Opowiadanie pisane na konkurs Antybajka (wygrało:)). Mam do niego słabość. Akurat ten tekst publikuję ponownie praktycznie bez zmian.
Opowiadanie pisane na konkurs Antybajka (wygrało:)). Mam do niego słabość. Akurat ten tekst publikuję ponownie praktycznie bez zmian.
Stojąca nad samotną mogiłą kobieta przymknęła oczy. Ciepłe promienie południowego słońca oświetlały wysoką, smukłą postać, na chwilę zatańczyły w srebrnych spinkach, utrzymujących ład w misternie uplecionych, jasnych włosach. Nie reagowała na lekkie podmuchy letniego wiatru, wprawiającego w delikatne drżenie wiotkie gałązki rosnącej na grobie leszczyny.
Uniosła nieco głowę. Jej usta zaczęły nieznacznie się poruszać, szepcząc niezrozumiałe słowa. Nagle uśmiechnęła się radośnie, nie zważając na słoneczne światło otwarła szeroko oczy i gwałtownym, drapieżnym ruchem wyciągnęła w górę ręce.
Niebo pociemniało niespodziewanie, wiatr przygiął do ziemi leszczynowe witki. Z oddali dobiegł głuchy pomruk, narastający z każdą chwilą. Znad horyzontu nadciągała czarna, pulsująca chmura, która wkrótce zamknęła przestrzeń nad głową kobiety. Monotonny huk rozbił się na dźwięki, a od kotłującego się w górze kłębowiska oderwało się kilkanaście skrzydlatych sylwetek. Runęły w dół, prosto na mogiłę.
Ptaki obsiadły kopczyk i z zaciekawieniem przyglądały się wzywającej je osobie. A ona przyklękła i delikatnie pogładziła dłonią ciepłą ziemię.
– Dziękuję, matko – szepnęła.
Wyprostowała się i spojrzała na najwyraźniej oczekujące jej słów ptaki. Musiała unieść głos, by dało się ją zrozumieć pośród harmidru czynionego przez setki, tysiące wciąż krążących pierzastych stworzeń.
– Jestem wam wdzięczna, że przybyłyście na wezwanie. Jeszcze nigdy dotąd nie byłyście mi tak potrzebne.
***
Kobieta podniosła przekrwione ze zmęczenia oczy znad sterty piętrzących się na stole raportów i spojrzała na oficera, który właśnie pojawił się w drzwiach.
– Wasza wysokość – zaczął, przyklękając na jedno kolano.
Nie zdążył nawet należycie schylić głowy, gdy przerwała mu ostro:
– Wstań i mów, pułkowniku.
– Buntownicy rozbici. Zwycięstwo jest już przesądzone. Zostało tylko trochę niedobitków, przerażonych, kryjących się po lasach. Rebelia upadła, pani, ale trochę nam zajmie wyłapanie wszystkich pomniejszych przywódców.
Na bladej, pięknej twarzy władczyni pojawił się triumfalny uśmiech.
– A co z księciem Margo? – rzuciła jeszcze szybko.
– Pojmany. Niestety, zginął podczas próby ucieczki. Zgodnie z rozkazem – dodał nieco ciszej.
Kobieta w milczeniu pokiwała głową. Przełknęła ślinę i na moment przymknęła oczy.
– Znakomicie. – Jej głos zadrżał leciutko.
A może było to tylko złudzenie, bo kolejne słowa zabrzmiały twardo i zdecydowanie:
– Oczekuję pełnego raportu. Możesz teraz odejść, pułkowniku, na pewno potrzebujesz odpoczynku.
Mężczyzna wykonał gest jak do pokłonu, zawahał się jednak przez mgnienie oka i wbił w królową niepewne spojrzenie. Kobieta westchnęła w duchu. No tak, zdziwiłaby się, gdyby było inaczej.
– Coś jeszcze?
Oficer chwilę trwał w bezruchu, wreszcie wyrzucił z siebie:
– Te ptaki…
– Co, ptaki? – Nawet nie próbowała ukryć irytacji. Nagle poczuła, że wierny pułkownik również zaczyna ją denerwować.
– Były wszędzie. Najróżniejsze. Za dnia latały nam nad głowami, w nocy obsiadały drzewa wokół obozowiska. – Słowa padały szybko, jakby oficer obawiał się, że inaczej nigdy nie zostaną wypowiedziane. – Potem walczyły razem z nami, jak oszalałe, z okrutną zaciętością. Dziobały, szarpały szponami, biły skrzydłami. Ścigały uciekinierów. Zmasakrowane, pozbawione oczu trupy znaczyły drogę naszego marszu.
Zamilkł tak samo nagle, jak zaczął mówić. Wyniosłe, niezwykle zimne spojrzenie władczyni zmroziło go do głębi.
– To świetnie, prawda? – spytała po chwili spokojnie. – Tacy niespodziewani, potężni sprzymierzeńcy. Chyba nie ma się czym martwić.
– Pani, ludzie gadają…
Gwałtownie ruszyła w stronę oficera, zatrzymując się przed nim na odległość kroku. Wyprężył się karnie, wbijając wzrok w jakiś punkt ponad jej ramieniem.
– Ludzie zawsze gadali, gadają i będą gadali – syknęła. – Tak już mają. I bardzo dobrze. Niech się wieści rozchodzą i potęgują. Czary? Natura? Wszystko jedno. Najważniejsze, żeby wiedzieli, jaka potęga mnie wspiera. Niech sobie wyobrażają, co jeszcze może się wydarzyć, jeśli komuś ponownie przyjdzie do głowy pozbawić mnie władzy. I niech wyobrażenia przekraczają ich zdolności pojmowania. A teraz idź już, pułkowniku.
Mężczyzna skłonił się głęboko i wycofał ku wyjściu.
– Omal nie zapomniałem, pani – odezwał się już w drzwiach. – Twój ojciec prosi o wysłuchanie.
Królowa skrzywiła się niechętnie.
– Gdzie on jest?
– Czeka w korytarzu.
– Powiedz mu, że zaraz go zawołam. Teraz chcę zostać sama.
***
Chwilę delektowała się ciszą, jaka zapadła po wyjściu oficera. Niespiesznie podeszła do okna, otwarła je na oścież, wychyliła się przez parapet. Z rozkoszą wdychała chłodne, rześkie powietrze.
Zdążyła już zapomnieć, jak bardzo widok okolicy zapierał jej dech w piersiach. Po raz pierwszy od niemal pół roku rozejrzała się wokół tylko po to, by podziwiać cudowny krajobraz. Nawet nie zauważyła, kiedy nadeszła jesień. Nagie, groźne szczyty majaczących w oddali gór pokrył śnieg, rosnące niżej lasy płonęły intensywną czerwienią i żółcią liści. Drobne sylwetki ludzi jak zawsze krzątały się po polach. Jakby nic niezwykłego się nie działo.
A przecież pół roku trwała nieszczęsna, niepotrzebna wojna domowa. Zaledwie pół roku, spiskowcy nie zdążyli się nawet zdziwić, jak szybko ich bunt został zgnieciony przez niedocenianą i lekceważoną królową. I aż pół roku, bo powrót do punktu wyjścia pociągnął jednak za sobą zbyt dużo ofiar i zniszczeń.
Odwróciła się i omiotła wzrokiem komnatę. Zimne, surowo urządzone wnętrze. Zupełnie różne od tego, jakim było jeszcze kilka miesięcy temu. Pomieszczenie, w którym przyjmowała i zabawiała ważnych gości, a właściwie ich żony, niepostrzeżenie zmieniło się w ośrodek dowodzenia. Miejsce pater z owocami czy słodyczami, wazonów wypełnionych świeżymi kwiatami zajęły mapy z powbijanymi w nie maleńkimi chorągiewkami, sterty raportów i rozkazów. Miękkie poduchy i kolorowe narzuty wyścielające krzesła zostały zebrane i wyniesione, bo przesiadujący tu teraz zazwyczaj surowi, ponurzy mężczyźni patrzyli na nie z niechęcią lub pobłażaniem. Jakby kawałek jaskrawej szmatki był władny odebrać im moc i powagę. Jakby mieli skarleć w kobiecej dekoracji.
Otwarła w końcu drzwi i wyjrzała na korytarz.
– Wejdź, ojcze.
Stary mężczyzna nieśmiało wśliznął się do środka. Uśmiechnął się blado i pokłonił.
– Wasza wysokość…
– Napijesz się czegoś? – Przerwała mu, jak nieco wcześniej pułkownikowi.
Zaprzeczył ruchem głowy.
– A ja owszem. Siadaj. – Wskazała na krzesło, a sama podeszła do szafki pod oknem, sięgnęła po stojącą na niej butelkę i nalała do kielicha sporą porcję wina.
Usiadła naprzeciw ojca i czekała. Cisza stawała się niezręczna, ale kobieta nie zamierzała starcowi niczego ułatwiać.
– Pułkownik przyniósł pomyślne wieści? – zaczął wreszcie.
Skinęła głową.
– To dobrze.
Miał miękki, cichy, spokojny głos, z bardzo delikatnym, starczym drżeniem.
– A książę Margo?
– Nie żyje – odparła.
Mężczyzna wyglądał na prawdziwie wstrząśniętego.
– Och, tak mi przykro, córeczko!
Utkwiła w nim zdumione spojrzenie.
– Przykro ci? Był zdrajcą, dostał to, na co zasłużył.
– Ale… Przecież go kochałaś. – Szeroko otworzył szczere, niewinne, błękitne oczy. Kiedyś ją rozczulały i wzruszały, teraz tylko drażniły.
– Kochałam, kochałam… – zadrwiła. – Tak, dopóki się nie przekonałam, że potrzebna mu jestem tylko po to, by mógł sięgnąć po władzę. Miał pecha. – Uśmiechnęła się drapieżnie. – Nie zauważył, ile nauczyłam się po śmierci mojego oderwanego od rzeczywistości męża. Ile musiałam zrozumieć, by utrzymać się na tronie. I przy życiu. Nie przypuszczał nawet, biedaczysko, że pogardzana kobieta z gminu okaże się od niego sprytniejsza.
Zadumała się na chwilę.
– Nigdy mnie nie zaakceptowali. Nie jestem jedną z nich, mój mąż, mój dobry, naiwny mąż był dla mnie tarczą. Nawet, jeśli królem został w wyniku sprzyjającego zbiegu okoliczności. Gdy go zabrakło… Widzisz, okazało się, że jestem silniejsza niż ktokolwiek z nich mógłby przypuszczać.
Natężenie goryczy w głosie zdumiało ją i rozgniewało. Bardzo starała się przekonać samą siebie, że jest ponad ten pyszałkowaty, zarozumiały, zapatrzony w siebie arystokratyczny świat. I najwyraźniej wciąż nie do końca jej się to udało.
– Teraz nie mają jednak wyjścia. Uznają mnie, ukorzą się albo zginą. Wreszcie zaczynają to rozumieć, a ślub Ivy z księciem Harmą jeszcze umocni moją pozycję.
– Ona go nienawidzi. – Szept mężczyzny był ledwo słyszalny.
Usta władczyni wykrzywił grymas wściekłości.
– Jest następczynią tronu. Zrobi, co należy zrobić. Kiedyś zrozumie.
– Jest twoim dzieckiem.
Odpowiedział mu krótki, chrapliwy śmiech.
– No proszę, znalazł się troskliwy dziadek. To, co działo się ze mną po twoim drugim ożenku już cię tak nie wzruszało, co?!
Zdała sobie sprawę, że ostatnie zdanie wykrzyczała, wcześniej zrywając się na równe nogi. Usiadła więc ponownie i ukryła twarz w dłoniach.
– Nieważne, ojcze, minęło. Powiedz mi teraz, po co przyszedłeś.
Starzec dygotał. Wybuch córki wstrząsnął nim, chwilę siedział przytłoczony i jakby mniejszy.
– Wybacz, córeczko, wybacz… Ty wiesz…
– Mów, czego chcesz i odejdź. Chcę wreszcie odpocząć.
– Błagam cię, odwołaj egzekucję.
Kobieta nie odsłoniła twarzy, jej ramionami wstrząsnął jednak bezgłośny śmiech.
– Wiedziałam, ojcze, wiedziałam. Znowu cię tu przysłała. Nie, tego uczynić nie mogę. A nawet, gdybym mogła, nie zrobiłabym tego.
– Na dusze zmarłych, córeczko, to przecież twoje siostry!
Królowa położyła ręce na blacie stołu i wbiła w siedzącego naprzeciw ojca nienawistny wzrok.
– Nie. Nie są moimi siostrami, tak jak twoja żona nie jest moją matką. Powinnam była o nich zapomnieć dwadzieścia lat temu. Zamiast tego sprowadziłam je tutaj, sprowadziłam też tę jędzę, ich matkę. A one, zamiast siedzieć cicho i potulnie, dziękując mnie i losowi, spiskowały. By, gdy tylko nadarzy się okazja, wziąć udział w otwartym buncie. Nie, jutro zginą. Ich matka żyć będzie tylko dlatego, że nie mogę wymyślić dla niej bardziej dotkliwej kary.
– To kaleki…
– Na własne życzenie!
Znowu krzyknęła.
Przymknęła oczy. Niech to się wreszcie skończy. Miała niejasne przeczucie, że jutrzejsza egzekucja uspokoi skołatane nerwy, zamknie pewien okres jej życia. I wreszcie będzie mogła zacząć od nowa. Czekała na tę chwilę niecierpliwie i chociażby z tego powodu nie da jej sobie odebrać.
– Zmieniłaś się, córeczko. – W głosie ojca usłyszała zdziwienie i rozczarowanie. – Zapomniałaś o ostatnich słowach matki? Pamiętaj, bądź zawsze dobra, cokolwiek się stanie.
Królowa poczuła, że zaczyna boleć ją głowa.
– Wygląda na to, że wszystkiego nie przewidziała. Gdyby przyszło jej na myśl, że dobra oznacza dla mnie tyle co martwa, zapewne by tak nie mówiła. Jestem tego dziwnie pewna. A teraz odejdź, chcę odpocząć.
***
Pogrzeb miał być królewski, więc martwe ciała dwóch kobiet należało odpowiednio przygotować. Odcięte głowy przyszyto na powrót do stygnących korpusów, a rozebrane i umyte trupy leżały w chłodnej izbie, czekając na ostatni przyodziewek.
Nikt się nie spodziewał, że królowa zechce pożegnać przybrane siostry, a już na pewno tak nagle, nie czekając na zakończenie przygotowywań zwłok do pochówku. Trzej tanatopraktorzy stali teraz za zamkniętymi drzwiami, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
A królowa z ciekawością przyglądała się martwym ciałom. Czas nie obszedł się z nimi tak łaskawie jak z nią. Tłuszcz na brzuchach kobiet układał się w grube fałdy. Na skórze wyraźnie widać było przebarwienia, zmarszczki, siateczki popękanych naczynek. Piersi rozlały się na boki niczym grube, blade naleśniki.
Władczyni stanęła u stóp nieboszczek i skrzywiła się złośliwie. Właściwie to zawsze ją to bawiło. Jeszcze jako młode dziewczyny pozwoliły, by matka je okaleczyła. W pogoni za władzą, własnymi mrzonkami i ambicjami. I wszystko na próżno! Od tamtej pory większość czasu spędzały w zamknięciu. Wstydziły się swoich ułomności, więc ukrywały je jak tylko się dało.
Ale teraz leżały nagie i bezbronne, ukazując swoje kalectwo. Widać było, że cięcia zrobiła niewprawna ręka. Starsza siostra miała nieco szczęścia, jeśli tak można nazwać utratę dużego palca u nogi. Młodszej w ranę po urżniętej pięcie wdała się gangrena; trzeba było amputować całą stopę.
Królowa powolnym, niemal pieszczotliwym gestem dłoni odgoniła muchę, która usiadła na sinym czole jednego z trupów. Podeszła do otwartego okna i wystawiła twarz na ciepłe promienie słońca. Na dachu naprzeciw siedziały ptaki, przekrzywiając łebki wpatrywały się w nią okrągłymi oczkami.
Uśmiechnęła się do nich i wyszeptała:
– Białe gołąbeczki, szare turkaweczki i wszystkie ptaszki podniebne! Dziękuję…
Kurczę, męczy sie człowiek z wordem, żeby to jakoś wyglądało, a edytor i tak zrobi, co chce. Ktoś widzi tę ilustrację w ogóle? Bo ja nie, nie wiem dlaczego.
Tyż nie widzę.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
I popełniasz podstawowy błąd - męczysz się z wordem przy formatowaniu tekstu, który i tak ma iść do Internetu. Po co? :)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
ocha, a jesteś mi w stanie logicznie wytłumaczyć czemu użyłaś spacji w nazwie pliku z obrazkiem? nic dziwnego, że nie działa...
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Dzięki:). Ja to się znam...
Ilustracja: Mój Mąż.
Abstrahując od ilustracji, opowiadanie uważam za udane. Co prawda "Ciepłe promienie południowego słońca oświetlały wysoką, smukłą postać..." to najbardziej sztampowa i zużyta forma opisu postaci, jaka istnieje w literaturze, ale nic to. Tekst przypadł mi do gustu i zdecydowanie wpasowuje się w klimat antybajki. Z tego, jakiej bajki zdałem sobie sprawę dopiero w ostatnim akapicie, ale to zaliczam akurat na plus.
@Vyzart - masz absolutną rację co do tego opisu. Gdybym chciała się tłumaczyć, napisałabym, że sam koncept antybajki bazuje na pewnej kliszy, dlatego też pewne klisze zostały tu użyte. I pewnie chcę się tłumaczyć, skoro właśnie to napisałam. Ale racja - to sztampa.
Ale nic to - ciedzę się, że opowiadanie jednak się spodobało i dzięki za komentarz.
Na razie powiem tylko tyle: Do konkursu ;)
To żeś się nagadał... ;)
Królowa poczuła, że zaczyna boleć ją głowa.
- Wygląda na to, że wszystkiego nie przewidziała. Gdyby przyszło jej do głowy , powtórzenie, może, gdyby przyszło jej na myśl
tanatopraktorzy o kurczę, udało Ci się to wkleić do tekstu!
Bardzo dobra antybajka, nie podejrzewałam Kopciuszka o taką nienawiść i zawziętość. Zawsze była tak mdła i dobra, aż do porzygania! Super!
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
A, wróciłam, bo zapomniałam dopisać, że ilustracja jest kapitalna. Tacy uzdonieni rodzice... to dziecko z założenia już geniusz!
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Bardzo ładna antybajka. Kto by pomyślał, że Królewicz odumrze Kopciuszka, a ona tak się wyrobi politycznie i taktycznie, i rządzić będzie tak twardą ręką, że aż lud się zbuntuje. I wcale mi nie żal przybranych, ale pokazanych nam gołych, sióstr Kopciuszka, zawsze ich nie lubiłam.
Na ilustracji jest rzeczywiści Twój Mąż? ;-)
Monotonny huk rozbił się na dźwięki… – Huk także jest dźwiękiem. Czy rozbił się na mniejsze huczki? ;-)
Miejsce półmisków z owocami czy słodyczami… – Na półmiskach widzę mięsiwa, pasztety i raczej treściwe potrawy. Owoce i słodycze układałabym na paterach.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
@Bemik - dzięki :). Moim zdaniem, ona po prostu dojrzała. Zastanawiałam się, jak te biedne dobre królewny dają sobie radę wśród tych wszystkich intryg. Przecież nie da się być dobrą królową! (w znaczeniu "dobrą, aż do porzygania" :)). Czasem trzeba kogoś zakatrupić.
@Regulatorzy - powinnam chcieć Cię udusić, zamiast tego się śmieję. Nie wiem, jak Ty to robisz. I w sumie nie wiem, czy to "lud" się zbuntował. Ja bohaterkę lubię, jest twarda z konieczności :).
Poprawki wprowadzę trochę później, jak będę miała nieco więcej czasu. Może jeszcze ktoś zresztą coś zauważy.
Pozdrawiam
Ocho, a Ty nie masz w sobie nic z tego Kopciuszka? Bo tak przekonywająco opisałaś...
------------
Na panterach, nie paterach. "Zechce pantera sie wuzetkom poczenstować?" :-)
"Uznają mnie, ukorzą albo zginą." - Ukorzą się, raczej.
Całkiem, całkiem, niezła nowa wersja Kopciuszka. ; ) Początkowy opis niewciągający, ale potem jest lepiej. O którą bajkę chodzi domyśliłam się gdzieś w połowie; podoba mi się końcowa scena, a także motyw z ptakami. Lubię takie interpretacje... Z pierwszą tego typu się spotkałam u Gaimana, gdzie Śnieżka siała postrach i to królowa się jej bała, a nie odwrotnie, brr ; P
W każdym raziei - udany tekst!
Pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
@AdamKB: mam czasem mordercze myśli, ale raczej nie mam morderczych skłonności. A podobało się chociaż?
@Joseheim: z początkowym opisem sama mam problem. Nawet się zastanawiałam, czy go po prostu nie usunąć. Ale uznałam, że jakiś wstęp jest potrzebny - zrobiłam, co mogłam, początkowo był bardziej rozwlekły i patetyczny. Dzięki:).
Ocho, dlaczego powodują Tobą takie mordercze chęci, które zaraz w śmiech obracasz? I czego nie wiesz, jak ja to robię? Ja też nie wiem co robię, bo nie wiem, czego Ty nie wiesz. ;-)
Ja również lubię bohaterkę, i rozumiem jej bezwzględność, nie lubiłam tylko jej sióstr nieboszczek, kiedy jeszcze były żywe, w bajce. ;-)
Pozdrawiam. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Brak trwałych skłonności uspokaja mnie, bo ważniejsze są od chwilowych chęci, i dlatego już mogę odważnie ujawnić, że antybajka mi się*).
*) podobała, znaczy.
To się cieszę. Pójdę więc spać pełna łagodnych myśli i ogólnej miłości do świata. Puściłabym sobie nawet muzykę relaksacyjną, gdyby mnie tak nie wkurzała.
Pozdrawiam.
I mi się spodobało.
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Przyznam, że tekst zrobił na mnie ogromne wrażenie. Trochę mi zabrakło antymorału, ale poziom opowiadania i świetne rozwinięcie postaci Kopciuszka zasługują na najwyższe uznanie :)
Dziękuję, Koik, dziękuję, Yoss. Antymorał taki - nie warto być dobrym. W niektórych przypadkach - jest to wręcz niewskazane, bo śmiertelnie niebezpieczne. Strałam się go umieścić pod koniec rozmowy królowej z ojcem :).
Ocho --- powiedz mi, prosze, kogo byś widziała na wolnym miejscu w jury. Niestety zostaniemy przy pięcioosobowym składzie, wobec czego musisz kogoś wybrać. I daj znać, czy znasz którąś z koleżanek.
Zoee
Aisi
pozdrawiam
I po co to było?
W takim razie jestem za Zoee - nie ma tu żadnych jej tekstów, ale pisze bardzo fajne, rzeczowe komentarze. Aisi po prostu nie znam, przynajmniej na razie:).
Pozdrawiam
Ok, dzięki za informację.
pozdrawiam
I po co to było?
Obrazek jest świetny. Takiego ptaszka bałabym się spotkać. :)
Opowiadanie też mi się podoba, ale już Ci to mówiłam. Największy plus to zaskoczenie, do tego wyrazista i konsekwentna charakterystyka postaci sprawia, że jest ciekawie.
Jak widać w wyszukiwaniu błędów językowych jestem jednak kiepska, sorki. Albo po prostu treść tak mnie wciągnęła. ;)
rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką
Dobra antybajka z życiowym morałem. Dopiero pod koniec tekstu zorientowałem się, kim jest bohaterka. Na tym skończę mój radosny komentarz, bo jestem otępiały z powodu bezsenności i nic mądrzejszego nie wymyślę :(
Sorry, taki mamy klimat.
@t.lena, @Sethrael - dziękuję:).
Sethrael, a myślałem, że ze mną jest kiepsko, bo co noc do 2-3 na posterunku, ale 5...
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Droga A. Wpiszę się wieczorem, bo muszę się skupić. Co ty wyprawiasz z moją ulubioną bajką z dzieciństwa...
W takim razie czekam (nie)cierpliwie. Pozdrawiam.
W bajce białe --- jest świeciliście białe, a czarne --- doskonale czarne. W Twojej antybajce dobroć --- to słabość, okrucieństwo --- to konieczność. Tak jak w szekspirowskich dramatach. Mąż maluje obrazem, a ty--- słowem.moje uwagi --- oficer nie kłania się głęboko, on strzela obcasami. Ojciec nie ma niewinnych oczu, nie jest bez winy. Nie wiem, jak wygląda "drapieżny" kobiecy uśmiech.Scenografia bardzo dobraemocje opisane z wprawą. Tylko te zwłoki tak niepotrzebnie moim zdaniem tak dokładnie opisane...Na koniec zacytuję Szekspira: "Ludzka małpa potrafi wyczyniać takie brewerie, że aniołowie w niebie płaczą..." Szczególnie, gdy chodzi o zdobycie i utrzymanie władzy --- jak w Twym
opowiadaniu. Pozdrawiam.
T
woje ptaszki są o wiele bardziej realistyczne, niż zwykłobajkowe. Ptaki znacznie bardziej lubią wydłubywać oczy, niż sortować mak, czy tam groch. A dynastyczne dzieje królestw o wiele bardziej przypominają --- antybajki.
Dziękuję Ci, Ryszardzie, za tę opinię. O to mi właśnie w tej antybajce chodziło. Królowa nie była "zła", bo lubiła; była taka, bo musiała, jeśli chciała żyć. Bycie królową nie jest łatwe dla prostej, dobrej dziewczynki. Dla dobrej dziewczynki kończyło się to zazwyczaj szybko i tragicznie. I - tak - świadomie zestawiłam Kopciuszka z rzeczywistością "dynastycznych dziejów królestw", jak to określiłeś.
Mój Kopciuszek to to dobra dziewczynka, która po prostu dojrzała i dorosła do tego, w co została właściwie wmanewrowana.
Pozdrawiam.
Takim "Kopciuszkiem była na przykład Oda (nie Ocha), skromna mniszka, żona Mieszka pierwszego. Z początku cicha i łagodna, w walce o władzę dla swych dzieci, zamieniła się w wilczycę. Ale nie miała szczęścia, tak jak Twój Kopciuszek i przegrała z jeszcze bardziej bezwzględnym Bolesławem(Chrobrym", który nie wahał się oślepić kuzyna. Ale nie zgadzam się z opinią, że bajkowy Kopciuszek, jest słodki "do porzygania". Na tej bajce wychowywały się pokolenia dzieci. Dziewczęta marzyły o niespodziewanym szczęściu, powstały dziesiątki filmów. To nic, że historia jest naiwna --- ale urzekająca. A Ty swojej antybajki raczej nie przeczytasz synkowi --- chyba raczej prawdziwego "Kopciuszka", a Twoja,
gorzka wersja --- niech pozostanie dla nas ---dorosłych...Pozdrawiam.
Oczywiście, dziewczynki czytały Kopciuszka. A w psychologii nawet powstał termin "syndrom Kopciuszka", Który nie opisuje już raczej niczego specjalnie miłego. W ogóle wizja kobiet w bajkach niezbyt mi się zazwyczaj podoba, stąd też m.in. ten tekst :). Pozdrawiam.
...Adamie, zrobiłbyś mi wielką przyjemność, gdybyś skontaktował się na skrzynkę ze mną, albo Bemik, albo Joseheim,
uzyskałbyś nieco informacji o mym projekcie. Dziękuję autorce za udostępnienie(za domniemaną zgodą) tego wątku.
Urzekła mnie twoja opowieść. Kopciuszek w Twoim wydaniu jest dużo bardziej prawdopodobny :)
Bardzo dziękuję, homarze. Cieszę się, że się spodobało :).
Ocha, dostałam Twojego maila, ale niestety nie mogę Ci na razie odpowiedzieć, bo coś mi się skopała poczta. Może wieczorem, jak mój zięciunio wróci z pracy. Teraz tylko dzięki za uwagi.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Hmmmm... Chciałam zgłosić, że jakoś mi umknęła informacja co do objętości tekstu w tym konkursie. Miało być do 10 000 znaków ze spacjami, a ten - jak właśnie sprawdziłam - ma ponad 12500 znaków. Więc chyba mu się należy dyskwalifikacja :(. A skracać go raczej nie będę, bo za bardzo nie ma gdzie.
Nie przejmuj się, 2,5 tys da się jakoś przełknąć. Myślę, że szanowne JURY nie będzie zbyt rygorystycznie trzymać się zasad.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
No nie wiem, to jednak 1/4 dozwolonej długości tekstu. Zasady to zasady, dla wszystkich takie same. Najwyżej tekst zginie w odmętach portalu, trudno:). Albo spacje polikwiduję, to wtedy wyjdzie ok. 10 tys. znaków ;).
Limit długości początkowo określiłem na 10 tys. ja dla Bajki, po czym wydłużyłem go na prośbę Bemik do 20000. Ponieważ oba konkursy są bliźniacze, poproś organizatora o zwiększenie limitu i gotowe. ;)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Chyba rzeczywiście coś takiego zrobię. Dzięki.
Rzadko komentuję teksty w konkursach w których sama biorę udział, ale ten był jednym z tych, które najbardziej mi się spodobały. Strasznie fajnie wykorzystałaś ptaki, a opowaiadanie jako całość jest bardzo dobre. Jedyne czego mi zabrakło to porządny antymorał (bo ten, który zaproponowałaś mnie nie przekonuje ;))
Pozdrawiam.
Marlęto - bardzo Ci dziękuję za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że się podobało.
Widzisz, a ja jednak uważam, że antymorał w tym przypadku jest mocny i logiczny. Zresztą - jest właściwie zaprzeczeniem oryginalnego morału.
Ale nie sprzeczam się - ile osób, tyle opinii :).
Pozdrawiam serdecznie.
Faktycznie, ta księżniczka mało typowa. Chyba jednak ta błękitna krew jakoś wpływa. Ale fajna. A co z wychwalanym obrazkiem? Dlaczego na becie nie ma?
Rozpoznałam bajkę po pierwszej scenie nad grobem, ale i tak się spodobało.
Babska logika rządzi!
Zdecydowanie można poprawić edycję tekstu…
Pozdrówko.
Finklo, obrazek w końcu na becie będzie. A to jest ten sam, który mam jako swój awatar. :)
Rogerze, jasne, że można. W ogóle – dużo można. Jak będę miała czas, popoprawiam wszystkie moje dodane tu teksty.
Umarł król, niech żyje królowa! Analizę łajdaczenia się Kopciucha masz w "Osadzie", przy tamtej dyskusji. :) Ja tylko napiszę, że bardzo ciekawa, pokazująca efekt w pół drogi i zarysowująca mechanizm przejścia od dobrej dla ludzi i zwierzątek oblubienicy do dość okrutnej, ludzi zwierzętami mordującej władczyni – jako antybajka, perfekcyjne.
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Przeczytałem dopiero teraz i oczywiście nie żałuję. Jednak dodawanie tekstów do biblioteki ma swoje zalety – można trafić na starsze, ciekawe teksty, na które pewnie już by się nie wpadło.
Dzięki, Unfallu. :)
Dzięki, PsychFish, za szóstkę. Myślałam, że nigdy nie zasłużę. :)
A Alex to może by jaki komentarz napisała, jak już przeczytała i oceniła? ;)
Prąciem, akhem akhem, uprzejmie ;)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Bardzo mi się podobało. Świetnie przedstawiona i wiarygodna ewolucja bohaterki, intrygi, moralna niejednoznaczność, jednym słowem – mrrrr:)
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Dziękuję za niezwykle miły i jeszcze niezwyklej merytoryczny komentarz! ;)))
Świetny tekst.
Bardzo podobała mi się ta wersja, ale trochę szkoda, bo lubiłam Kopciuszka.:) Interesująca przemiana w dorosłą i dojrzałą kobietę po przejściach.
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Morgiano, bardzo Ci dziękuję za komentarz.
Mam wrażenie, że ostatnio moje teksty przeżywają na stronie renesans. Nie wiem, co jest tego przyczyną, ale bardzo mnie to cieszy. :)
Pewnie dlatego, że się podobają.
Ja postawiłam sobie za punkt honoru przeczytać teksty z biblioteki. Poprawiając tym samym swoje umiejętności. Dlatego też tu zajrzałam .:)
"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll
Przeczytałam zachęcona rekomendacjami w którymś wątku w hyde parku i muszę powiedzieć, że bardzo się z istnienia tych rekomendacji cieszę, bo bez nich pewnie bym tu nie trafiła :) Rozwinięcie postaci Kopciuszka psychologicznie bardzo ciekawe, do tego takie jakby zastanowienie się nad tym, jak władza wpływa na ludzi. Naprawdę mi się podobało.
The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)
Mirabell, bardzo Ci dziękuję za wizytę i komentarz. Komentarz znaleziony pod przeszło dwuletnim tekstem cieszy co najmniej podwójnie. :)
Jeśli miałabyś kiedyś czas i ochotę to zapraszam do dwóch innych tekstów, opartych na podobnym pomyśle (chociaż, jak mi się wydaje, właśnie zepsułam suspens.;)). To Pustka, a przede wszystkim Ostatnia z rodu. Obydwa krótkie. ;)
Zajrzę na pewno :)
The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)
Chyba trochę inaczej wyobrażałam sobie dalszy ciąg tej bajki ;)
Fajne!
Przynoszę radość :)
Ciekawe podejście do tematu, ale mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest mrocznie, psychologicznie. A z drugiej strony hasło “antybajka” wydaje mi się tu potraktowane w dość oczywisty sposób (choć z tym terminem spotkałem się po raz pierwszy dopiero na portalu, więc nie wiem, czy jest jakaś definicja tego terminu).
Ale ogólnie jestem zadowolony, że tu trafiłem i przeczytałem interesujący tekst :)
https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/
O ile mi wiadomo, “antybajka” to tutejszy neologizm, powstały właśnie z okazji konkursu.
Babska logika rządzi!
Ale do niektórych tekstów pasuje jak ulał. Sam użyłem go przy tagowaniu dwóch tekstów.
https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/
Ano, słówko stało się ciałem. Też kiedyś wykorzystałam. ;-)
Babska logika rządzi!
Widziałem, pewnie kiedyś wpadnę ;) Ale póki co w kolejce czeka sporo innych opowiadań.
Wybacz, Ocho, mały offtop :)
https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/
Funthesystem – dzięki za przeczytanie i komentarz.
Nie pamiętam już, jakie były wytyczne konkursu i czy na nie mogłabym zwalić oczywiste potraktowanie antybajki. ;)
A offtopy, zwłaszcza małe, mi nie przeszkadzają. I jak wiadomo – tam gdzie Finkla, tam i offtop. ;)
Kurcze, ale to mroczne. Prawie jak muzyka Joy Division.
Mocne opowiadanie – dobra robota, ocho!
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Czyli zadziałało. ;-)
Babska logika rządzi!
Staruchu – bardzo się cieszę, że Ci się podobało. Dzięki, że chciało Ci się przeczytać i zostawić komentarz. :)
Finklo, zadziałało. :) No i właśnie do tego doszłaby Twoja Cinderella, gdybyś tylko dała jej szansę. ;)
Ja?! To wszystko Dobra Wróżka!
Babska logika rządzi!
Ocho, po głębszym namyśle uważam, że masz ten sam problem co ja. A mianowicie znalezienie chwytliwego tytułu. Bo o ile opowiadanie jest super, to tytuł “Królowa” jest… bezosobowy, nijaki. Pasowałby do tysiąca innych opowiadań. A Twojemu opowiadaniu potrzeba czegoś, co od razu czytelnika ustawia. Pewnie ktoś mógłby pomóc, ale coś w stylu “Księżniczki o niedopasowanych stopach” czy “Ciężar kryształowego pantofelka”. Ponieważ mówiłem, że tytuły mi nie wychodzą, to te moje są niezdarne. Ale Ty pewnie dałabyś radę wymyślić lepsze. Bo “Królowa” – nic o tym opowiadaniu nie mówi.
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Staruch dobrze gada! Polać mu! ;-)
Babska logika rządzi!
Finkla, Ty masz dryg. Podpowiedz Autorce :).
[offtop] A poza tym – czuję się zaproszony. Jakim alkoholem dysponujesz :)? [offtop/end]
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
No, ja lubię (a doszłam do tego drogą prób i błędów), kiedy po tytule można sobie przypomnieć, o czym jest tekst; “Katar”, “Diuna”, “Zbrodnia i kara”, “Sklepik z marzeniami”… Nazwy własne sprawdzają się w moim przypadku raczej słabo, ale jeśli treść zapadnie w pamięć, to dają radę: “Dzieci z Bullerbyn”, “Pan Wołodyjowski”, “Opowieści o pilocie Pirxie”, “Strzały w Stonygates”… Takie, które pasują do mnóstwa różnych historii, wypadają najgorzej: “Fiasko”, “Wiedźma”, “Dwie wieże”, “Znak czterech”, “Syzyfowe prace”, “Dialogi”…
Staruchu, gustuję w słabych a smacznych drinkach, więc największe szanse miałbyś na likierek. ;-)
Babska logika rządzi!
Staruchu, już nawet abstrahując od tych konkretnych tekstów – masz oczywiście rację. I zdaję sobie z tego sprawę od dawna. Problem mam z własnym odbiorem tytułów – mnie nie zachęcają tytuły, które mają zachęcać. :) Ludzie się starają, wymyślają fantastyczne (serio) rzeczy, a mój wzrok ślizga się ku jakimś “Lasom”, “Zdradom”, “Strachom” itepe. Może to specyfika tego portalu – większość tytułów jest tu wypasiona, zachęcająca i w ogóle super, więc w końcu te proste, jednowyrazowe, stają się wyjątkami.
Ale chyba nie. Po prostu tak mam i rzeczywiście, czasem staram się wymyślić fajny tytuł i wszystko co pojawia mi się w głowie, wydaje mi się pretensjonalne. Następne opowiadanie, które tu opublikuję, nazywa się “Miasto” (może bym i zmieniła tytuł, ale już się ukazało tak gdzie indziej, więc zostawię). Moja książka, którą wreszcie czas zacząć gdzieś wysyłać, ma roboczy tytuł “Las”. Wiem, że muszę go zmienić, ale mnie serce boli. Bo wyobrażam sobie te trzy litery w prostej formie na fajnej, mało stereotypowo fantasy, nieco tajemniczej okładce i – cholera – tak, tak, właśnie tak pasuje, tak powinno być, a nie żadne chwytliwe zdanie wielokrotnie złożóne. ;)
No tak, ale wiem też, że nie (tylko) dla siebie piszę.
To oczywiście sprawa autora, jak nazwie swoje dzieło. Ale… Spodobało mi się Twoje opowiadanie. I załóżmy, że za rok będę chciał do niego wrócić. Wiem o czym jest – “Kopciuszek” a rebours. Szukam w pamięci. Jaki to tytuł? Coś z “Kopciuszka”, coś o śmierci sióstr? Coś mrocznego? I za Chiny nie znajdę.
Tytuł nie musi być długi, ale lubię, jak coś sygnalizuje. “Mistrz i Małgorzata”, “Cień kata”, “Mówca Umarłych”. A z przypadków skrajnych – bardzo lubię tytuł kawałka Kultu “Dziewczyna bez zęba na przedzie”. Nie da się zapomnieć!
Ale tak jak mówiłem – to suwerenna decyzja autora. Minimalizm, jak “Las”, też jest OK, ale wtedy dużo zależy od okładki.
@Finkla – likier? No cóż, to wolę już napitek Behemota z “MiM” :P. A w określeniach drinka – “słaby” i “smaczny” czai się oksymoron.
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
A w określeniach drinka – “słaby” i “smaczny” czai się oksymoron.
Nie znasz się. ;-) Baileys zmieszany mniej więcej pół na pół z sokiem ananasowo-kokosowym – jakie to jest dobre! ;-q
Babska logika rządzi!
[offtop] Hm, akurat w temacie alkoholi doświadczenie mam spore ;). Ale to co Ty proponujesz, do miana alkoholu nawet nie aspiruje ;). Ech, gdzie drinki jak “Zulu Gula”, “Drynda”, “Balsam kanaański” cy “Łza komsomołki”… (co prawda – do etapu tych drinków jeszcze nie doszedłem, ale – mozolnie robię postępy ;)) [offtop/end]
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Może to specyfika tego portalu – większość tytułów jest tu wypasiona, zachęcająca i w ogóle super, więc w końcu te proste, jednowyrazowe, stają się wyjątkami.
Przesadzasz z tą większością, Ocho. Zajrzyj na pierwszą stronę poczekalni, tam prawie połowa to jednowyrazowce, a sporo jest dwuwyrazowych, też niezbyt dobrych.
Myślę, że nie chodzi zresztą o długość tytułu. Są jednowyrazowe, które bardzo lubię: choćby “Dygot” Małeckiego, czy jego nadchodząca “Rdza”. To są ciekawsze słowa i pojęcia; od razu mnie intryguje, jak można napisać książkę o (metaforycznym) dygocie czy rdzy. A “Królowa”… no wiadomo, że będzie o jakiejś królowej.
Jest też siła okładki i nazwiska, która może potęgować dobry efekt jednego słowa, jak w przypadku Twardochowego “Króla”. Ale na to trzeba zapracować. Jak myślę “Król”, to widzę tę zieloną okładkę. Opowiadanie okładki nie ma. Jego tytuł jest tylko słowem w morzu innych słów.
Na Pyrkonie Zwierzchowski opowiedział anegdotę o tym, jak Marta Krajewska chciała wydać swoją “Wilczą dolinę”. Pierwsza rzecz, jaką jej powiedział to: zmień tytuł. No i mamy świetne, chwytliwe “Idź i czekaj mrozów”. Tytuł “Las” jest fajny, ale u znanego autora. I wcale nie jest tak, że albo jedno słowo, albo zdanie wielokrotnie złożone. Zapadł mi w pamięć jeden z tytułów z ostatniego Silmarisa: “Jesienne czereśnie”. W żaden sposób się nie narzuca o uwagę, ale intryguje, bo przecież jesienią nie ma czereśni.
Polecam takie ćwiczenie: jak będziesz z kimś w księgarni, stańcie przed półką z beletrystyką i wybierajcie książki, które chcielibyście przeczytać na podstawie samych okładek i tytułów. Pierwsze wrażenie często bywa decydujące przy wyborze lektury. Bo jak mam wierzyć, że książka będzie fajna i ciekawa, skoro autorowi brakuje kreatywności i polotu, by wymyślić intrygujący tytuł? I wiedzy na temat tego, jak zadbać o czytelnika?
https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/
Zajrzyj na pierwszą stronę poczekalni, tam prawie połowa to jednowyrazowce, a sporo jest dwuwyrazowych, też niezbyt dobrych. – No właśnie zajrzałam, zanim napisałam poprzedni komentarz. Znaczy nie do “Poczekalni”, ale do “Wszystkie”.
Bo jak mam wierzyć, że książka będzie fajna i ciekawa, skoro autorowi brakuje kreatywności i polotu, by wymyślić intrygujący tytuł? – Już to wcześniej czytałam, być może to też Ty wówczas napisałeś. Nie przekonało mnie to wtedy, nie przekonuje i teraz. ;)
Tytuł książki Marty bardzo mi się podoba. A mój ulubiony tytuł ever to “Bohaterowie są zmęczeni”.
I w ogóle – ja się z Wami zgadzam, chociaż uważam, że są autorzy, także na portalu, którzy w poszukiwaniu ciekawego tytułu ocierają się o groteskowość. Wiem, że “Las” to sobie może napisać ktoś, kto jest znany. Dlatego napisałam, że zdaję sobie sprawę, że muszę ten tytuł zmienić. Tylko że mi szkoda.
A “Królowa” to wyjątkowo bezpłciowy tytuł. Z tego też zdaję sobie sprawę. W tym przypadku mogę już tylko powiedzieć – trudno, tak wtedy wyszło. ;)
Czytało się przezacnie, bardzo jestem z lektury zadowolona :)
www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/
Cieszę się, Kam. :) I dzięki, że przeczytałaś.
Przyznam się samochwalnie, że sama lubię to opowiadanie. Nie mam oczywiście do niego dystansu, ale wydaje mi się, że jest lepsze niż niektóre moje piórkowe. ;)
Znakomity tekst. Trafiłam, bo autorka wrzuciła link na Facebooka, przeczytałam jednym tchem. Bardzo cenię retellingi, które zachowują jakieś kluczowe cechy oryginału, jednocześnie traktując tekst źródłowy przewrotnie, przetwarzając go, negując, tworząc nowe sensy i znaczenia – a ten tekst spełnia te warunki w stu procentach. Do tego bardzo dobrze poprowadzona narracja i efektowny, nienachalnie impresyjny styl. Świetna lektura.
ninedin.home.blog
Dziękuję. Opłacało się wrzucić link dla takiej opinii. :)
Zgrabnie napisane, czytało mi się bardzo przyjemnie.
Miś się rozbestwił/rozzuchwalił i pozwoli sobie dołożyć swoje pomruki w związku z wymianą zdań na temat tytułów tekstów. Zauważył, że od nastroju w danym momencie może zależeć czy tytuł krótki, nic nie mówiący o treści, pasujący do wielu, przyciągnie misia uwagę. Z kolei długi tytuł może go zniechęcić do czytania, bo sugeruje zbyt wiele. Chwilowy nastrój może zadecydować. Może dlatego na okładkach książek z przodu lub z tyłu, często są krótkie notki mające na celu przyciągnąć uwagę potencjalnego czytelnika. Przy opowiadaniach w NF tę rolę spełniają tagi i czasem info od autora. Sumując: może jednak lepiej gdy tytuł nie mówi zbyt dosadnie o treści.
Jutro miś coś wymruczy o “Królowej”.
Miś się wyspał, będzie mruczeć. Perfekcyjny mroczny antyKopciuszek. Zdecydowanie nie dla dzieci. Niektórym dorosłym miś nie dałby do czytania, żeby nie podsuwać takiego wzoru postępowania. Miś ceni siłę oddziaływania dobrze napisanego słowa.
I jak teraz spokojnie patrzeć na ptaszki?
P.s. Ilustrację coś zjadło?
Chyba zjadło, ale właściwie nie ma problemu, bo to ta sama, która jest w moim profilowym. :) Dziękuję! W sumie sama całkiem lubię to opowiadanie. :)