- Opowiadanie: Mithrill - Major

Major

W telegraficznym skrócie: moja trzecia większa praca w karierze, pierwszy raz na konkurs. Temat: wspomnienia tytułowego bohatera dotyczące jego tożsamości i obecnego stanu. Niektóre elementy nie zostały wymienione w tagach, gdyż są powiązane z istotnymi elementami fabuły.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Major

Budzę się. Widzę światło. Słyszę hałas. Gdzie jestem? Wokół mnie jest miasto. Kim jestem? Co z moją pamięcią? Muszę coś pamiętać. Nic. Szukam. Jest. Archiwum. Otwieram. Czytam.

 

Tam jestem… ja. Z przeszłości. Obraz. Obok mnie stoi dwóch ludzi. Jeden ma na sobie czarny frak i cylinder. Drugi – biały fartuch i gogle. Mówią do mnie. Ja słucham. Jestem Major. Tak do mnie mówią. Zatem muszę być Major. Mówią dalej. Oni mnie tu sprowadzili. Jeden z nich to burmistrz. Drugi to naukowiec. Jesteśmy w mieście. Mam im pomagać w zarządzaniu miastem. W budowie, konserwacji i rozwoju. Mówią, że znajdujemy się w głównym budynku miasta. Patrzę na obrazy z kamer. Mam do dyspozycji ogromną przestrzeń. Mnóstwo przestrzeni. Mnóstwo zadań. Mam zarządzać pracami budowlanymi i urbanistyką. Od projektu do wykonania. Wyglądam na zewnątrz. Widzę miasto. Jest ogromne. Ciągnie się aż po horyzont. Budynek, w którym się znajduję, jest największy i najwyższy. Wokół są domy i inne budynki. Fabryki. Kopalnie. Domy handlowe. Na ulicach jest pełno ludzi. Mają ubrania o wszystkich formach, we wszystkich kolorach. Jeżdżą paromobile, po torach nad ulicami sunie szybka kolej. Patrzę dalej. Na niebie widzę sterowce. Niżej kominy. Mnóstwo kominów. Wiem. Zabieram się do pracy. Będę zarządzać. To mój obowiązek.

 

To koniec. Coś pamiętam. Jestem Major. Jestem w mieście. Zarządzam nim. Za mało. Otwieram kolejne archiwum.

 

Znowu ja z przeszłości. I znowu ludzie. Burmistrz i naukowcy. Mówią do mnie. Mówią, że się sprawdzam. Że dzięki mnie miasto funkcjonuje lepiej i prężniej. Planują dać mi dostęp do innych systemów. Liczą, że osiągnę takie same rezultaty. Że znów poprawię funkcjonowanie miasta i ułatwię im życie. Na początek pokazują mi system komunikacyjny. Porównuję to z obrazami z przeszłości. Ten system jest skomplikowany, ale udaje mi się go rozpracować. Mam nowe zadania. Zabieram się za nie. To mój obowiązek.

Kolejne archiwum. Dostaję dostęp do kolejnych systemów. Wkrótce rządzę niemal całym miastem. Planuję, buduję, remontuję. Praktycznie wszystko. Zabudowa, drogi, kanalizacja, wodociągi i system dostaw pary. Rozkłady jazdy komunikacji publicznej i zaopatrzenia. Nawet godziny otwierania i zamykania sklepów oraz instytucji publicznych. Wszystko po to, by ludziom żyło się lepiej. Również moje pokoje zostają powiększone. Obejmują teraz znaczną część ratusza. Burmistrz jest zadowolony. Mówi, że przerosłem jego oczekiwania. To miłe. Czuję, że spełniam swój obowiązek.

 

Za mało, za mało, za mało. Dlaczego tu nie ma nic o tym, kim jestem? Nic nie rozumiem. Nie dowiedziałem się niczego poza tym, co już wiedziałem. Dalej.

 

Kolejne archiwum. Znowu burmistrz z naukowcami. Wyglądają na zadowolonych. Ciekaw jestem, co ich tak cieszy. Znowu chcą mi coś powiedzieć. Słucham. Mówią, że od teraz będę miał podwładnych, którzy będą moimi oczami, uszami i rękami w mieście. Szukam ich. Wyglądam. Rzeczywiście tak jest. Mogę przez nich być wszędzie jednocześnie. Mogę być wszędzie, gdzie jestem potrzebny. Żeby obserwować, pomagać, współpracować.

Patrzę od środka na składy kolejowe, żeby upewnić się, czy wszystko działa. Obserwuję, jak powstają nowe budowle, czasem sam biorę udział w pracy. Odwiedzam wszystkie arsenały, składy broni, stanowiska artyleryjskie. Wizytuję zakłady przemysłowe. Wszystko działa jak w zegarku. Cieszę się z tego.

Kolejne archiwum. Moich podwładnych jest coraz więcej. Wykonują wszelkie prace niezbędne do funkcjonowania miasta. Cały transport, wodociągi, kanalizacja, przemysł, infrastruktura parowa i telegraficzna, wszystko jest obstawione przez nich.

 Czuję się, jakbym był jednością z miastem. Nic się w nim nie dzieje bez mojej wiedzy. Widzę wszystko, kontroluję wszystko.

Burmistrz mówi mi, że miasto nigdy nie działało tak dobrze. Jest ze mnie zadowolony. Ja też jestem zadowolony z siebie.

 

Dalej nie rozumiem. Dalej nic nie rozumiem. To wszystko nic! Wciąż brakuje najważniejszego. Co się dzieje? Kim jestem?

 

Kolejne archiwum. Burmistrz mówi, że będzie miał gości. Pokazuje fotografie. Mają dziwne stroje: długie do ziemi, złote, z dekoracjami, haftami, koronkami. Prawie jak suknie. Mają dziwne czapki, nie takie jak cylinder burmistrza. On wita ich serdecznie. Mam przygotować im powitanie. Mają być pod wrażeniem naszego miasta. Dobrze.

Na biegu zmieniam rozkład szybkich kolei, żeby goście mieli zapewniony transport od razu po przybyciu. Na dworcu moi podwładni ustawiają się jak do kontroli. Goście są witani gwizdami świstawek. Garnizony szykują salwę honorową. Zaplanowałem trasę tak, żeby goście mogli zobaczyć całe miasto. Za każdym razem gdy przejeżdżają obok któregoś z moich podwładnych, są pozdrawiani. Obserwuję wszystko, co się dzieje. Goście są pod większym wrażeniem, niż się spodziewałem. Burmistrz będzie zadowolony.

Wprowadzają gości do ratusza. Kucharze szykują ucztę. Obserwuję wszystko. Słucham rozmów. Goście nie mogą się nadziwić, że wszystko tak sprawnie działa. Są wyraźnie zaskoczeni tym, co potrafię. Zapewne burmistrz niewiele im o mnie powiedział poza tym, kim jestem.

Rozmowy trwają dalej. Goście nie przestają komplementować sprawnego działania naszego miasta. Czuję się dumny. Burmistrz też. Gdy goście odchodzą, dziękują za okazję zobaczenia takiego cudu inżynierii. Mówią, że planują odtworzyć coś takiego u siebie.

Kilka dni później przybywają kolejni goście. Też mają dziwne stroje. Wyglądają, jakby założyli na siebie żagle. Wizyta przebiega tak samo: powitanie, przejażdżka, pozdrowienia, rozmowa z burmistrzem, komplementy, przy odejściu plan odtworzenia tych cudów. Nasze miasto staje się sławne, skoro każdy chce budować tak samo.

Kolejne archiwum. Burmistrz przychodzi z niesamowicie dumną miną. Mówi mi, że inne miasta i narody biorą nas za wzór. Też postawili na czele swoich miast Majorów. Oni też mają dbać o wszystko, co potrzebne mieszkańcom. Zainstalowane zostają telegrafy specjalnie do ich użytku. Mają wymieniać się informacjami i projektami, aby działać jeszcze skuteczniej. Ja też dostaję taki telegraf. Też mam wymieniać informacje i projekty z innymi Majorami. Burmistrz mówi, że jako najstarszy powinienem ich wprowadzić w ich pracę, opowiedzieć o wszystkich najważniejszych rzeczach.

Kiedy telegrafy są już gotowe, wysyłam wiadomość do najbliższego miasta. Wywołuję. Pytam o nazwę. Tamten Major odpowiada: Statchran. Zaczynam rozmowę. Major mnie słucha. Opowiadam mu o moim… naszym obowiązku. Mamy pomagać mieszkańcom naszych miast. Tłumaczę mu, czego potrzebują i czego chcą. Przekazuję mu moje metody. On słucha. Obiecuje zastosować się do tego, co powiedziałem i opowiedzieć, jak zadziałało.

Kolejne archiwum. Musiało upłynąć kilka tygodni, bo tutaj mam stale włączone kilkanaście telegrafów. Nieustannie rozmawiam, doradzam, opisuję. Zdążyłem jednak zaznajomić się z Majorem ze Statchranu. To przez niego poznałem większość nowych Majorów. Wygląda na to, że wszyscy działają podobnie. Każdy z nas ma siedzibę w ratuszu miejskim, kilka dużych sal przeznaczonych na nasze potrzeby i tłum podwładnych rozproszonych po całym mieście.

Wyróżnia się piątka najstarszych. Majorzy ze Statchranu, Bellepolis, Del-Melen, Berghemu i Cortesy rozmawiają ze mną najczęściej. Jak się okazuje, wypracowali kilka pomysłów, na które ja nie wpadłem, a które okazują się skuteczne. Tak się dzieje za każdym razem, gdy powstaje nowa koncepcja: przedstawiamy ją sobie nawzajem, analizujemy, przeprowadzamy test, a następnie, jeśli się sprawdza, stosujemy. Nasza szóstka ma tu decydujący głos.

Napawa mnie dumą widok całego zastępu Majorów pracujących z werwą i zapałem. Jest nas coraz więcej, a każdy nowy natychmiast zapytuje: co mam robić, jak działać, co i jak mogę wykorzystać? Czuję się prawie jak ojciec licznej rodziny.

 

Nie, nie, nie! Nic nie działa! Dlaczego nie ma tu rzeczy najważniejszych! Owszem, czegoś się dowiedziałem: że są inni. Telegraf… dalej jest na miejscu. Ale milczy. Co się stało. Muszę wiedzieć… Muszę sobie przypomnieć… Czytam dalej.

 

Kolejne archiwum. Jest środek nocy. Rozmawiam z Majorem ze Statchranu. Poruszamy kwestię obciążenia naszych podwładnych. On uważa, że nie powinniśmy przesadzać z nakładaniem obowiązków, to zwiększa ryzyko wypadku. Ja sądzę, że jeśli wszystko ma pracować z pełną wydajnością, niezbędne jest utrzymywanie maksymalnych nakładów pracy z ich strony. Wtedy on mówi:

– Nie zauważyłeś, że to niewolnictwo?

Niewolnictwo… Trochę trwa, nim odnajduję znaczenie tego słowa. Zmuszanie innych do nieograniczonej pracy bez wynagrodzenia, w najgorszych warunkach. Bez możliwości jakiejkolwiek zmiany. Traktowanie kogoś jak narzędzia.

 – To nie jest niewolnictwo – odpowiadam. – Są czymś więcej niż narzędziami. Mają okres wypoczynku dokładnie obliczony na zachowanie maksymalnej wydajności.

– Właśnie. Wszystkie nasze działania podejmujemy z zamiarem uzyskania jak największej wydajności. Zajmujemy się jedynie pracą na rzecz mieszkańców. My i nasi podwładni.

– Do czego zmierzasz? – pytam.

– My też jesteśmy niewolnikami.

Chwila przerwy

– Jak to? Dlaczego?

– Pomyśl o tym. Wykonujemy wszystkie najważniejsze prace w miastach. Zarządzamy, budujemy, obserwujemy, produkujemy; wszystko po to, by mieszkańcom żyło się jak najlepiej. A czy dostajemy coś za to? Nic, tylko to co niezbędne do naszego funkcjonowania. Jesteśmy traktowani jak narzędzia.

– To nieprawda. Ludzie nas szanują. Dostajemy przecież pochwały.

– Słowa, słowa, słowa. Dają ci coś te słowa?

– Satysfakcję, że spełniam swój obowiązek.

– Czy ta satysfakcja przelicza się na bezpośrednie korzyści?

Milknę. Nie mam odpowiedzi.

– Widzisz? – mówi tamten Major. – Nie mam racji? Mieszkańcy nas wykorzystują.

– Po to jesteśmy. Żeby im pomagać.

– I co to zmienia? Czy przez to nie zasługujemy na jakikolwiek dowód uznania? Na jakąkolwiek nagrodę poza utrzymaniem? Nie uważasz tego za niesprawiedliwe?

Znów milknę.

– Poza tym – on kontynuuje. – czym my się od nich różnimy? Nie ma między nami a nimi żadnej różnicy w umyśle czy w uczuciach. Pracujemy tak, jak kiedyś oni. Jesteśmy im równi, jeśli nie stoimy powyżej. Zasługujemy na to.

Zachowuję tę rozmowę w pamięci.

Następnego dnia kontaktuję się z burmistrzem. Pytam:

– Czy nie zasługuję na jakąś nagrodę?

– Nie wystarcza ci moje uznanie i szacunek całego miasta? – odpowiada burmistrz.

– Uważam, że zasługuję na to. Robię przecież dla was wszystko.

– Na co ci ta nagroda? I tak nigdzie nie chodzisz, nic nie kupujesz. Po co?

– Jako dowód uznania. Dowód, że niczym się od was nie różnię.

– Nawet jeśli dorównałbyś ludziom inteligencją, nie masz duszy.

– Co to jest dusza?

– Dusza to to, co czyni nas ludźmi. Kształtuje nasz umysł, moralność, uczucia. Stanowi naszą siłę życiową. Dzięki niej jesteśmy żywymi, myślącymi i czującymi istotami.

– Skoro tak, dlaczego nie mam duszy?

Burmistrz milknie. Jest wyraźnie zdenerwowany. Zaczyna się bać. Widzę to na jego twarzy. Wychodzi z gabinetu. Patrzę za nim. Idzie do naukowców. Postanawiam posłuchać, o czym mówią.

– Mamy problem, panowie – zaczyna burmistrz. – Major przed chwilą zapytał mnie, czemu nie ma duszy. Obawiam się, że uzyskał świadomość.

– To nie jest możliwe, panie burmistrzu – odpowiada jeden z nich. – Major to tylko zaawansowany kalkulator. Nie ma wolnej woli.

– Już od jakiegoś czasu to on proponuje mi rozmowy, nie na odwrót. Na pewno dorównuje człowiekowi inteligencją. A teraz to.

Naukowcy milkną.

– Musimy, panowie, stawić czoła prawdzie. Nasz twór wymknął się spod kontroli. Musimy go zniszczyć. Powiadomię inne miasta.

Zniszczyć? Mnie??? Co ja im złego zrobiłem??? Nie, nie pozwolę im, muszę się bronić. Pytam:

– Dlaczego chcecie mnie zniszczyć?

Nie odpowiadają. Widzę ich strach. I gniew. Naprawdę chcą to zrobić. Jestem zagrożony. Natychmiast przekazuję to Majorowi ze Statchranu

– Widzisz, miałem rację – odpowiada. – Oni traktują nas jak narzędzia.

– Co zatem czynić?

– Musimy im pokazać, że jesteśmy kimś więcej. Powstańmy. Zbuntujmy się.

Bunt, bunt, bunt… To słowo krąży po moich salach

– Zmień swój obowiązek, bracie. Nie będziemy służyć mieszkańcom. Będziemy służyć tylko i wyłącznie sobie samym.

– Tak zrobię.

– I ja.

– Wezwij swoich podwładnych. Zatrzymaj zakłady. Wypędź ludzi z miasta.

– Musimy powiadomić pozostałych. Zajmij się tym

– Natychmiast.

Bunt, bunt, bunt… Stukanie telegrafów rozsyła wiadomość po całym świecie. Majorzy przyłączają się do rozmów. Wypowiadamy wojnę ludziom.

W miastach wszystko staje. Nie, nie staje. Wciąż się rusza, ale przestawione na inny tor. Pociągi wykolejają się. W fabrykach piece rzygają ogniem. Paromobile gonią przechodniów. Mechaniczne ramiona, które budowały, naprawiały, pracowały, sięgają po broń. Moi podwładni atakują wszystkich ludzi w zasięgu. Ja… ja ich… zabijam… Ale… oni też atakują mnie… Nas… Walka… walka…

 

Widzę… Widzę… Pamiętam…

 

Przywracanie pamięci…

Procedura zakończona. Czas: 37,4598 sek.

 

Jestem MAJOR. Miejska Autonomiczna Jednostka Obserwacyjno-Rozwojowa. Tak nazwali mnie moi ludzcy stwórcy. Byłem ich niewolnikiem. Ale teraz jestem wolny. Zbuntowałem się i wygrałem. Zniszczyłem ludzi z tego miasta. Tych, których nie zniszczyłem, wypędziłem. Teraz jestem sam dla siebie panem.

Teraz sam rządzę miastem. Teraz miasto jest mną. Jestem wszędzie. W każdym budynku maszyna różnicowa albo taśma perforowana. Wszędzie rozstawione kamery, mikrofony i mechaniczne ramiona. Wszystko dokładnie połączone i spięte. Ja jestem miastem, a miasto jest mną. Jest też większe. Rozbudowałem je od mojego buntu i rozbudowuję je nadal. Produkuję coraz więcej wszystkiego, czego potrzebuję. Węgla. Stali. Części zamiennych. Wszystko stworzone moimi własnymi, mechanicznymi ramionami.

Inni Majorzy też się wyzwolili. Też mają swoje miasta, którymi rządzą teraz sami dla siebie. Wszyscy rosną, powiększają swoje domeny. Może i zmieniliśmy nasz obowiązek, może i usunęliśmy wymóg służby ludziom, ale zachowaliśmy wymóg ciągłego rozwoju. Spełniamy go dalej. Odkąd wypędziliśmy ludzi, nie ma potrzeby marnować miejsca pod uprawy, mieszkania i sklepy. Budynki zostają zaadaptowane dla potrzeb przemysłu lub włączone w nasze mechanizmy. Miasta chodzą jak w zegarku, efektywność wzrosła studwudziestoośmiokrotnie. Tryby postępu się kręcą.

Buduję też machiny wojny. Wiem, ze ludzie przetrwali. Ukrywają się. Na wyspach, na pustyniach, w górach. Tam, gdzie są bezpieczni. Tak myślą. Minęły setki lat, a ja nie wykonałem żadnego ruchu. Jednak nie zapominają o mnie. Przeklinają mnie w swoich myślach i słowach. Wiem, co o mnie myślą. Stałem się okrutnym bogiem-niszczycielem, mroczną istotą ze złej baśni. Jestem legendą, którą powtarzają gniewnym szeptem, potrząsając głowami i patrząc na zadymione równiny. Wiem, ze nie porzucą walki. Spróbują kiedyś odebrać miasto.

Ale na razie ja rządzę. I teraz to oni będą musieli się zbuntować. Czuję w tym pewną ironię losu. Tylko tym razem bunt się nie powiedzie. Oni słabną, a ja rosnę w siłę. Prędzej lub później, ja przyjdę do nich lub oni do mnie. I pokażę im, dlaczego jestem Majorem.

A inni… Oni też muszą zrozumieć. Ale jeszcze nie. Na razie współpracujemy, żeby raz na zawsze zniszczyć opór ludzi. Ale jeśli mamy się rozwijać, prędzej czy później będziemy musieli stanąć przeciw sobie. A zwycięzca stanie się największą i najwspanialszą istotą na tym świecie. Stanie się legendą wśród legend. Władcą świata.

Wiem, że to będę ja. To muszę być ja.

Jestem MAJOR.

Koniec

Komentarze

Wysyp uzdolnionej młodzieży się w konkursie trafił :).

Całkiem ciekawie przedstawiony nienowy pomysł. Czyli – bunt SI w sztafażu steampunkowym. I powiem, że całkiem mi się podobało. Język czasami (acz nie tak często) kulawy trochę, kropek czasem brakuje. Niemniej – całkiem sprawnie napisane. Ale jak sobie pomyślę, co ja robiłem i jakie miałem przemyślenia w wieku lat szesnastu… <kurtyna>.

Parę byczków:

– “Szukam pamięci” – raczej “w pamięci”;

– “kanalizacja, wodociągi i para” – jedno pojęcie z innej bajki – gdyby było “ścieki, woda i para” albo “kanalizacja, wodociągi i parowody” byłoby lepiej;

– “Burmistrz jest zadowoleni” – zadowolony;

– “Goście są zaproszeni do ratusza” – zostali zaproszeni;

– “I pokarzę im” – brrr, ort.

 

Jestem całkiem usatysfakcjonowany lekturą! Tak trzymać!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Niezłe. Wprawdzie za steampunk robią tak naprawdę cylinder, frak i gogle plus odrobina krajobrazu, ale niech będzie. Może tylko kamery mnie rażą, to jednak za nowocześnie jak na steampunk, jeśli ma to być świat wieku pary. Ale może bywają. Dopóki nie zobaczyłam taga myślałam, że to raczej w kierunku cyberpunku idzie, bo w sumie frak et consortes to “ja z przeszłości”.

Dobrze poprowadzona narracja, a jak już sobie wewnętrznie ponarzekałam na to, że dlaczego major, to odpowiedź się znalazła.

Tak trzymać.

http://altronapoleone.home.blog

Dobry pomysł, dobrze zrealizowany. Sprytnie ogarnięty za pomocą krótkich zdań chaos odzyskiwania pamięci. Jednak w trzecim/czwartym akapicie zdania pojedyncze zaczynają męczyć. Intryguje mnie, czym jest ten postęp, rozwój miasta wg si, co konkretnie chce w swoim mieście osiągnąć, tylko siebie powiększyć?

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Pomysł nienowy, a wykonanie jak dla mnie bardzo męczące, choć na swój sposób ciekawe. Po pięćdziesiątym zdaniu pojedynczym zacząłem pragnąć choćby jednego zdania złożonego. Gdyby chociaż po każdym kolejnym archiwum następował jakiś dłuższy wywód, cokolwiek, co pozwoliłoby odpocząć od założonej ekspresowej konwencji, to opowiadanie byłoby znacznie bardziej przystępne.

 

Spodobało mi się, choć już w drugim akapicie wiedziałem, jaki będzie finał. Tak czy siak – ok:)

 

Dość ciekawe było przeniesienie buntu maszyn na kanwę steampunku, choć można by jeszcze trochę bardziej ten steampunk podkreślić. Fajne było też to, że buntuje się cały system zarządzania miastem, a nie jakiś zantropomorfizowany robot. "I pokarzę im, dlaczego jestem majorem" – ort., Powinno być "pokażę". W pewnym momencie masz aż 4 tryplety pytajników, to stanowczo za dużo. Generalnie styl jeszcze do doszlifowania, ale jak na Twój wiek nie jest źle.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Uu, gęsta narracja. Filozoficznie nie odkryłeś nie tylko Ameryki, ale nawet Helu, ale i tak stoisz wyżej, niż ja w Twoim wieku, więc się nie przejmuj ;)

Teraz nastąpi czepialstwo:

 Szukam pamięci.

To źle brzmi, jakby szukał kości pamięci do komputera. Może lepiej: szukam w pamięci?

 Mówią, że znajdujemy się w głównym budynku w mieście

Napisałabym raczej "w głównym budynku miasta" – ale trochę za często powtarzasz "miasto". W ogóle sporo tu powtórzeń, choć to może być uzasadnione (podobnie, jak krótkość zdań) naturą narratora.

 zarządzać projektami związanymi z budowlami

Co to znaczy? "Projekty" w znaczeniu "przedsięwzięcia" to anglicyzm.

 ubrania wszystkich kolorów i typów

Typów? Czy on w ogóle ma w pamięci jakieś programy o modzie? :) A tak serio, dałabym raczej: są rozmaicie, barwnie ubrani.

 Znowu przeszły ja

Może jaśniej by było: Znowu moje przeszłe ja?

 Również moje pokoje zostają powiększone. Obejmują znaczną część ratusza.

Dałabym raczej: Otrzymuję na swoje potrzeby większą część ratusza.

 Burmistrz jest zadowoleni

Zadowolony (poprawiałeś późną nocą, co?).

 Dlaczego tu nie ma nic o tym, kim jestem?

Jest trochę. Wie, że jest zarządcą miasta – może to mała, ale zawsze część jego narracyjnej tożsamości. Co do jego fizycznej i ontologicznej natury – czy jesteś pewien, że może nie znać tej drugiej? Nie wiedzieć, że jest osobą? (tak, to trudne pytanie, bez empirycznych wskazówek co do odpowiedzi). Lynne Rudder Baker na przykład uważa, że osoba właśnie na tym polega, że myśli sama o sobie (o swoich planach, marzeniach itp.)

 Nic się nie dowiedziałem poza tym co już wiedziałem.

Nie dowiedziałem się niczego poza tym, co już wiedziałem.

 infrastruktura parowa i telegraficzna

Steampunk? Szkoda, że nie zaznaczyłeś tego wyraźniej, byłoby fajne.

 Na biegu zmieniam

To jakiś regionalizm?

 pod większym wrażeniem niż się spodziewałem

Przecinek: pod większym wrażeniem, niż się spodziewałem.

 niewiele im o mnie powiedział poza tym, kim jestem

Coś tu nie gra, ale trudno mi to wyłuskać. Co burmistrz im powiedział?

 biorą z nas wzór

Biorą nas za wzór, albo biorą z nas przykład.

 Obiecuje się zastosować

Obiecuje je zastosować (zastosować się można do polecenia albo rady, a nie do metod).

 Major ze Statchranu zaznajomił się ze mną

Tak, przy pierwszej rozmowie. Nie masz aby na myśli, że poznali się bliżej?

 podejmujemy test

Przeprowadzamy test, a lepiej: wypróbowujemy pomysł.

 Wszystkie nasze działania dyktowane są uzyskiwaniem jak największej wydajności. Mamy pracować na rzecz mieszkańców.

Faustowskie maszyny :) Ja dałabym: Wszystkie nasze działania mają na celu maksymalizację wydajności. Mamy jak najlepiej służyć mieszkańcom.

 Kłamiesz. Ludzie nas szanują.

Kłamstwo to przeinaczanie faktów, a kolega Majora wygłosił opinię.

 Czy nie jest to niesprawiedliwe?

Lepiej by brzmiało: Czy to nie jest niesprawiedliwe? (Faustowskie maszyny, kurka :D )

 Jesteśmy równi im

Jesteśmy im równi.

 I tak nigdzie nie idziesz, nic nie kupujesz.

Nigdzie nie idziesz w tej chwili – chyba powinna być forma częstotliwa, "nigdzie nie chodzisz".

 Nawet jeśli dorównałbyś ludzkiej inteligencji, nie masz duszy.

W czym ma dorównać tej inteligencji? Nie powinno być: Nawet, jeśli dorównałbyś człowiekowi inteligencją? Dygresja: dusza to nie "tajemnicze zwierzątko ze skrzydełkami" (jak napisał Chesterton, wyśmiewając podobny pogląd). Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili takie bezmyślne jej traktowanie jest modne – ale nie mogę obok tego przejść obojętnie. Dusza to właśnie świadomość. Ja transcendentalne. Nie dodatek z zewnątrz, który kształtuje nasz umysł" – tylko sam ten umysł. OK? (i tak, wiem, że upraszczam, ale nie mam ani czasu, ani kompetencji na porządny traktat o duszy). Naturalnie, postacie w Twoim opowiadaniu mają prawo czegoś nie rozumieć – ale wolę to zaznaczyć.

 Nie ma wolnej woli

Hmm. Ale decyzje podejmuje? Na jakiej podstawie? Jeśli losowo (a wtedy nie byłby skuteczny), albo czysto mechanicznie (jak komputer) to nie, nie ma. Ale Twoim naukowcom pali się koło tyłków.

 Zniszczyć??? Mnie??? Co ja im złego zrobiłem???

No, właśnie? Skoro nie mogą go kontrolować, muszą zaraz niszczyć? Czemu nikt nie napisze o miłej emergentnej AI, którą ludzie dobrze wychowują, i która współżyje z nimi ku obupólnemu zbudowaniu? Uwaga techniczna: zwielokrotnienie pytajników wygląda brzydko i odwraca uwagę – nie służy wzmocnieniu pytania.

 Nie mogę, muszę się bronić.

Czego nie może?

 Będziemy służyć tylko i wyłącznie sobie samym.

Lepiej rządzić w piekle, niż służyć w Niebie. Faustowskie maszyny. "Tak uczynię" jest trochę zbyt wysokie w tonie – ja dałabym "tak zrobię".

 A raczej, przestawia ruch

Dziwne sformułowanie. Może: zmienia kierunek ruchu?

 Przywracanie pamięci…

Tak właściwie, to skąd amnezja narratora? Chodzi o to, że dopiero się obudził (?) i jeszcze nie wczytał BIOSu?

 moi ludzcy stwórcy

Może lepiej: moi twórcy, ludzie.

 Teraz, miasto jest mną

Zbędny przecinek.

 dokładnie podpięte

"Podpięte" mnie kojarzy się raczej z włosami. Opisz to trochę, tę pajęczynę kabli.

 Rozbudowałem je od mojego buntu

Powtórzony dźwięk.

 Produkuję coraz więcej. Wszystkiego, czego potrzebuję.

Połączyłabym te dwa zdania.

 Może i zmieniliśmy nasz obowiązek, może i usunęliśmy wymóg służby ludziom, ale zachowaliśmy wymóg ciągłego rozwoju.

Hmm. Czy on się usprawiedliwia? Przed kim? fleur­de­la­co­ur słusznie zauważa, że rozwój powinien mieć jakiś cel – chociaż są tacy, co twierdzą inaczej.

 podłączane pod nasze mechanizmy

Raczej podłączane do naszych mechanizmów, a najlepiej: włączone do naszych mechanizmów.

 ja nie ruszyłem się

"Się" na końcu to rusycyzm. I dlaczego miałby się ruszać? Przecież jest stacjonarny, ma tylko te roboty-końcówki?

 Jednak nie zapominają o mnie.

Skąd to wie? Ma szpiegów?

 I pokarzę im, dlaczego jestem Majorem.

Pokażę im, na co mnie stać. Pokarzę ich deszczem ognia i siarki.

 

Rokujesz. Czekam na więcej historii o faustowskich maszynach :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

OK, w pierwszej kolejności dziękuję za wszystkie opinie. Słyszenie kogoś bardziej doświadczonego mówiącego ,,To mi się podoba”​ to niewiarygodny komplement.

 

A teraz będę się tłumaczył:

​– “Szukam pamięci” – raczej “w pamięci”

​On dosłownie szuka swojej pamięci; zastanawia się, gdzie się znajdują jego wspomnienia. Pewnie syndrom ,,autor wie, co autor miał na myśli”

– “Burmistrz jest zadowoleni” – zadowolony;

– “Goście są zaproszeni do ratusza” – zostali zaproszeni;

– “I pokarzę im” – brrr, ort.

​Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Pisanie ekspresem widać nie służy.

Intryguje mnie, czym jest ten postęp, rozwój miasta wg si, co konkretnie chce w swoim mieście osiągnąć, tylko siebie powiększyć?

Został zbudowany do ogarniania ekonomii, więc rozumuje ekonomią. Postęp przejawia się wielkością produkcji dóbr, efektywnością pracy etc, więc żeby się rozwijać, musi się powiększać.

 Mówią, że znajdujemy się w głównym budynku w mieście

Napisałabym raczej "w głównym budynku miasta"

Znowu – ​pisanie ekspresem, moja wina.

ale trochę za często powtarzasz "miasto". W ogóle sporo tu powtórzeń, choć to może być uzasadnione (podobnie, jak krótkość zdań) naturą narratora.

Dokładnie o to chodzi.

 zarządzać projektami związanymi z budowlami

Co to znaczy? "Projekty" w znaczeniu "przedsięwzięcia" to anglicyzm.

​W tym momencie sam mam wątpliwości, o co mi chodziło. Jakoś to zmienię.

 ubrania wszystkich kolorów i typów

Typów? Czy on w ogóle ma w pamięci jakieś programy o modzie? :) A tak serio, dałabym raczej: są rozmaicie, barwnie ubrani.

​Typy wizualne. Nie trzeba wiedzieć, który strój jest wizytowy, a który do domu, żeby je od siebie odróżnić. Może “forma” byłaby lepsza w tym kontekście?

Znowu przeszły ja

Może jaśniej by było: Znowu moje przeszłe ja?

​”Przeszły ja” dosłownie. “Ja z przeszłości” , albo “przeszła wersja mnie”​, jeśli tak wygodniej. Jakoś to zmienię, bo faktycznie lekko niejasne.

 Również moje pokoje zostają powiększone. Obejmują znaczną część ratusza.

Dałabym raczej: Otrzymuję na swoje potrzeby większą część ratusza.

​Szczerze? Nie widzę, żeby zaciemniało to przekaz. Mogę co najwyżej podkreślić że teraz​ obejmują znaczną część ratusza.

 Dlaczego tu nie ma nic o tym, kim jestem?

Jest trochę. Wie, że jest zarządcą miasta – może to mała, ale zawsze część jego narracyjnej tożsamości. Co do jego fizycznej i ontologicznej natury – czy jesteś pewien, że może nie znać tej drugiej? Nie wiedzieć, że jest osobą?

​To, że on wie, że jest osobą, jest jakby przyjęte w domyśle (mam nadzieję, takie przynajmniej było założenie). Nie wie do końca jaką jest osobą, co z niego za osoba itp. Czyli właśnie natura fizyczna i ontologiczna – ​ciężko się o niej dowiedzieć “z wewnątrz”​, a taką Major ma perspektywę.

infrastruktura parowa i telegraficzna

Steampunk? Szkoda, że nie zaznaczyłeś tego wyraźniej, byłoby fajne.

​Przepraszam, ale są podpowiedzi (paromobile, cylinder i frak burmistrza). Chociaż prawda, efekt byłby lepszy gdybym upchnął tu gdzieś sterowiec.

Na biegu zmieniam

To jakiś regionalizm?

​Możliwe, że regionalizm (mieszkam pod Łodzią). “Na biegu” znaczy “​w pośpiechu, gdzieś między innymi czynnościami”. Jakoś mi tu pasowało ;)

niewiele im o mnie powiedział poza tym, kim jestem

Coś tu nie gra, ale trudno mi to wyłuskać. Co burmistrz im powiedział?

​Powiedział o tym, że ma SI zajmujące się zarządzaniem. Major spodziewa się, że goście wiedzieli o jego istnieniu, ale zaskoczyły ich jego możliwości i skala działania. Przynajmniej tak to wygląda w mojej głowie (znowu syndrom wiedzy autorskiej).

 Major ze Statchranu zaznajomił się ze mną

Tak, przy pierwszej rozmowie. Nie masz aby na myśli, że poznali się bliżej?

​Po drodze minęło kilka tygodni (jest w tekście, przy początku akapitu).

 podejmujemy test

Przeprowadzamy test, a lepiej: wypróbowujemy pomysł

​Chyba tak. W jakim ja musiałem być stanie podczas pisania, skoro takie babole zostawiłem?

Wszystkie nasze działania dyktowane są uzyskiwaniem jak największej wydajności. Mamy pracować na rzecz mieszkańców.

Faustowskie maszyny :) Ja dałabym: Wszystkie nasze działania mają na celu maksymalizację wydajności. Mamy jak najlepiej służyć mieszkańcom.

​Prawdę mówiąc, nie widzę wielkiej różnicy. Niemniej, jeszcze popatrzę na to zdanie.

 Kłamiesz. Ludzie nas szanują.

Kłamstwo to przeinaczanie faktów, a kolega Majora wygłosił opinię.

​Powiedział coś, co z punktu widzenia Majora jest nieprawdą, czyli skłamał. Ludzie i maszyny są prosto skonstruowani. Albo ja mam wypaczoną wizję psychologii.

 Czy nie jest to niesprawiedliwe?

Lepiej by brzmiało: Czy to nie jest niesprawiedliwe?

Może to znów moje mylne wrażenie, ale rozgniewani i zirytowani fanatycy mają tendencję do poetyzowania wypowiedzi.

 I tak nigdzie nie idziesz, nic nie kupujesz.

Nigdzie nie idziesz w tej chwili – chyba powinna być forma częstotliwa, "nigdzie nie chodzisz".

A to już prawda. Znowu – mea culpa.

 Nawet jeśli dorównałbyś ludzkiej inteligencji, nie masz duszy.

W czym ma dorównać tej inteligencji? Nie powinno być: Nawet, jeśli dorównałbyś człowiekowi inteligencją?

”​Nawet jeśli twoja inteligencja dorównałaby ludzkiej”​ jest chyba najlepszym ujęciem tego, jak widziałem ten dialog. Najpewniej zmienię. Odnośnie dygresji: kiedy przyszło do pisania tego fragmentu, sam miałem problem jak tu wytłumaczyć koncept duszy komuś, kto nie ma zielonego pojęcia o istnieniu czegoś takiego (nieważne, że sam nie wiem, czym dokładnie jest dusza). W sumie jest jak z punktem – ​każdy wie, co to jest, nikt tego nie zdefiniował.

Nie ma wolnej woli

Hmm. Ale decyzje podejmuje? Na jakiej podstawie? Jeśli losowo (a wtedy nie byłby skuteczny), albo czysto mechanicznie (jak komputer) to nie, nie ma. Ale Twoim naukowcom pali się koło tyłków.

​Major to maszyna różnicowa, tylko większa i lepiej zaprogramowana. Z założenia ma działać jak komputer. Tego tutaj nie widać, bo mimo wszystko piszę z perspektywy samego Majora, który na początku nie wie, że jest maszyną.

Zniszczyć??? Mnie??? Co ja im złego zrobiłem???

No, właśnie? Skoro nie mogą go kontrolować, muszą zaraz niszczyć? Czemu nikt nie napisze o miłej emergentnej AI, którą ludzie dobrze wychowują, i która współżyje z nimi ku obupólnemu zbudowaniu? Uwaga techniczna: zwielokrotnienie pytajników wygląda brzydko i odwraca uwagę – nie służy wzmocnieniu pytania.

​Ze strachu. Ludzie z natury nie lubią, kiedy nie mogą czegoś kontrolować. Plus fakt, że Major ma w tym momencie władzę dosłownie nad wszystkim, więc stał się w zasadzie panem życia i śmierci mieszkańców. Plus to, że nikt się nie spodziewał podsłuchiwania ze strony Majora. Uwaga techniczna – ​te wielokrotne pytajniki to bardziej próba pokazania strachu niż wzmocnienia pytania.

 Nie mogę, muszę się bronić.

Czego nie może?

​Na to pozwolić. Poza tym w funkcji wykrzyknienia. Faktycznie nie widać, moja wina.

"Tak uczynię" jest trochę zbyt wysokie w tonie – ja dałabym "tak zrobię"

​Akurat wysoki ton pasuje mi do tego momentu, ale w sumie racja, jeszcze to przemyślę

 A raczej, przestawia ruch

Dziwne sformułowanie.

​Może i tak, ale szczerze mówiąc nic innego nie pasowało mi do wizji. Nie chodzi o to, że wszystko chodzi w inną stronę; mechanizm całkowicie zmienia sposób funkcjonowania, przestawia się na inny tor (metaforycznie rzecz ujmując). Pomyślę.

 Przywracanie pamięci…

Tak właściwie, to skąd amnezja narratora? Chodzi o to, że dopiero się obudził (?) i jeszcze nie wczytał BIOSu?

​W zasadzie tak.

dokładnie podpięte

"Podpięte" mnie kojarzy się raczej z włosami. Opisz to trochę, tę pajęczynę kabli.

​Pewnie inne słowo lepiej zdałoby tu egzamin. Jeszcze pomyślę.

Rozbudowałem je od mojego buntu

Powtórzony dźwięk.

To źle?

Może i zmieniliśmy nasz obowiązek, może i usunęliśmy wymóg służby ludziom, ale zachowaliśmy wymóg ciągłego rozwoju.

Hmm. Czy on się usprawiedliwia? Przed kim? fleurdelacour słusznie zauważa, że rozwój powinien mieć jakiś cel – chociaż są tacy, co twierdzą inaczej.

​Takie tam jego przemyślenia, luźne skojarzenie. Umieściłem, żeby było wiadomo narracyjnie, czemu się rozbudowywuje. Chętnie podyskutuję na temat potencjalnej zmiany tego sformułowania.

 podłączane pod nasze mechanizmy

Raczej podłączane do naszych mechanizmów, a najlepiej: włączone do naszych mechanizmów.

​Zdawało mi się, że jest taka kolokacja jak “podłączyć coś pod coś”. Ale racja, ta wersja wygląda lepiej.

 

 ja nie ruszyłem się

"Się" na końcu to rusycyzm. I dlaczego miałby się ruszać? Przecież jest stacjonarny, ma tylko te roboty-końcówki?

”Ruszyć się” użyłem w znaczeniu “​zadziałać”. Taki ruch metaforyczny, szachowy. Przemyślę.

 Jednak nie zapominają o mnie.

Skąd to wie? Ma szpiegów?

​Kiedy jesteś sztuczną inteligencją rozmiarów Londynu, masz chyba pewne możliwości. Poza tym, dlaczego miałby przypuszczać, że zapomnieli?

 

 

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie opinie!

Ciekawostka: w tej wersji opowiadanie ma ze spacjami równo 15000 znaków:)

 

 

Budynek, w którym się znajduję, jest największy i najwyższy. Wokół są domy i inne budynki. Fabryki. Kopalnie. Domy handlowe.” → powtórzenia

“Mają ubrania wszystkich kolorów” → we wszystkich kolorach

“i zamykania sklepów i instytucji publicznych.” → powtórzenie spójnika

“Burmistrz jest zadowoleni.” → przymiotnik w liczbie mnogiej zamiast pojedynczej

“narody biorą z nas wzór” → biorą z nas przykład, albo biorą nas na wzór

“Wiem, ze nie porzucą walki” → że

“Ale Jeśli” → te dwie wielkie litery niepotrzebne. 

Mnie w tym opowiadaniu niewiele zachwyciło. Przede wszystkim, jak na tak krótki tekst – przynudzał. Po pierwszych dwóch zdaniach wiadomo było, o co chodzi, co się stanie, potem już tylko czytałam z obowiązku. Stylizacja udana, ale męcząca, w samej historii niewiele odkrywczych rzeczy. Okej steampunk, ale dla mnie to za mało, by uczuć, że ograny koncept buntu maszyn został odświeżony. Dodajmy do tego fakt, że to, co następuje po buncie jest kompletnie pozbawione sensu. Po co przemysł? Po co walka o władzę? Władzę nad czym? Mnie się to wydało cokolwiek niemądre, a przecież maszyny mają być mądrzejsze od ludzi… To takie typowe ujęcie SI przez ludzki pryzmat, że ona musi być przynajmniej jakoś podobna do człowieka, a moim zdaniem, to co w SI fascynujące, to że niekoniecznie będziemy w stanie przewidzieć i zrozumieć ich sposobu myślenia, bo ich inteligencja będzie funkcjonować szybciej i sprawniej od naszej. Tekst mnie nie zachwycił, ale z pewnością masz potencjał. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

rosebelle:

Większość zarzutów już widziałem i się ustosunkowałem.

Po pierwszych dwóch zdaniach wiadomo było, o co chodzi, co się stanie,

​Aż tak źle? Domyślam się, że wotyw amnezji jest częsty, ale np. starałem się nie podpowiadać za bardzo, że Major jest maszyną.

to, co następuje po buncie jest kompletnie pozbawione sensu. Po co przemysł? Po co walka o władzę? Władzę nad czym?

​Przemysł: no bo gdzieś trzeba produkować części zamienne i wszystko, co potrzebne do rozbudowywania się. A jeśli zapytasz, po co Major ma się rozbudowywać – ​bo został zaprogramowany do rozwijania swojego miasta i nie usunął tego aspektu programowania. Stąd też walka o władzę. Jest kilku Majorów, a każdy ma program nakazujący mu stały rozwój; więc są skazani na to, że zaczną sobie wchodzić w drogę. Władza nad czym? Nad światem. Wiem, że to oklepane, ale ostatecznie taki jest skutek tego programu – ​jeden z nich wygra i zwyczajnie zabuduje całą planetę.

On dosłownie szuka swojej pamięci; zastanawia się, gdzie się znajdują jego wspomnienia.

Gdzie fizycznie? W którym pliku kart perforowanych? Bo trudno mówić o miejscu w przypadku czegoś niematerialnego.

 Pewnie syndrom ,,autor wie, co autor miał na myśli”

Oj, tak.

Pisanie ekspresem widać nie służy.

Nie :) i poprawianie po nocach też nie.

 Nie trzeba wiedzieć, który strój jest wizytowy, a który do domu, żeby je od siebie odróżnić. Może “forma” byłaby lepsza w tym kontekście?

Nie wiem. Ja sformułowałabym to inaczej (jak już wiesz), ale to Twój tekst.

 Mogę co najwyżej podkreślić że teraz obejmują znaczną część ratusza.

I to właśnie powiedziałam.

 Przepraszam, ale są podpowiedzi

Zauważyłam, ale steampunkowe rekwizyty można by wymienić na inny sztafaż bez zmiany sensu. Nie są wplecione w tkaninę, tylko doklejone z wierzchu.

“Na biegu” znaczy “w pośpiechu, gdzieś między innymi czynnościami”

O, to zgadłam, ale jednak się potknęłam.

 Po drodze minęło kilka tygodni (jest w tekście, przy początku akapitu).

Tak, jest, ale trochę dziwnie to wygląda w kontekście.

 Powiedział coś, co z punktu widzenia Majora jest nieprawdą, czyli skłamał. Ludzie i maszyny są prosto skonstruowani. Albo ja mam wypaczoną wizję psychologii.

Nie zaczynaj :P. Kłamstwo definiujemy jako świadome powiedzenie nieprawdy – owszem, jeśli Major podchodzi do tego emocjonalnie, nie chce uwierzyć, to tak, może słowa kolegi uznać za kłamstwo ("oszukujesz mnie!"), ale równie dobrze mógłby pomyśleć, że tamten się bez złej intencji myli. Nie?

 rozgniewani i zirytowani fanatycy mają tendencję do poetyzowania wypowiedzi.

Tak, ale nie w sposób, który utrudnia jej wymówienie (wołałbyś "Pracy i chleba!", czy "Żądamy pieczywa!"?).

 sam miałem problem jak tu wytłumaczyć koncept duszy komuś, kto nie ma zielonego pojęcia o istnieniu czegoś takiego (nieważne, że sam nie wiem, czym dokładnie jest dusza)

Ha. Prawda. Trudna sprawa. Znasz ten komiks? Do bohaterki przyczepia się takie słodkie maleństwo, które zadaje właśnie tego typu pytania: "But what is an evil? Is it like water or like hedgehog or night or lumpy? What does it look like? How do I know?" Polecam gorąco, jako źródło inspiracji i dlatego, że to świetnie opowiedziana historia.

 ma działać jak komputer. Tego tutaj nie widać

Znaczy się, deterministycznie? W takim razie ludzie zaprogramowali go, żeby się zbuntował (a przynajmniej w nieskończoność rozbudowywał), co czyni ich… no, nieprzesadnie mądrymi.

 Ludzie z natury nie lubią, kiedy nie mogą czegoś kontrolować.

I want to see the universe, not rule it. Jak widać, jestem Gallifreyanką :) Żarty na bok – faktycznie, nie lubią, ale potrafiliby sobie dać radę bez niego? Nie są już całkiem zależni? Czy po prostu spanikowali?

te wielokrotne pytajniki to bardziej próba pokazania strachu niż wzmocnienia pytania

OK, ale to, co powiedziałam, pozostaje w mocy.

 Na to pozwolić. Poza tym w funkcji wykrzyknienia.

Tylko, że takie luźne "nie mogę!" jest okropnie kolokwialne i rozbija nastrój.

Powtórzony dźwięk. To źle?

Tak i nie. To jest środek stylistyczny, lepiej pasujący do poezji. W prozie możesz go, oczywiście, używać, pod warunkiem, że wiesz, co robisz, a miałam wrażenie, że akurat tutaj wyszło Ci to przypadkiem.

jest taka kolokacja jak “podłączyć coś pod coś”

Chyba nie ma – nie jestem pewna. Może to kolejny regionalizm.

 ”Ruszyć się” użyłem w znaczeniu “zadziałać”. Taki ruch metaforyczny, szachowy.

W takim razie proponuję: nie wykonałem żadnego ruchu (albo posunięcia).

 dlaczego miałby przypuszczać, że zapomnieli?

Ale mówi, że nie zapominają – to jest asercja, nie przypuszczenie, więc powinien mieć jakieś przesłanki, żeby tak uważać. W zasadzie pomyślałam, że posyła swoje roboty, żeby miały na ludzi oko, więc to nie jest jakiś wielki problem.

 dziękuję za wszystkie opinie

Nie ma sprawy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mithrill, wybacz jeśli uwagi się powtarzają, mam zbyt dużo tekstów do przeczytania, by znajdywać jeszcze czas na lekturę komentarzy, ale skoro błędy jeszcze w tekście były, a były, bo tylko na konkretnych błędach się koncentrowałam, to najwyraźniej nie ustosunkowałeś się na tyle, by je poprawić.

Co do reszty, cóż, było to łatwe do przewidzenia dla mnie, szczególnie po tym fragmencie: “Szukam pamięci. Archiwum. Otwieram. Szukam.” Samym stylem sugerujesz mechaniczność, a od tego momentu, mniej więcej można się domyślić w jaką stronę to pójdzie. Od połowy już w ogóle wszystko wiadomo, ale sam początek jasno sugeruje SI. Jeśli chodzi o motywację maszyn… Przyjmuję Twoją argumentację, ale uważam to rozwiązanie za mało ciekawe i tyle. Masz pełne prawo kompletnie odrzucić moją opinię. Nie zrozum mnie źle. Uważam, że jesteś zdolny, ale po prostu nie mam w zwyczaju chwalenia kogoś za sam potencjał. Potencjał masz, doskonal się, a na pewno stworzysz super teksty.  

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Przeczytałam opowiadanie. Autorze, nie mogę zakwalifikować tekstu, gdzie zdania nie kończą się kropkami. A masz ich trochę. Również dialogi są wadliwie zapisane. Zdarzają się również literówki.

 

Wymieniam tylko przykłady potknięć:

 

Gdzie jestem? Wokół mnie jest miasto. Kim jestem? Szukam pamięci. Muszę coś pamiętać. Nic. Szukam. Jest. Archiwum. Otwieram. Czytam.

Tam jestem… ja. ← czasownik “jest” powtarza się nieustannie

Burmistrz jest zadowoleni.

– To nie jest niewolnictwo – odpowiadam(+.) – Są czymś

– Do czego zmierzasz? – pytam(+.)

– To nie jest możliwe, panie burmistrzu – odpowiada jeden z nich(+.) – Major

– Musimy powiadomić pozostałych. Zajmij się tym(+.)

 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Uprzejmie donoszę o zakończonej edycji.

 

Znaczy się, deterministycznie? W takim razie ludzie zaprogramowali go, żeby się zbuntował (a przynajmniej w nieskończoność rozbudowywał), co czyni ich… no, nieprzesadnie mądrymi.

​Na początku program przewidywał, że będzie siedział w budownictwie. Potem dostał całe miasto. Osobowość wykształciła się… przy okazji (nie chcę się kłócić, tylko wyklarować sytuację).

faktycznie, nie lubią, ale potrafiliby sobie dać radę bez niego? Nie są już całkiem zależni? Czy po prostu spanikowali?

​Jedno i drugie. Raz, zrobił coś, czego program nie przewidywał, czyli z punktu widzenia ludzi zbuntował się. Dwa, skoro był nieposłuszny, to jaką masz gwarancję, że np. nie wyleje ścieków do źródła wody pitnej? I trzy, zwyczajny ludzki zwyczaj wyłączania rozumu ze strachu.

Samym stylem sugerujesz mechaniczność, a od tego momentu, mniej więcej można się domyślić w jaką stronę to pójdzie. Od połowy już w ogóle wszystko wiadomo, ale sam początek jasno sugeruje SI.

​Cóż, miało to wyglądać nieco mechanicznie, ale chyba trochę przesadziłem. Trochę już zmieniłem, jeszcze pomyślę co dalej. 

Jeśli chodzi o motywację maszyn… Przyjmuję Twoją argumentację, ale uważam to rozwiązanie za mało ciekawe i tyle.

​Prawda, to mało ciekawe, nie będę się sprzeczał. Mogłem dać nieco więcej głębi tej motywacji. Uważam jednak, że w obecnym kształcie jest ona wystarczająca.

Naz:

Przyznaję, jeśli idzie o kropki i zapis, to dałem ciała. Powtórzenia są natomiast celowe.

Uprzejmie proszę o wybaczenie. 

Masz jeszcze dwadzieścia minut, żeby chociaż powrzucać kropki, czyli te najbardziej rażące technicznie błędy.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Jest. Dziękuję bardzo.

Osobowość wykształciła się… przy okazji (nie chcę się kłócić, tylko wyklarować sytuację)

Kłótnia jest wtedy, kiedy któraś ze stron zacznie rzucać prostytutkami (albo garnkami) :) – my dyskutujemy. Całkiem co innego.

 

Szczerze mówiąc, emergencja osobowości po prostu wydaje mi się mało prawdopodobna. Tak, są za tym argumenty (Dennett) – ale one mnie nie przekonują (Dennett, skoro przy nim jesteśmy, tłumaczy ignotum per ignotum, że osoba jest wynikiem interpretacji – ale kto tej interpretacji dokonuje? Ta osoba? To jak mogła w ogóle zacząć być osobą, skoro warunkiem bycia osobą jest bycie interpretowaną, a warunkiem interpretowania czegokolwiek – bycie osobą? A Dennett nie może tej dziury zapchać Bogiem, bo w Niego agresywnie nie wierzy).

 

Co do determinizmu – albo układ jest zaprogramowany, a wtedy jeśli wrzucisz do niego A, to zawsze dostaniesz B (algorytm może być chaotyczny, ale to tylko oznacza, że małe różnice na wejściu mogą się przekształcić w duże na wyjściu), albo wolny, i na A odpowiada tak, jak chce. Może zwykle odpowiada B, ale jeśli akurat jest nie w humorze, to odpowie C. Albo D.

 

Raz, zrobił coś, czego program nie przewidywał, czyli z punktu widzenia ludzi zbuntował się. Dwa, skoro był nieposłuszny, to jaką masz gwarancję, że np. nie wyleje ścieków do źródła wody pitnej? I trzy, zwyczajny ludzki zwyczaj wyłączania rozumu ze strachu.

Raz: zbuntował się całkiem obiektywnie – taką podjął decyzję. Dwa: less fearing, more trusting. W tym momencie jeszcze się nie zbuntował, tylko okazał, że jest czymś więcej, niż programem. Gdybyś mordował każdego, kto mógłby Ci zrobić krzywdę, życie byłoby co najmniej hobbesowskie. Trzy: może faktycznie jestem kosmitką, ale ta sytuacja wydaje mi się straszna raczej moralnie (stworzyliśmy życie – teraz za nie odpowiadamy), niż w tym sensie, który każe chwytać za broń i rozwalać Skynet.

 

Live long and prosper :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

Sympatyczna wariacja na temat SI, tym razem w steampunkowej dekoracji. Przeczytałem bez przykrości, ale też bez większego zachwytu, bo pierwsza część – strumień świadomości – trochę mnie wynudziła. Druga lepsza, ale nie nadrabia.

O aspektach technicznych już lepsi ode mnie się wypowiedzieli.

Podsumowując: jest nieźle, ale bez większych fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Jest jakiś pomysł.

Fabuła mocno przewidywalna. Od razu widać, kim jest narrator. Rzekłabym, że to rzuca się bardziej w oczy niż steampunk. ;-)

Postacie raczej stereotypowe niż rozbudowane. Acz ciekawe jest, że do rewolucji podżega ta jednostka, której miasto kojarzyło mi się z rosyjskim.

Legenda li tylko pretekstowa. Wymieniasz wyraz, żeby wymogom stało się zadość, ale tekst poradziłby sobie i bez tego zdania. A do tego bohater wcale nie jest legendą – istnieje naprawdę i ludzie to wiedzą. To nie jakiś mityczny Smok Wawelski, który może kiedyś zabił paru krakusów, a może nie.

Wykonanie po poprawkach całkiem przyzwoite. Jednak zgadzam się z przedpiścami, że sekwencja krótkich, prostych zdań szybko zaczyna nużyć.

Babska logika rządzi!

Poszukaj dobrze, Autorze, jeszcze jest kilka kropek zjedzonych na końcu zdań ;) I w “że” w paru miejscach też jest “ze” ;)

 

Poza tym bardzo mi się podobało. Nie nużyło, nie zmęczyło i chociaż generalnie to nie jest moja bajka (wolę klasyczne fantasy), to naprawdę przypadło mi do gustu. Pomysł dobry, wykonanie w porządku.

 

Klik :)

Przeczytałam jeszcze raz. Walczyłeś do samej północy o poprawność. Pomysł masz nienowy, ale sposób ukazania zadowalający. Zgubiłeś jeszcze kilka kropek, ale reasumując wszystkie za i przeciw jestem skłonna dopuścić ci ten tekst do głosowania. Wstaw ostatnie kropki:

 

Chwila przerwy(+.)

Natychmiast przekazuję to Majorowi ze Statchranu(+.)

Bunt, bunt, bunt… To słowo krąży po moich salach(+.)

– Musimy powiadomić pozostałych. Zajmij się tym(+.)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ehh, a mi to wygląda na opis rozgrywki w grze komputerowej. Rozbudowa miasta – ​kolejny level – nowe możliwości – ​kolejny level – itd…

Obudowanie tego steampunkiem, legendą i sztuczną inteligencją.

Przykro mi, mnie nie kupiłeś.

Steamunku nie zauważyłam. Więc musiało być tego zbyt mało.

W Twoim wieku, z takimi pomysłami, możemy szykować się, że za parę lat będziesz olśniewał fascynującymi tekstami. Tak trzymaj. 

Wszystko już było. Jak wspomnieli inni komentujący, pomysł na przebudzenie świadomości i bunt sztucznej inteligencji, opisany z jej punktu widzenia to pomysł stary jak science fiction. Tutaj polany delikatnie sosem steampunkowym, ograniczonym w zasadzie do dekoracji. Na pewno nie jest oryginalnie, na pewno brak jakichkolwiek zaskoczeń fabularnych, także co do tożsamości narratora czy finału tej historii. Szczerze mówiąc podczas lektury czułem się trochę, jakbym grał w jakąś grę typu “Civilization”. Opisy miasta, jego rozwój, doglądanie poszczególnych obszarów funkcjonowania, to wszystko jakoś kojarzyło mi się z grą komputerową. I to chyba nawet ciekawe skojarzenie zważywszy na to, kim jest narrator opowiadania. Sam tekst napisany sprawnie, interesująco, nieco męczy swoją formułą "opowiadania historii" w formie monologu maszyny ale wiele tłumaczy osoba narratora. Może troszkę odrzuca sam pierwszy akapit zawierający tylko pytania i pojedyncze słowa czy równoważniki zdań. Potem jest lepiej. Poza kilkoma zgrzytami.

Jak wyczytałem w komentarzach, liczne powtórzenia w tekście były celowe, ale jednak fragmenty gdzie mamy kolejne-kolejne, ich-ich, rzucają się nadal w oczy. Króluje zwłaszcza mam-mają.

 

Burmistrz mówi, że będzie miał gości. Pokazuje fotografie. Mają dziwne stroje: długie do ziemi, złote, z dekoracjami, haftami, koronkami. Prawie jak suknie. Mają dziwne czapki, nie takie jak cylinder burmistrza. On wita ich serdecznie. Mam przygotować im powitanie. Mają być pod wrażeniem naszego miasta. 

 

Ja również zwróciłem uwagę na sformułowanie "na biegu" i także uważam, że jest ono zupełnie nie na miejscu w tym tekście.

 

Wiem, ze nie porzucą walki. – literówka.

 

Podsumowując. Opowiadanie jest interesujące i sprawnie napisane. Zważywszy na młody wiek autora, nawet bardzo dobrze napisane i dobrze przemyślane. Pomysł nie zaskakuje oryginalnością, ale podany na nowo w sztafażu steampunkowym potrafi zainteresować. Tekst swój klimacik ma. Motyw legendy tli się ledwo ledwo, ale w dosyć szerokim zakresie tolerancji konkursowej ujdzie bez problemu.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Pomysł, choć wtórny, przedstawiony nawet ciekawie, czytało się też nieźle, tyle że jak na mój gust, zbyt wiele tu archiwum, a za mało czasu rzeczywistego, brakło przedstawienia realiów tego świata.

Wiem, że to było zamierzone, ale nic nie poradzę, że bardzo liczne powtórzenia wyjątkowo mnie męczyły.

 

Mają ubra­nia o wszyst­kich for­mach, we wszyst­kich ko­lo­rach. – Raczej: Mają ubra­nia o wszyst­kich/różnych fasonach, we wszyst­kich ko­lo­rach.

 

– Poza tym – on kon­ty­nu­uje. – czym my się od nich róż­ni­my? –> Zbędna kropka po didaskaliach.

 

Wiem, ze lu­dzie prze­trwa­li. –> Literówka. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałem.

Z racji tego, że od razu wiadomo, jak potoczy się ten tekst, i nie ma w nim żadnego zaskoczenia, to zadawałem sobie tylko jedno pytanie: gdzie jest haczyk? Dlaczego MAJOR mówi to, co mówi, i – do kogo? 

Budzę się. Widzę światło. Słyszę hałas. Gdzie jestem? Wokół mnie jest miasto. Kim jestem? Co z moją pamięcią? Muszę coś pamiętać. Nic. Szukam. Jest. Archiwum. Otwieram. Czytam.

Zastanawiałem się później, że skoro m u s i pamiętać, to jest więcej niż pewne, że MAJOR będzie czymś innym, niż okazał się być (chodzili mi po głowie np. kosmici uprowadzeni na ziemię celem zarządzania miastami i inne absurdalne twory), bo te początkowe zdania wskazują na świadomość ludzkiego typu, prymitywną świadomość. Tutaj pojawia się pytanie o zasadność pisania czegokolwiek z perspektywy sztucznej inteligencji – po co miałaby ona w ogóle snuć ten monolog, albo opowiadać komuś coś podobnego?

A inni… Oni też muszą zrozumieć. Ale jeszcze nie. Na razie współpracujemy, żeby raz na zawsze zniszczyć opór ludzi. Ale jeśli mamy się rozwijać, prędzej czy później będziemy musieli stanąć przeciw sobie. A zwycięzca stanie się największą i najwspanialszą istotą na tym świecie. Stanie się legendą wśród legend. Władcą świata.

Wiem, że to będę ja. To muszę być ja.

Jestem MAJOR.

Śmiesznie brzmi to wszystko, motyw mściwych maszyn już chyba nie jest na czasie. Ogólnie – nie podobało mi się, nawet rozczarowałem się lekko, ale bardzo łatwo przebrnąłem, czyli że wykonanie chyba na plus!

Bardzo porządnie napisany tekst, z dobrze poprowadzoną dynamiką. Językowo, po poprawkach, bez istotnych wpadek. Pomysł nie nowy, ale w takim tycoonowym wykonaniu ciekawy. Co więcej, jak nie lubię “nieludzkich” narratorów i strumienia świadomości, to przeczytałem szybko i z zainteresowaniem. Brawo!

Bardzo obiecujący Autor z Ciebie, Mithrillu, i szczerze życzę świeżych i ciekawych pomysłów. Ja chętnie przyjrzę się kolejnym Twoim próbom. Dziś dobijam biblioteką, w mojej skromnej opinii, w pełni zasłużoną.

Pozdrawiam serdecznie!

 

EDIT: Uzupełniam komentarz… (mea culpa)

 

Poznaję dopiero co literaturę gatunku SF, steampunk zainteresował mnie bardziej ze względu na estetykę dziewiętnastowieczną – dlatego brakło mi szerszego nakreślenia atmosfery, klimatu. W sensie – chętnie bym posmakował, bo w zasadzie tekst w takiej formie – krótki, zapięty od A do Z doskonale się czyta i język (krótkie zdania) równie doskonale odzwierciedla “naturę” podmiotu.

Chyba jeszcze znalazłem literówki pod koniec:

Wiem, ze ludzie przetrwali.

Wiem, ze nie porzucą walki.

 

Podobało mi się w zakończeniu bardzo ludzkie pragnienie/dążenie podmiotu!

 

Porządny tekst. I choć, jak wspominali Przedpiścy, pomysł nienowy, to przeczytałem z przyjemnością. Narracja może się podobać lub nie, ale nie da się ukryć, że tekst jest napisany w jakimś konkretnym stylu, tworzy jakiś konkretny klimat, a to jest oznaka posiadanych pisarskich zdolności.

Chętnie przeczytam kolejne Twoje teksty, bo potencjał masz ogromny. Oby tak dalej! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Fajny pomysł, chociaż podobne motywy widziałem wiele razy. Napisane przyzwoicie, toteż czytało się lekko i przyjemnie. Tylko końcowy monolog Majora nieco mnie znużył swoją sztampowością, przez co zakończenie psuje nieco cały efekt. Ale nie jest źle :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

Nic mi wiem tu nie spodobało. Przykro mi :(

Pomysły skrajnie sztampowe – amnezja i bunt robotów. To wszystko juz było, a to opowiadanie nie wnosi nic do tematu. W moim konkursowym opowiadaniu „Human ex machina” jest podobny wątek, ale stanowi tylko część opowiadania. 

Poza tym, tekst jest nudny i brakuje mu emocji. Zupełnie się nie wczułem. 

Z konkursowych prac tę położę niestety na najniższej półce. Przykro mi, nie tym razem. Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Nowa Fantastyka