świecie łatwiej byłoby oddać głos Cobaina. W moim Steampunku łatwiej byłby go ożywić :)

Szkoda, że błędy nadal przeszkadzją w czytaniu. Postaram się, aby mój kolejny tekst miał lepszą jakość. Coś wymyśliłem! Będę pisał powoli, może wyjdzie z tego bardziej strawne pisarstwo! :)

Ah tak tytuł, to taki celowy zabieg! Miał zwracać uwagę. Może źle, może dobrze. Teraz sam już nie wiem, ale chyba swoje zadanie spełnił.

 

Tymczasowy lakoński król

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, ale z tego co widzę, było jeszcze gorzej. Możliwe, że wynika to z pośpiechu, nie wiem. Co do samej historii… sam zamysł jest naprawdę interesujący, stworzyłeś ciekawą mieszankę, jednak fabuła została poprowadzona, jak dla mnie, w sposób zbyt mozolny. Za to zakończenie Ci się jak najbardziej udało, za to duży plus. Brakowało mi też jakiegoś klimatu i odrobiny plastyczności. No, nie przekonało. 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Nowa Fantastyka